Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Relacje :

Grave Pleasures, Mons - U Bazyla, Poznań (11.08.2018)

Grave Pleasures, Mons, post punk, rock, deathrock, cold wave, Motherblood, Climax, Beastmilk

Zespół Grave Pleasures, czyli post-punkowcy z Helsinek, z charyzmatycznym Anglikiem na wokalu, przyjechał w ten weekend do Polski zagrać dwa klubowe koncerty. Poznański gig niestety już za nami i nie ukrywam, że zazdroszczę wszystkim, którzy wybierają się dzisiaj do warszawskiego Pogłosu. Grave Pleasures promuje swój ostatni, rewelacyjny album "Motherblood", który ukazał się w zeszłym roku, a podczas polskiej części trasy towarzyszy im warszawska grupa Mons w roli supportu.   

Wakacyjny okres nie sprzyja klubowym koncertom i raczej nikt nie nastawiał się, że poznański Klub U Bazyla będzie tego wieczoru wypełniony po brzegi. Gdy o 19:30 na scenie zaczął się przygotowywać zespół Mons, ludzie zaczęli się dopiero schodzić. Ekipa z Warszawy wystartowała ze swoim setem i powoli zaczęła rozgrzewać poznańską publiczność, która na szczęście z kawałka na kawałek stawała się liczniejsza. Grupę nazywa się nową falą polskiego indie rocka, ale sami muzycy w wywiadach podkreślają, że ich muzyka to nie do końca zdefiniowany gatunek. Zespół ma na koncie EP'kę, która zadebiutowała w radiowej Czwórce i aktualnie przygotowuje się do premiery pierwszej płyty długogrającej. Mons zaprezentował dojrzały i bardzo spójny set. Klub owiały rockowo - zimnofalowe dźwięki, zrobiło się trochę melancholijnie i sennie, i czuć było w powietrzu, że to spokój przed burzą, która miała się dopiero za chwilę rozpętać na scenie.

Punktualnie o 20:30 wystartował Grave Pleasures, a klubem zawładnęła zupełnie inna energia i szaleństwo. Sporo osób dotarło właśnie na ten koncert, więc sala zaczęła się wypełniać i dało się zauważyć, że nie ma osób przypadkowych pod sceną. Grupa zaserwowała szaleńczego, ponad godzinnego seta i nie dawała nawet chwili wytchnienia pomiędzy utworami. Usłyszeliśmy praktycznie wszystkie kawałki z płyty "Motherblood". Zaczęli od “Infatuation overkill”, dalej poszło “Laughing abyss”, “Joy through death”, “Doomsday rainbows”, oczywiście nie zabrakło największego hitu “Be my Hiroshima” i “Mind intruder”. Wszyscy przygotowani byli również na starsze utwory z krążka “Climax”, który został nagrany w 2013 roku jeszcze pod szyldem Beastmilk. Ekipa z Finlandii nie zawiodła oczekiwań, publika szalała, wspólnie wyśpiewywała testy piosenek, interakcja była po prostu niesamowita. Spodziewałam się świetnego występu, ale taka petarda przerosła całkowicie moje oczekiwania! Gotycki rock mieszał się z punkowym brudem, dekadencja z pogańskim ożywieniem, i do tego niesamowity wokal Mata "Kvohsta" McNerney'a, który umiejętnie potrafi wykorzystywać wszystkie barwy głosu.

Jeszcze bis, uściśnięcie dłoni ludziom stojącym pod sceną, rozdanie setlist i tak zakończył się poznański występ Grave Pleasures, ale nie oznaczało to końca imprezy z zespołem. Od razu można było spotkać muzyków na stoisku z merchem. Pogadać, zdobyć autografy, wspólne foto, a nawet namawiać ich na kolejny przyjazd do Polski, na przykład na festiwal Castle Party (trzymam kciuki!). Podsumowując: genialny koncert! Oby częściej i więcej Grave Pleasures w naszym kraju!

Jeszcze dziś okazja, by zobaczyć zespół w Warszawie. Kto ma blisko, niech pędzi do Pogłosu, nie będziecie żałować!

Gdzie: Warszawa - Pogłos, ul. Burakowska 12

Bilety: 65 zł – w dniu koncertu

Organizator: Knock Out Productions

Komentarze
JustynKowalski : gg
amorphous : Trochę za dużo ludzi jak na mój gust, ale poza tym mi się podobało ;-...
oki : u mnie wrażenia następujące: - tak słabej frekwencji się nie spo...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły