Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin

Wierność jest nudna?. Strona: 2

Artykuł: Wierność jest nudna?

XXI wiek Wysłany: 2011-06-29 11:27

[quote:2d3fbe6656="bambol"]Proponuje poczytać jakąś historyczną książkę, lub opowiadanie, lub chociaż film obejrzeć.
Jak to czytam to sobie myślę, że sex to wymysł XXI wieku. Jakie znowu trendy? Jaka amerykańska kultura? Co za tezy w ogóle? Największa swoboda seksualna panuje obecnie w Afryce i Ameryce Południowej(gdzie prawie nie ma telewizorów a na pewno minimalna ilość erotyki w nich jest) i to nie dlatego, ze na plakacie z witaminami są kobietki.[/quote:2d3fbe6656]

Jeżeli w swoim zacietrzewieniu przywołujesz państwa Trzeciego Świata, to gratuluję Ci obrania punktu odniesienia. Może jeszcze przekształcimy nasze społeczeństwo we wspólnotę plemienną, na której czele staną ślepi i głusi staruszkowie pamiętający rządy towarzysza Bieruta?

A teraz już ad vocem twojej wypowiedzi. Nie zapominaj, że taki stan rzeczy bierze się przede wszystkim z zacofania tych regionów. Tutaj natomiast mamy do czynienia ze świadomą i jawną akceptacją takich zachowaniach, które dla coraz młodszych pokoleń stają się swego rodzaju normą. Sorry, ale nie chcę żyć w kraju, w którym gówniarze z niezaschniętym mlekiem pod nosem ryćkają się na prawo i lewo, a później wszyscy zastanawiają się, dlaczego dzieci rodzą dzieci.


All pigs must die!!!


Wysłany: 2011-06-29 12:34 Zmieniony: 2011-06-29 12:36

Bambol: akurat "Chłopi" są świetnym przykładem tego, że seksualność "w miastach" i "sferach wyższych" bardzo różni się od "chłopstwa".

Z bardzo prostej przyczyny: z dzieciakami na wsi nikt się nie szczypie, by nie widziały tego czy tamtego, tatuś bierze kurę i odrąbuje jej łeb, owca rodzi a buhaj zapładnia krowę a kaczorek kaczkę i nikt nie zasłania dziecku oczu. Cała rodzina spała w jednej izbie a tatuś z mamusią jakoś dzieci płodzili :) Od najmłodszych lat dzieciak ogląda jak toczy się koło życia. :) To nie dotyczy współczesności, tak było zawsze. Dobrym przykładem są tańce: porównaj tańce dworskie i tańce "chłopskie": tutaj gierki, niedomówienia, zasłanianie się wachlarzem, ukazanie nóżki, ukłon, spacerowanie wokół z kurtuazją... A tutaj Jaśko z Kaśką wywijają aż się kurzy, Jaśko przytupuje i puszy się prezentując swoją żwawość (jurność? ) a Kaśka kręci się okazując rześkość i swoje wdzięki - otwarte zaloty, jawne gody :)

Co do krajów trzeciego świata: myślę, że "rozwiązłość" jest wszędzie porównywalna, tylko nieszczęście krajów trzeciego świata polega na nieświadomości i braku środków do chronienia swojego zdrowia i "zapobiegania". Dlatego to HIV galopuje jak dziki a dawne pustynie się przeludniają. I dlatego to o tych właśnie krajach głównie słychać alarmujące wieści.



Wysłany: 2011-06-29 12:51 Zmieniony: 2011-06-29 12:54

Aby zilustrować tok myślenia przedmówczyni, który wydaje mi się ze wszech miar słuszny, przywołam Kraj Kwitnącej Wiśni jako doskonałą egzemplifikację nieprawdopodobnie wysokiej świadomości seksualnej. W Japonii pojęcie tabu nie istnieje, a państwo to od lat przoduje w wielu godnych pozazdroszczenia statystykach. Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. Pierwotnych instynktów nie da się całkowicie wyeliminować. Sęk w tym, by to one nam służyły, a nie my im.


All pigs must die!!!


Wysłany: 2011-06-29 14:28

Z tą puszką trochę przegiąłeś.


All pigs must die!!!


Wysłany: 2011-06-29 14:45

Niektórzy gubią się w zdaniach wielokrotnie złożonych i nie pojmują, że rzeczony spójnik można zastąpić odpowiadającym mu "iż". Nie każdy rodzi się zgrabny językowo.


All pigs must die!!!


Wysłany: 2011-06-29 14:56

W sumie masz rację. Nieuctwo trza tępić. :)


All pigs must die!!!


XXI wiek Wysłany: 2011-06-29 16:56

[quote:447791f88e="Madame-Industriale"]
Sorry, ale nie chcę żyć w kraju, w którym gówniarze z niezaschniętym mlekiem pod nosem ryćkają się na prawo i lewo, a później wszyscy zastanawiają się, dlaczego dzieci rodzą dzieci.[/quote:447791f88e]
Ciekawi mnie od jakiego wieku pozwolisz (w nieograniczonej łaskawości swojej) ludziom się "ryćkać". Łapię się do Twoich przedziałów wiekowych, czy nie? :>

A może chodzi o coś więcej?


“History,Stephen said, is a nightmare from which I am trying to awake”


XXI wiek Wysłany: 2011-06-29 17:10

[quote:976f61ad91="Madame-Industriale"]

Sorry, ale nie chcę żyć w kraju, w którym gówniarze z niezaschniętym mlekiem pod nosem ryćkają się na prawo i lewo, a później wszyscy zastanawiają się, dlaczego dzieci rodzą dzieci.[/quote:976f61ad91]

Będziesz chyba musiała wyprowadzić się z tego globu, nie tylko z kraju.



Wysłany: 2011-06-29 18:21 Zmieniony: 2011-06-29 18:21

Możecie mnie wystrzelić na orbitę z kazachskiego Bajkonuru.


[quote:ad4f370b62="szarl"]Ciekawi mnie od jakiego wieku pozwolisz (w nieograniczonej łaskawości swojej) ludziom się "ryćkać". Łapię się do Twoich przedziałów wiekowych, czy nie? :>

A może chodzi o coś więcej?[/quote:ad4f370b62]

A niech się parzą, zwierzęta. Przynajmniej będzie komu pracować na nasze przyszłe emerytury, choć nie mam w planach aż tak długiego życia.

Rusz czerepem i sam dokonaj egzegezy.


All pigs must die!!!


Wysłany: 2011-06-29 19:10 Zmieniony: 2011-06-29 19:36

Czy wiesz, na czym polega egzegeza? Na pewno nie na wyprowadzaniu z tekstu czegoś, czego później nie da się poprzeć odwołaniem do tekstu, a z tego,co napisałaś, wynika tylko Twoja pogarda - nic więcej.


Wierność nie jest już pociągająca sama w sobie; obecnie nawoływanie do wierności to bardziej zrodzone z własnej próżności powoływanie się na "wyższą instancję" pięknych słówek, by partner/ partnerka nie chcieli danej osoby opuścić, lub zdradzić, co godzi mocno w poczucie własnej wartości, dumy ("nie wystarczyłem jej, że się puściła z innym?"). Tak też wierność raczej jest elementem tego, na co ludzie są w stanie się zgodzić, kiedy są na tyle rozumni, że dzielę się ze sobą swoimi oczekiwaniami. Myślę, że o wiele bardziej autentyczne jest nie spanie z innymi osobami, gdyż partner/partnerka sobie tego nie życzy, a kochając ją/go, przystaje się na taki monogamiczny układ - z własnej woli, celem zapewnienia partnerowi/ partnerce komfortu psychicznego, a nie ze względu na mlaskanie o ideałach czy degrengoladzie moralnej, czyli - nie ze względu na szantaż emocjonalny, dotyczący "niespełniania" wydumanego wzorca "prawdziwie kochającego człowieka".

/dodam tylko, dla tych, co mają skłonności do nieumiejętnego czytania: chodzi o to, że dla wierności TAK, dla ideału wierności - NIE./


Co cię nie zabije, to cię wkurwi


Wysłany: 2011-06-29 20:15

Ja mam za sobą parę związków, trzydziestkę na karku, to może jestem dość stara, by się wypowiadać i jak najbardziej będę odsądzać od czci i wiary tych, którzy zdradzają. Może dlatego, że zawsze byłam stroną zdradzaną, jak już. I pomimo nawet długoletnich związków, nigdy nie odczuwałam chęci zdradzania kogoś z powodu nudy.

A że Demonika jest zszokowana? Wiem i rozumiem, bo pamiętam siebie, jak byłam nastolatką i dopiero uczyłam się, jak to bywa w świecie "dorosłych".

Wiem, brzmi to jak zrzędzenie starej matrony, ale życie uczy...



Wysłany: 2011-06-29 20:41 Zmieniony: 2011-06-29 20:47

Czy widzisz różnicę między poniższymi wypowiedziami?:

1."Musisz mi być wierna, prawdziwy związek nie może nie opierać się na wierności. Kochający się ludzie powinni być sobie wierni i być tylko i wyłącznie ze sobą, nie sypiać z nikim innym. Prawdziwa miłość na tym polega, powinno się respektować jej prawa. Jeśli mnie zdradzisz, jesteś podła i niezdolna do miłości!"

2. "Kocham Cię i chcę być z Tobą w tym związku. Każde z nas ma swoje potrzeby. Jedną z moich potrzeb, które zapewniają mi komfort psychiczny jest to, że nie sypiasz z innymi mężczyznami. Czy akceptujesz to, wiedząc o wyznawanej przeze mnie zasadzie wzajemności?"

Hint - różnica nie polega wyłącznie na retoryce.

W kontekście mojego wcześniejszego posta, przez "ideał" rozumiem postulowane "jak powinno być" - które może być np. wyniesione z kultury, czy z literatury, a do czego ludzie bardzo się przywiązują i stosują jako kryteria dla realnych relacji, które nawiązują, np. dla związku; jest to podstawowe narzędzie szantażu emocjonalnego w większości związkach ("gdybyś NAPRAWDĘ mnie kochał, to byś zrobił coś, co lepiej odpowiadałoby mojego wyobrażeniu o okazywaniu szczerych uczuć").

Ps. Tak, wiem, że nikt tak nie mówi, no, może ja. Tak czy owak, to powyższe to tylko takie konstrukty, nie zdają sprawy z "rzeczywistości", a mówią o pewnym sensie.


Co cię nie zabije, to cię wkurwi


Wierność jest nudna? Wysłany: 2011-06-29 20:59 Zmieniony: 2011-06-29 21:05

[quote:ec2e0a3e14="Doriana86"]

W tej chwili jestem wierna, w szczęśliwym związku ale wiem, że są różne sytuacje w życiu i nie będę nikogo odsądzać od czci i wiary. [/quote:ec2e0a3e14]

"W TEJ chwili"...

Bynajmniej nie wydaje mi się, że Demonika ma problem ze zrozumieniem, bo Twoja wypowiedź jest a tyle sugestywna, że jak najbardziej można wysnuć wniosek jaki wysnuła Demonika i mnie też taki się nasunął. Ale skoro to wyjaśniłaś, to już jest jasne.

Szkoda tylko, że ludzie tak często narzekają na to, jak to INNI nie umieją czytać ze zrozumieniem, a sami nie zastanowią się, czy ich wypowiedzi faktycznie nie można opacznie zrozumieć. Czasami warto jednak spróbować dodać słówko wyjaśnienia, zamiast atakować "czytaniem ze zrozumieniem". Ludzie tutaj używają tego zwrotu aż do wyświechtania.

P.S. Doriano, odnoszę wrażenie, że odnosisz się ze zrozumieniem do zdrad, których doświadczyłaś. Jeśli tak, to przykre jest. Bo dla mnie to oznacza, że uważasz, że ponosisz część winy za to, że zostałaś zdradzona. A to krzywdzące jest.

Ja wyznaję w życiu prostą zasadę - nie odpowiadam ci? Masz dość tego związku? Masz ochotę na odmianę? Znudziłam ci się? - Spływaj. Masz ochotę na kogoś innego - proszę bardzo. Ale najpierw MY się pożegnamy, a potem leć.



Wysłany: 2011-06-29 21:33 Zmieniony: 2011-06-29 21:36

@Lotus - wiesz, druga opcja zakłada możliwość porozumienia, odbywająca się wyłącznie wewnątrz związku - bez powołania się na "powinności", które uważa się za "ponadczasowo ważne i dla miłości istotne". Ludziom tak czy owak włącza się postawa roszczeniowa, która wymaga usankcjonowania - niech to będzie chociażby poetyka ideałów (ew. zwykłe kobiece "bo tak!" ). Po prostu nie można zagwarantować sobie wierności - stale trzeba na nią pracować. Może Demonika przerażona jest właśnie tym - że "kocham Cię" w gruncie rzeczy nie gwarantuje aż tak wiele.

W ogóle uważam, że Doriana nie tyle "aprobuje" te zdrady, czy jest ich ważną przyczyną (?), ale po prostu nie ma potrzeby małostkowego utyskiwania na to, co zrobili tamci ludzie, nie ma potrzeby powetowania sobie przez publiczne potępienie zdrady. Ja tam taką powściągliwość pochwalam.


Co cię nie zabije, to cię wkurwi


zdrada Wysłany: 2011-06-29 22:11

Tak w sumie to nie zdefiniowaliśmy co to wierność co to zdrada.
Co jest zdradą?
Stosunek, całowanie się namiętne, dotykanie części ciała osoby płci odmiennej lub tej samej, taniec z wtuleniem się partnerki w całą męskość partnera, umówienie się na romantyczny wieczór z koleżanką żony, dziewczyny itp. Sex z koleżanką czy wizyta w domu publicznym, może wizyta w sex szopie w połączeniu z tańcem? Sex we czwórkę niekoniecznie z własnymi połówkami, ale z ich udziałem? Sex we trojkę lub siódemkę? Może zdradą jest ciągłe namawianie sąsiadki (sąsiada) na kawę?
Co do historii, dla chętnych mam opowieści mojego pradziadka który był chłopem pańszczyźnianym wcielonym do armii carskiej Mam też swoje doświadczenia z czasów ZHP, kolegów z ZMW i ZSMP, szczególnie z kolonii i obozów.
W swoich rozważaniach nie mieszajmy kultury europejskiej z innymi, prawdopodobnie i tak ich nie zrozumiemy w większości przypadków


Nic tak mnie nie wnerwia na forum, jak usuwanie moich postów


Wysłany: 2011-06-29 22:18

Ja byłem w ZHP, koledzy w ZSMP, ale opowiadali

a i jeszcze przeoczyłem
"Jeżeli w swoim zacietrzewieniu "
czuję ten but na mojej twarzy


Nic tak mnie nie wnerwia na forum, jak usuwanie moich postów


Wysłany: 2011-06-30 10:42

[quote:95d69ad1a0="Durante"]Czy wiesz, na czym polega egzegeza? Na pewno nie na wyprowadzaniu z tekstu czegoś, czego później nie da się poprzeć odwołaniem do tekstu, a z tego,co napisałaś, wynika tylko Twoja pogarda - nic więcej.[/quote:95d69ad1a0]

W węższym rozumieniu rzeczonego pojęcia, a zapewne o takie Ci chodzi, mógłbyś zarzucić mi dyletanctwo. Niemniej jednak egzegeza wykorzystywana w hermeneutyce poszukuje m.in. "ukrytych znaczeń" i nie jest wyłącznie własnością filologii. Radzę nie bazować jedynie na tym, co uda Ci się wygooglować lub znaleźć w kieszonkowych słowniczkach. Internetowych mędrców Ci u nas pod dostatkiem. Wybacz za zarzut ad personam, ale muszę się odgryźć za Twe docinki.


[quote:95d69ad1a0="Durante"]Wierność nie jest już pociągająca sama w sobie; obecnie nawoływanie do wierności to bardziej zrodzone z własnej próżności powoływanie się na "wyższą instancję" pięknych słówek, by partner/ partnerka nie chcieli danej osoby opuścić, lub zdradzić, co godzi mocno w poczucie własnej wartości, dumy ("nie wystarczyłem jej, że się puściła z innym?"). Tak też wierność raczej jest elementem tego, na co ludzie są w stanie się zgodzić, kiedy są na tyle rozumni, że dzielę się ze sobą swoimi oczekiwaniami. Myślę, że o wiele bardziej autentyczne jest nie spanie z innymi osobami, gdyż partner/partnerka sobie tego nie życzy, a kochając ją/go, przystaje się na taki monogamiczny układ - z własnej woli, celem zapewnienia partnerowi/ partnerce komfortu psychicznego, a nie ze względu na mlaskanie o ideałach czy degrengoladzie moralnej, czyli - nie ze względu na szantaż emocjonalny, dotyczący "niespełniania" wydumanego wzorca "prawdziwie kochającego człowieka".[/quote:95d69ad1a0]


Pseudointelektualny bełkot właściwy nihilistom i ich poplecznikom. Obraz miłości wyprany z metafizycznych uniesień, wyłuskany ze słodyczy niedomówień, pozbawiony żonglerki uczyć i pochodnych im przeżyć wielorakiej proweniencji. W rozumieniu p. Durante związek nie jest niczym innym, aniżeli pewnym układem między kobietą a mężczyzną, dlatego też bez zastanowienia można go przyrównać do gry, której naczelną zasadą jest umowność oraz normatywność. Zagrajmy w kochanie! - zdecydowane nie takiemu pojmowaniu miłości.


All pigs must die!!!


Wysłany: 2011-06-30 14:07

[quote:67993dbe3f="Madame-Industriale"]
A niech się parzą, zwierzęta. Przynajmniej będzie komu pracować na nasze przyszłe emerytury, choć nie mam w planach aż tak długiego życia.

Rusz czerepem i sam dokonaj egzegezy. [/quote:67993dbe3f]
Egzegezy :>! O Madame, nie grzeszysz skromnością :).
[quote:67993dbe3f="Madame-Industriale"]
[quote:67993dbe3f="Durante"] Myślę, że o wiele bardziej autentyczne jest nie spanie z innymi osobami, gdyż partner/partnerka sobie tego nie życzy, a kochając ją/go, przystaje się na taki monogamiczny układ - z własnej woli, celem zapewnienia partnerowi/ partnerce komfortu psychicznego, a nie ze względu na mlaskanie o ideałach czy degrengoladzie moralnej, czyli - nie ze względu na szantaż emocjonalny, dotyczący "niespełniania" wydumanego wzorca "prawdziwie kochającego człowieka". [/quote:67993dbe3f]
Pseudointelektualny bełkot właściwy nihilistom i ich poplecznikom. Obraz miłości wyprany z metafizycznych uniesień, wyłuskany ze słodyczy niedomówień, pozbawiony żonglerki uczyć i pochodnych im przeżyć wielorakiej proweniencji. W rozumieniu p. Durante związek nie jest niczym innym, aniżeli pewnym układem między kobietą a mężczyzną, dlatego też bez zastanowienia można go przyrównać do gry, której naczelną zasadą jest umowność oraz normatywność. Zagrajmy w kochanie! - zdecydowane nie takiemu pojmowaniu miłości.[/quote:67993dbe3f]
Patrz, a w mojej ocenie wypowiedź p. Durante dąży do relatywizacji sensu istnienia ideału miłości, który to właśnie przyczynia się do tworzenia normatywów i "jedynie prawdziwych" modeli w relacjach damsko - męskich, co w efekcie prowadzi do fałszu, fasadowości i związanych z nimi rozczarowań.
A Ty swoimi wypowiedziami rościsz sobie prawo do sądzenia co jest miłością a co nie, deprecjonując w ten sposób inne poglądy na miłość, niż własne. Żeby nie być gołosłownym, przejdźmy do konkretnego przekładu i na jego podstawie rozmawiajmy:
Jeśli przyjmiemy Twój model miłości za obligatoryjny, następuje automatyczna deprecjacja związków swingerskich, w których wcale nie musi brakować "metafizycznych uniesień", czy "żonglerki uczuć". Partnerzy mogą kochać się tak samo jak w innych związkach, być sobie wierni emocjonalnie, czując jednocześnie potrzebę zaspokajania swoich żądz z innymi ludźmi. W Twojej ocenie nie jest to już "prawdziwa miłość"? Bo tak wynika z Twych postów.

A może pójdź krok dalej i jak na rasową intelektualistkę - z wrodzonym poczuciem wyższości i pogardy dla maluczkich - przystało, wysmaż nam definicję słowa: miłość.


“History,Stephen said, is a nightmare from which I am trying to awake”


Wysłany: 2011-06-30 14:48

Przeczytałam onegdaj, że miłość to [i:a0f352b846]szczere pragnienie prawdziwego dobra drugiej osoby[/i:a0f352b846]. Jednak czym jest szczere pragnienie? Jakie są jego determinanty? No i zasadnicze pytanie nr 2: co stanowi prawdziwe dobro? Ja bym postawiła na indywidualizm i subiektywność. Tak więc, według mnie, jak nie ma dwóch takich samych ludzi na świecie, tak nie ma jednej i niezbywalnej definicji miłości. Każdy przeżywa ją na swój sposób, każdy inaczej okazuje. Chociaż oczywiście są pewne wspólne mianowniki.


Nie da się określić swojego życia jednym mottem.


Wysłany: 2011-06-30 15:29

[quote:1f0b97780e="szarl"]Patrz, a w mojej ocenie wypowiedź p. Durante dąży do relatywizacji sensu istnienia ideału miłości, który to właśnie przyczynia się do tworzenia normatywów i "jedynie prawdziwych" modeli w relacjach damsko - męskich, co w efekcie prowadzi do fałszu, fasadowości i związanych z nimi rozczarowań.[/quote:1f0b97780e]

Wszyscy mamy niezbywalne prawo do zgadzania się z cudzymi sądami lub kwestionowania ich słuszności. Nie twierdzę, że wywód p. Durante pozbawiony jest jakiejkolwiek wartości, ale z racji zajmowanego przeze mnie stanowiska korzystam z takich figur retorycznych, których zadaniem jest zamanifestować swoją niechęć do takich i im podobnych poglądów.


[quote:1f0b97780e="szarl"]A Ty swoimi wypowiedziami rościsz sobie prawo do sądzenia co jest miłością a co nie, deprecjonując w ten sposób inne poglądy na miłość, niż własne. Żeby nie być gołosłownym, przejdźmy do konkretnego przekładu i na jego podstawie rozmawiajmy:
Jeśli przyjmiemy Twój model miłości za obligatoryjny, następuje automatyczna deprecjacja związków swingerskich, w których wcale nie musi brakować "metafizycznych uniesień", czy "żonglerki uczuć". Partnerzy mogą kochać się tak samo jak w innych związkach, być sobie wierni emocjonalnie, czując jednocześnie potrzebę zaspokajania swoich żądz z innymi ludźmi. W Twojej ocenie nie jest to już "prawdziwa miłość"? Bo tak wynika z Twych postów.[/quote:1f0b97780e]

Zwyczajnie przedstawiłam swój punkt widzenia pozostający w kontrze do tego, co głosi p. Durante. Z pewnością postrzegasz moją wypowiedź w taki sposób, ponieważ ja w przeciwieństwie do rzeczonego pana wyraźnie wyłożyłam swoją opinię, nie używając przy tym środków uwypuklających subiektywizm i brak pełnego przekonania autora, takich jak: "moim zdaniem", "wydaje mi się", "chyba", "raczej".

Każdy z nas ma w swej głowie ukutą własną definicję miłości i w swoim postępowaniu kieruje się jej prawidłowościami. Dla Ciebie postawa swingera może iść w parze z głębokim uczuciem i być tożsama z ideą prawdziwej miłości, dla mnie jest jej par excellence absolutnym zaprzeczeniem.


[quote:1f0b97780e="szarl"]A może pójdź krok dalej i jak na rasową intelektualistkę - z wrodzonym poczuciem wyższości i pogardy dla maluczkich - przystało, wysmaż nam definicję słowa: miłość.[/quote:1f0b97780e]

A kogo interesuje eksplikacja takiej staroświeckiej baby jak ja? Moje sacrum w zderzeniu z zupełnie odmiennym postrzeganiem rzeczywistości stanowiłoby jedynie doskonałe pole dla profanacji wyidealizowanego obrazu miłości.

Tak à propos: gardzę poglądami, nie ludźmi je wypowiadającymi. Zważ na to zanim pokusisz się o kolejną uszczypliwość.


All pigs must die!!!


Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło