Biomechanical objawił się na metalowej scenie trzy lata temu za sprawą swojego drugiego krążka "The Empires Of The Worlds", który pokazał zupełnie inne podejście do progmetalu, czerpiąc inspirację od zespołów, które z tym gatunkiem miały raczej niewiele wspólnego. Objawił się też wielki wokalny talent John'a K., który potrafi nie tylko doskonale podrabiać innych wokalistów, ale też swoją skalą głosu oczarować słuchacza. O dziwo trzeci album Anglików "Cannibalised" przeszedł bez większego echa, co w gruncie rzeczy mnie dziwi.
"Cannibalised" jest bowiem zakończeniem progresywnej trylogii osadzonej mocno w symfonice, cyberprzestrzeni i ciemnych aspektach ludzkiej duszy. Warto zaznaczyć, że przed nagraniem płyty, Jon K. wymienił kompletnie skład. Gdy jednak zapoznamy się z zawartością tego wydawnictwa, to od razy wyczujemy kto jest kompozytorem większości materiału. Generalnie, możnaby rzecz, że formuła utworów nie zmieniła się tak bardzo przez te trzy lata, a mimo to jest sporo nowości. W dalszym ciągu słychać wyraźne inspiracje Panterą, Judas Triest i Nocturnus. W dalszym ciągu jest to progresywny neo-thrash osadzony w scenerii sci-fi. Tym jednak razem muzyk postanowił pójść na całego, bo to co słyszymy przekracza wyobrażenia wielu słuchaczy. To co cechuje "Cannibalised" to barokowy przepych - wszystkiego jest tu pełno, może nawet za dużo, czyniąc w efekcie ten album wielowarstwowym i ciężkim w odbiorze. Mnóstwo symfonii, precyzja wykonawcza i prędkość jakiej nie powstydziłby się sam Chuck Schuldiner, pewien niepokojący klimat i odwaga Nevermore, genialne, bardzo popisowe, ale i urozmaicone solówki, perkusja bombardująca słuchacza zabójczymi tempami, całą masą przejść, no i wielowarstwowe partie wokalne genialnego Greka. Można odnieść wrażenie, że album został nagrany przez muzyków szalonych i opętanych, osaczających słuchacza z każdej strony, kopiących go kiedy leży i cierpi z bólu, bo nie może tej muzyki zrozumieć. To jest właśnie nowy Biomechanical - po prostu nieokiełznany i zabójczo precyzyjny. Odważę się to powiedzieć, że ta muzyka jest bardziej ekstremalna niż dokonania Nile, Vital Remains czy Cryptopsy, a przecież to nie jest death metal. Płytę otwiera walący po ryju "Fallen In Fear", który jest jednym z bardziej przejrzystych kawałków. "Unseen" pokazuje już to z czym będziemy mieli do czynienia na reszcie krążka - zaawansowana progresja przesycona ilością dźwięków granych na sekundę. Prawdziwe monstrum to jednak utwór tytułowy - druga połowa utworu to istna rzeź zagrana z fantazją jakiej nie słyszałem od lat. "Breathing Silenie" tempa nie zwalnia, choć daje chwilę odsapnięcia. "Predatory" to jednak prawdziwa ekstrema - taki Nevermore zagrany kilka razy szybciej. Kolejnym killerem jest miażdżacy, czadowy i pełen agresji "Slow The Poison". Jest to też chyba najbardziej chwytliwy numer na płycie. "Consumed" to w zasadzie symfoniczny utwór, choć można usłyszeć pewne "schuldinerowe" naleciałości w solówkach. "Reborn In Damnation" i "Through Hatred Arsie" to chyba najmniej wyraziste kawałki na płycie - pierwszy szybki, drugi trochę bardziej symfoniczny, ale już nie tak pomysłowe jak poprzednie utwory. "Cannibalised" jest zwieńczony przez "Violent Descent" - chyba najbardziej ekstremalny kawałek na płycie.
Pośród tych wszystkich "achów i ochów" są jednak pewne rzeczy, które irytują. Przede wszystkim osoba zajmująca się mixem trochę się nie popisała - instrumenty brzmią mało selektywnie, co przy takiej intensywności jest karygodne. Czarę goryczy przelewa wszędobylski wokal Jon K., który postanowił nagrać wokale wielowarstwowo, stąd nieustanne pogłosy, śpiew miesza się ze wrzaskiem i rykiem. Trzeba być naprawdę cierpliwym i skupionym aby wgryźć się w tą zawartość. Ostatnia kwestia dotyczy owego przesytu - można odnieść wrażenie przekombinowania kompozycyjnego (od strony instrumentalnej zespół radzi sobie perfekcyjnie), zabrakło tu melodii znanych z poprzedniego krążka.
Tak czy owak, sądzę, że najnowsze dzieło Biomechanical jest chyba pierwszym naprawdę bardzo mocnym wydawnictwem w tym roku. Świetny, progresywny album skierowany raczej do fanów Death z okresu "Symbolic" czy Theory In Practice niż do fanów Spiral Architect czy Atheist. Nie jest to rzecz, która łatwo wchodzi, ale sądzę, że warto choćby posłuchać, aby usłyszeć coś naprawdę oryginalnego. Biomechanical tym wydawnictwem potwierdził, że jest jednym z najlepszych obecnie działających zespołów, którego karierę warto śledzić. No i można podziwiać rozwój geniuszu kolejnego muzyka, a czy stanie się ikoną taką jak Chuck Schuldiner czy Mikael Akerfeldt - czas pokaże.
Wydawca: Earache Records (2008)
Stary_Zgred : Słucham od dwóch dni. Na razie jeszcze nie przyzwyczaiłam się do w...
Harlequin : zanosi sie na zakup ;) skąd on wytrzasnął tych muzyków ... 0_______...
Harlequin : U mnie ostatnio krążek nie wylatuje z odtwarzacza :)