Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

fragment opowiadania

Betty była tak zachwycona, że zapomniała o zmęczeniu. Rozsiane gęsto gwiazdy migotały jedna koło drugiej na ogromnym niebie, a srebrzysty księżyc rozjaśniał polanę. Poczuła się jak w jakimś romansidle i rozbawiona sytuacją zaśmiała się cicho. Przestała jednak kiedy spojrzał na nią Damon.
Siedzieli tak jeszcze dłuższą chwilę w milczeniu, kiedy wreszcie zapytała:
- Czy właśnie to miejsce chciałeś mi pokazać?
- Uhm...W zasadzie nie ma tu nic niezwykłego, ale kiedyś wydawało mi się, że widziałem UFO - wskazał gdzieś na niebo.
- I co?- uśmiechnęła się zaciekawiona.
- Nic...Byłem wtedy nieźle najebany... - potrząsnął długimi włosami.
- Damon... Co ty właściwie zrobiłeś z tymi zwłokami? - zapytała cicho po kolejnej chwili ciszy.
- Zapomnij o tym. Nikt ich nigdy nie znajdzie - odpowiedział spokojnie.
- Na pewno? Jesteś pewny siebie - Betty była zaniepokojona.
- Może dlatego, że nie mam nic do stracenia?
- Ale ja i Nan mamy - spojrzała na niego z wyrzutem.
- Wy?! Przecież nie macie z tym nic wspólnego! Nie było was tam! Jakby co, to byłby to wyłącznie mój problem. - zdenerwował się Damon.
- A Grey? - zapytała drżącym głosem.
- Co z nim?
- Jego też byś krył? Przecież to wszystko przez niego!
- Masz rację...Tak naprawdę on to zrobił, ale kogo to obchodzi? Co za różnica?- wzruszył ramionami.
- Co takiego? - dziewczyna zachłysnęła się powietrzem z przerażenia - To... to on go rzeczywiście zabił?!...No tak, mogłam się domyślić od razu, że skłamałeś. Już kiedy z Nan zobaczyłyśmy was wtedy na cmentarzu, powinnyśmy były iść na policję!
- Ale tego nie zrobiłyście...- przerwał jej Damon - I nie zrobicie. Nawet nie zdążycie!
- Hipokryta! Nawet nie wiem dlaczego z tobą rozmawiam! - rozzłoszczona odsunęła się od niego.
- Daj spokój...Musisz coś wiedzieć... - jego głos złagodniał - Postanowiłem z tym skończyć i chcę abyście stąd wyjechały.
- Nie ma mowy! - Betty stanowczo odmówiła pełna przeczucia iż Damon chce znów się w coś wpakować. I jego słowa potwierdziły jej obawy.
- W takim razie... będziecie świadkami. Wiesz... ja wtedy nie żartowałem z tym kościołem - podszedł do niej.
- Chcesz go spalić?! Zwariowałeś!- spojrzała na niego ze zgrozą.
- Co prawda miał to zrobić ktoś inny, ale jeśli ja to zrobię... wyrównam rachunki- Damon miał coraz bardziej diaboliczny wzrok.
- Jesteś nienormalny. Nie możesz tego zrobić - cofnęła się Betty.
- Szatan jest po mojej stronie. Wybaczył mi, że wam pomogłem i...- Damon chwycił ją za rękę i przytrzymał - ...wybaczy też naszą przyjaźń.
- Uważasz, że jesteśmy przyjaciółmi? - zwątpiła przerażona.
- Myślałem, że mnie lubisz...Tak, lubisz mnie...- trzymał ją mocno, chociaż zaczęła się wyrywać - ...Mógłbym nawet powiedzieć, że ci się podobam.
- Nie pleć bzdur - zaprotestowała próbując coraz mocniej się wyrwać - Lepiej mnie puść!
- Możesz sobie zaprzeczać, ja i tak wiem swoje - w końcu ją puścił.
- Nie bądź taki pewny siebie "znawco niewieścich serc"! - zakpiła śmiejąc się nerwowo.
- Zobacz...- Damon wskazał na skrawek jaskrawego słońca wyłaniającego się zza horyzontu - ...słońce wschodzi-
- To już? - Betty spojrzała na rozjaśnioną światłem twarz Damona.
- Dziwne uczucie - ten westchnął
- Tak...- przez chwilę nie mogła oderwać od niego wzroku. Szybko jednak odwróciła wzrok wpatrując się we wschodzące słońce. Ogarnęło ją dziwne uczucie, że jednak ten psychopata ma rację. Nawet gorzej, że ma nad nią władzę.
- Jakby spowolnione bicie serca - spojrzał na nią. Przypomniał sobie kiedy widział ją po raz pierwszy, właśnie w tamtym kościele. Stała tam sama i przestraszona, a w jej włosach odbijało się kolorowe, padające przez witraż światło.


Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły