Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Anthrax - Fistful Of Metal

Anthrax, Charlie Benante, Fistful Of Metal, Dan Lilker, heavy metal, Scott Ian, Iron Maiden, Neil Turbin, Alice Cooper, Dan Spitz, Killers, Overkill, thrash metal, Jason Rosenfeld, rock

Zespół Anthrax powstał w 1981 roku z inicjatywy dwóch szkolnych kolegów Scotta Iana i Danego Lilkera. Co ciekawe obaj byli wówczas gitarzystami. Dopiero późniejsze przetasowania w składzie spowodowały, że Dan przebranżowił się na bas, zostając w późniejszych latach, już poza Anthraxem, jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w świecie metalu. Od samego początku przez Anthrax przewijało się wielu wokalistów, aż zakotwiczył w nim na dłużej Neil Turbin, z którym zespół zarejestrował swoje dwa dema i debiutancki album. Z wcześniej próbowanych śpiewaków warto wspomnieć o Jasonie Rosenfeldzie, bracie Scotta, który jest współtwórcą wszystkich piosenek z „Fistful Of Metal”. Na drugiej demówce pojawił się już na gitarze, przybyły z Overkill, Dan Spitz, a ostateczny skład zamknął perkusista Charlie Benante.

Na płycie znalazły się kawałki z drugiego dema, wzbogacone o cztery nowe utwory i cover Alice Coopera. Debiut Anthrax to naprawdę mocna, metalowa muzyka. Gitary grają ciężkie thrashowe riffy i dość ostre solówki. Wszystko jednak trochę łagodnieje za sprawą śpiewnego i raczej heavy metalowego wokalu, który czasem przechodzi w popularne we wczesnym metalu falsety. Sama konwencja całości miała być, przynajmniej częściowo, złowroga o czym świadczą choćby tytuły utworów. Takie „Deathrider”, „Soldiers Of Metal” czy „Death From Above” wpisują się we wczesnothrashową stylistykę, choć muzycznie Anthrax od początku miał swój lżejszy charakter i mimo mocnych gitar, odróżnia się stylem od innych prekursorów gatunku. Nie wiem czy to tylko ten wokal, czy może ma to związek też z bardziej klasyczną heavy metalową budową utworów, ale ten materiał nie jest wcale jakiś niszczycielski, tylko raczej słucha się go dość lekko. Do tego wspomniany cover, który moim zdaniem nie jest trafiony. Ta piosenka o osiemnastolatkach mocno zajeżdża słodkim rockiem i powoduje, że całość w moich oczach jeszcze dodatkowo dziecinnieje.

Reszta to całkiem solidne porcje metalu, które mają swoje wyraziste refreny i solówki, a wszystko podszyte jest ustawiającą rytmikę perkusją. Ostatnia jest para, która pojawiła się już na obu poprzedzających demach i są to połączone, instrumentalny „Across The River” i kończący wszystko „Howling Furies”. Ten pierwszy swoimi rozwiązaniami przypomina mi nieco utwór „Genghis Khan” z „Killers” Iron Maiden. Też są takie gitarowe zjazdy przeszyte werblową nawalanką.

Mimo, że jak słucham tego materiału to myślę, że w sumie wszystko tu jest w porządku, to nigdy nie potrafiłem się zafascynować tą płytą. Oczywiście piszę to w przenośni, ale tu nie ma Szatana. Nie ma takiej pierwotnej wściekłości wkurwionego na wszechświat metalowca. Płyta jest po prostu dobra, historyczna ze względu na debiut jednej z najbardziej rozpoznawalnych marek w szeroko pojętym metalu i tyle.

Tracklista:

01. Deathrider
02. Metal Thrashing Mad
03. I'm Eighteen
04. Panic
05. Subjugator
06. Soldiers of Metal
07. Death from Above
08. Anthrax
09. Across the River
10. Howling Furies

Wydawca: Megaforce Records (1984)

Ocena szkolna: 4+

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły