bla bla bla bla bla
Jest takie miejsce gdzie pod powierzchnią morza kryje się ognista bestia. W ostatnich latach okazuje aktywność. ( nie jako jedyna) Jego czas się zbliża. Tik tak, tik tak, zegarek nieustannie tyka. Konsekwencje takiego wybuchu są nie do przewidzenia. Może wybuchnąć nagle...pochłaniając całe Włochy i część Europy, a pozostały świat otoczyć swoją chmurą. Nuklearną zimą. Maja patrzy na mnie.
- Chyba się już położę. To był męczący dzień. - zagaduję.
- Może zostanę u Ciebie na noc? Wiesz, tak na wszelki wypadek.
- W domu chyba nikt mnie nie napadnie. - protestuję - zresztą to nic takiego. Nie ma powodu do zmartwień.
- No nie wiem. - wacha się przyjaciółka - możesz przecież zasłabnąć...
- Tak, napewno zemdleję. - przerwywam lekko poirytowana - Tylko wcześniej zasnę. Naprawdę oczy mi się kleją. Jestem bardzo wdzieczna za propozycję, ale nie potrzebuję niańki.
- No dobrze. To ja sobie już pójdę. - Maja wstaje, obejmuje mnie i zakłada płaszcz.
Usmiecham się na pożegnanie.
Jest takie miejsce, gdzie pod powierzchnią morza kryje się śmiercionośny potwór. Jego czas sie zbliża. Cały świat poczuje na własnej skórze siłę Campi Flegrei.
Nie chodzi już o jakieś pieprzenie o sprawiedliwości, o wyrównaniu rachunków. Z każdą chwilą zatracam swoje ludzkie pojmowanie życia. Konflikty, troski, zmartwienia, siniaki, zemsta i inne ludzkie problemy zdają się teraz śmiesznie idiotycznymi chwastami w ogrodzie świata. Nie mają znaczenia. Nadchodziła zima. Nadchodziło zniszczenie. To zniszczenie nadało początek wszelkiemu życiu i ono je odbierze, aby mogła przyjść wiosna, aby nowe się narodziło.
Są tacy, którzy twierdzą, że wszechświat jest matematycznym wzorem, którego jeszcze nie udało się odkryć.
Poszczególne wzory idealnie opisują zjawiska zachodzące w przyrodzie, zjawiska codzienne w naszym życiu.
Wierzę, że jeśli istnieje wzór ostateczny, wzór opisujący wszystko co nas otacza, to ten wzór niesie ze sobą i życie i zniszczenie.
Jedno jest drugim. Prędzej czy później. Jednostki nie mają znaczenia.
Nawet te wibitne, bo po co, skoro cała ludzkość wkrótce wyginie? Nie będzie komu pamiętać.
Ta świadomość nadaje mojemu istnienu nowy sens.
Spoglądam na pędzących wciąż gdzieś ludzi. Obserwuję jak pracują, jak budują swoje kariery, zakładają rodziny, prowadzą interesy. Nieświadomi końca. Nieświadomi niewidzialnych sznurków przywiązanych do ich ciał i umysłów, pociąganych od góry przez nieznanych im sprawców ludzkiego losu. Marionetki. Pionki w grze.
Oto jest też mój czarny goniec na szachownicy świata.
W tym momencie wraca do swojego mieszkania. Zapewne kładzie dzieci do snu, zakręca gaz, zamyka drzwi. Wszystko w trosce o bezpieczeństwo tych, których śmierć jest nieuchronna.
Już wkrótce.
Dajmy im szansę umierać ze strachu zanim ich życie skończy się naprawdę. Niech zabawa trwa. Tańczcie kukiełki, skaczcie wyłamując sobie nogi i ręce. Kręćcie się w kółko. Zaśpiewam.