
Wraz z Brazylijczykami z Krow na scenie zapanował thrashujący death metal. Szybki set, oparty głównie na numerach z wydanej w 2012 roku płyty "Traces of the Trade", został świetnie przyjęty przez rytmicznie potrząsającą głowami publikę. Mało finezyjne, ale za to łatwe w odbiorze i wpadające w ucho kawałki takie jak "Eidolon", "Endless Lashing" czy "Hazardous Punishment" przypadły do gustu metalowym fanatykom zgromadzonym w poznańskim klubie. Nie nadużywając gościnności, Krow zmył się ze sceny po mniej więcej pół godzinie, aby oddać ją we władanie chilijskich diabłów.
Undercroft, który poniewiera uszy swoich fanów już od blisko dwudziestu lat, wydał właśnie szósty album studyjny "Ruins of Gomorrah", po raz pierwszy w barwach Season of Mist. Był w związku z tym powód do świętowania. Od początku występu tańce pod sceną odchodziły na całego. Obyło się bez rozbitych głów, ale na pewno nie bez siniaków. Zachęcając do jeszcze ostrzejszej zabawy, basista i wokalista Alvaro, popisywał się swoją niewybredną polszczyzną i zapewniał wszystkich, że podczas każdego koncertu daje z siebie sto procent, kwitując hasłem: "Jestem gotowy na to, aby umrzeć w Polsce".
Chilijskie komando zagrało sporo numerów z wcześniejszych płyt, nie skupiając się szczególnie na nowym materiale, choć "El Triunfo de la Muerte" z premierowego albumu, wypadł z gościnnym udziałem grajków z Krow bardzo przekonywująco. Biczowanie włosami odbywało się przy dźwiękach "Evilusion", "Fake Messiah", "Carros de Fuego", "Danza Macabra", "To the Final Battle" czy "Blackening the Sun". Ostre jak żylety gitary, dostojnie dudniące bębny i sceniczna prezencja Alvaro, który od kilku lat wspomaga także na żywo Szwedów z Watain, to mieszanka, która zapewnia kawał doskonale piekielnego death metalowego rzemiosła.
Choć poznański klub nie pękał w szwach, atmosfera była wyborna. Wydaje się, że tej soboty nikt nie trafił do "U Bazyla" przypadkowo. Rozkochana w twórczości Undercroft publiczność nie chciała jednak pogodzić się z faktem, że koncert już się skończył. Właściciel klubu przekonał na szczęście kapelę do zagrania na bis raz jeszcze "El Triunfo...", podczas którego zapanowała zupełna samowolka. Na scenę wlazł kto chciał i przy akompaniamencie zespołu dokonał się akt polsko-chilijsko-brazylijskiego metalowego pojednania. Death metal wciąż potrafi zaskakiwać.