„…I Odpuść Nam Nasze Winy” jest drugą płytą Frontside i zarazem tą, która przyniosła zespołowi prawdziwy rozgłos. Została wydana przez Mystic Production i była przez nią intensywnie promowana, między innymi poprzez wspólne koncerty z Behemoth. Doczekała się też wersji anglojęzycznej, choć tym razem dopiero po dwóch latach. Dla nas na pewno jednak warto słuchać jej po polsku, gdyż teksty doskonale wpasowują się w bardzo ciężką i momentami wręcz druzgoczącą muzykę.
I to właśnie jest wyróżnikiem „…I Odpuść Nam Nasze Winy”. Ta potworna moc. Wciąż z wyraźnym hardcoreowym posmakiem, ale z druzgoczącą siłą, podkreśloną momentami wręcz grindcoreowej masakry. Taki jest już sam początek w postaci „Nie Podnoś Ręki Na Stwórcę”, taki jest „Bóg Stworzył Szatana”. Naprawdę niszczycielski i z bardzo dosadnymi i głębokimi growlami. Hardcoreowy walec, który rozkręca się do zawrotnych prędkości i znów rozciąga w wolniejszym, lecz wciąż bardzo ciężkim graniu. Urywa głowę deathcoreowy „Oskarżony”, a istnym huraganem jest krótki „Wyklęty”. Nie jest to jednak prymitywna młócka, a wręcz przeciwnie, Frontside wyciąga wiele melodii i płynnych riffów z tych swoich nawalanek. Ma dryg, ma rytm i ma swoją specyficzną nutę. Świetny muzycznie jest „Początek Końca Ziemi”, rewelacyjny jest „Płacz Upodlonych” gdzie oprócz chwytliwych gitar mamy i anielsko kontrastujące wokale z gościnnym udziałem Marty Pietras.
W ogóle panuje tu pewna rytualna atmosfera. Płyta ma swoją sakralną otoczkę, głównie za sprawą około biblijnych tekstów. Zaczyna się to ujawniać już od mówionego intra i przejawia potem wielokrotnie czego najlepszym przykładem jest klimatyczny „Ostatnia Wieczerza” z początkową orientalną melodyjką. Podobnie mistyczny i okraszony takimi bizantyjskimi melodiami jest też ostatni numer tytułowy.
Dużą robotę robią też wokale. Jest ich wiele czystych, wrzaskliwych i mocno rykliwych. Wciąż się to zmienia i układa w wartkie i chwytliwe kwestie. O „Płacz Upodlonych” i „Bóg Stworzył Szatana” już wspominałem, a warto tu jeszcze dorzucić bardzo przebojowy „Ulice Nienawiści”: „Nie lękam się, bo wiem na co stać mnie”.
„…I Odpuść Nam Nasze Winy” to płyta pomysłowa, dobrze zagrana, a do tego wprost eksplodująca niesamowitą energią. Z jednej strony przygniata do ziemi, z drugiej, ciężko by było przy niej usiedzieć w miejscu. Nie dziwne też, że tak dobrze przyjęła się na koncertach. A więc jak ryczał poeta: „Będziesz płakał, będziesz błagał, będziesz klęczał.”
Tracklista:
01. Intro
02. Nie Podnoś Ręki Na Stwórcę
03. Początek Końca Ziemi
04. Oskarżony
05. Płacz Upodlonych
06. Bóg Stworzył Szatana
07. Krwawy Deszcz Oczyszczenia
08. Wyklęty
09. Ulice Nienawiści
10. Ostatnia Wieczerza
11. I Odpuść Nam Nasze Winy
Wydawca: Mystic Production (2002)
Ocena szkolna: 5
Yngwie : O, byłem 28.11.2003 z nimi w składzie we Wrocku na Mystic Festival....
Sumo666 : Pierwsze wydanie było Mystic Records :)