Pięć lat minęło od poprzedniej płyty Ferosity „Primordial Cruelty”. W tym czasie z zespołu odszedł wokalista Pavulon, którego przez dwa lata zastępował Maniac. Ponieważ jednak i jego nie ma już w składzie, na „Blasphemous Verses” znowu wystąpił Pavulon, choć tym razem gościnnie. W ten sposób pozostał wokalistą, który zaryczał na wszystkich trzech albumach Ferosity. Po raz pierwszy natomiast zespół skorzystał z usług Let It Bleed Records, gdyż poprzednie wydawnictwa ukazywały się pod banderą Redrum 666.
Co jeszcze zmieniło się w Ferosity? Chyba nie będę daleki od prawdy jak powiem, że nic. No dobra, ewentualnie przyznam, że jakość muzyczna coraz lepsza, a poza tym to wszystko po staremu, no bo nie po to ktoś napierdala oldschoolowy death metal, żeby z płyty na płytę wprowadzać innowacje. Zespół hołduje starym dobrym czasom i z zapadłych i przesiąkniętych stęchlizną dziur, wyciąga nasycone siarczanym ekstraktem dźwięki. Muzyka, tak samo jak głęboki growling, jest brudna i niska. Ferosity stawia na brutalność brzmienia, nie podkręcając tempa na maksa. Na pewno nie jest to wolna muzyka, ale przesadnie szybka też nie. Na swojej stronie piszą, że jest to klasyczny death metal w klimatach amerykańskich i trudno byłoby się z tym twierdzeniem nie zgodzić. Swoje porównanie umiejscowiłbym pomiędzy potężnym brzmieniem Immolation i grobową bulgotliwością Incantation. Mi brakuje trochę w tym wszystkim solówek. Czasem riffy się rozjeżdżają, a gitarzyści pokazują po co ich jest dwóch, ale są to wszystko niskie zagrania, bez świdrujących uszy popisów. Widać taką przyjęto konwencję, że nisko ma być i koniec.
Płyta jest bardzo równa, co oznacza, że utwory są podobne do siebie stylistycznie i jakościowo. Kilka tytułów jest wyraźnie wyłapywalnych, w szczególności ostatni, ale nie rzutuje to na jakąś ich większą charakterystyczność. Może jakbym prześledził kawałki z tekstami to coś by mi się bardziej zawiesiło w pamięci, ale dostałem egzemplarz promocyjny, bez książeczki z, sądząc po tytułach, na pewno piękną liryką. Zresztą w tego rodzaju muzyce nie jest to zbyt ważne, bo i tak wiadomo o co chodzi i nie ma co skupiać się na słowach tylko zaznawać przyjemności w śmiertelnych dźwiękach, które dzięki takim zespołom jak Ferosity są nieśmiertelne. Nie będę ściemniał, że ta płyta jest jakoś wyjątkowo zajebista, ale jeżeli ktoś lubi podmuch rubasznego i obskurnego w swojej prostocie death metalu to na pewno będzie zadowolony.
Tracklista:
01. Ritual
02. Blood Red Sodomy
03. They Rise
04. Damned
05. Master Of Suffering
06. Black Cassock
07. Empire Of Death
08. This Is The End
09. Dawn Of Hell On Earth
10. Addicted To Kill
Wydawca: Let It Bleed Records (2014)
Ocena szkolna: 4