Wysłany: 2008-10-14 15:26
Póki co jeszcze nie dotyczy mnie ten problem. Podobnie jak Paskievicz uważam, że zamieszkanie przed ślubem na próbę to świetne rozwiązanie. Ne sztuka być fajnym na neutralnym gruncie - trudniej sprawdzić się w zwykłej szarej rzeczywistości.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-10-14 18:37
Tez o decyzji wspolnego zamieszkania nie powiedzialam mamie od razu, a jak juz sie wygadalam, to reakcja byla niemal zadna, ot normalka :)
Wampgirl - z tego, co wiem, to w jednym pokoju w akademiku z facetem bys nie zamieszkala bez okazania stosownego papierka wskazujacego, ze jestescie malzenstwem.
Leeee... Ja chce z powrotem wkurzac sie na porozrzucane po pokoju skarpetki
"Nagość, phoszę państwa, jest demagogiczna, jest wphost socjalistyczna, bo i cóż by było, gdyby gmin odkhył, że nasza dupa taka sama?!"
Wysłany: 2008-10-14 19:20
Są pary żyjące w akademickich pokojach obok siebie i nie jest to dla nich wielką przeszkodą: i tak niemal cały czas poza zajęciami są razem, zresztą przecież nie ma aż tak dokładnych rewizji, żeby ktoś robił trudności.Jak się ma możliwości można wynająć mieszkanie.
Na razie nie myślę o tym zbyt poważnie, przed nami jeszcze długa i ciężka praca uczenia się siebie i osiągnięcia stabilizacji.
A teraz coś z innej beczki: Czy para złożona z osób o skrajnie różnych charakterach ma prawa bytu ( akcentuję przy tym dumę i upór jednej ze stron)?
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-10-15 11:12
[quote:076490aa05="Wampgirl"]Są pary żyjące w akademickich pokojach obok siebie i nie jest to dla nich wielką przeszkodą: i tak niemal cały czas poza zajęciami są razem, zresztą przecież nie ma aż tak dokładnych rewizji, żeby ktoś robił trudności.Jak się ma możliwości można wynająć mieszkanie.
Na razie nie myślę o tym zbyt poważnie, przed nami jeszcze długa i ciężka praca uczenia się siebie i osiągnięcia stabilizacji.
A teraz coś z innej beczki: Czy para złożona z osób o skrajnie różnych charakterach ma prawa bytu ( akcentuję przy tym dumę i upór jednej ze stron)?[/quote:076490aa05]
Oczywiście, że taka para może istnieć i w dodatku świetnie do siebie pasować na zasadzie wzajemnego uzupełniania się. Pamiętaj też, że przeciwieństwa się przyciągają. Kluczem jest tu wzajemna akceptacja. Np. Mój Luby i ja pochodzimy z dwóch bardzo różnych regionów Polski i mamy zupełnie inne zawody, dołącz do tego dwa silne charaktery i co? Wychodzi niezły galimatias? Otóż nie, potrafimy się świetnie dogadać, pomagamy sobie nawzajem i staramy się być sobie wsparciem. Bo tu nie chodzi o to czy ludzie o różnych osobowościach mogą do siebie pasować, a o to co ich łączy. Dlatego też tak ważnym jest, aby przed ślubem zamieszkać razem, bo cóż z tego, że ludzie będą mieli podobne charaktery, a po ślubie okarze się, że to podobieństwo dusz sprowadza się do nieudolności życiowej? To też jest ważne. Bo w tym akurat przypadku lepiej by było, żeby byli przeciwieństwami, bo zwyczajnie sobie nie poradzą, a to będzie doprowadzać do kłótni. Ja przynajmniej nie widzę, żadnych przeciwskazań dla par różniących się od siebie.
Zgłębiać siebie tak, żeby nie zapominać przy tym o innych, ale też, żeby dzięki temu móc zgłębiać ich...
Wysłany: 2008-10-15 16:39
Da się tak - ja i mój narzeczony jesteśmy doskonałym przykładem - ja jestem głupia, on fajny. A tak na serio - różnice nie mogą być zbyt duże, bo ludzie wtedy ze sobą walczą (wiem z doświadczenia). Mnie z moim ukochanym różni temperament (histeryczka kontra miły facet)
If you don't live for something, You'll die for nothing.
Wysłany: 2008-10-15 18:43
Koleżanko Estel, dlaczeho tak nisko siebie oceniasz?
A co sądzicie o związkoodpornych typach, który chcą z kimś być, mimo że są bardzo trudnymi i upartymi partnerami, którzy winę zasadniczo widzą tylko u drugiej strony? Czy doświadczenie kolejnych związków może ich czegoś nauczyć, np. kompromisu? Czy ludzie niestabilni emocjonalnie mają szansę się zmienić?
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-10-15 20:21
Może nie jestem zbyt dużym autorytetem jeśli chodzi o stabilność emocjonalną, ale mam absolutną pewność, że jak się chce to się da. Mnie wreszcie udało się znaleźć swój stały punkt, mimo iż jestem osobą bardzo trudną. Myślę, że cała magia tkwi w tej drugiej osobie, która bez względu na przeszkody, jest kimś na kształt fundamentu. Roztrzepańcy potrzebują takiej właśnie osoby i zakochują się w niej bez pamięci :)
If you don't live for something, You'll die for nothing.
Wysłany: 2008-10-15 22:15
wierze w miłość, nie w małżeństwo - jak zniknie każdy idzie w swoją stronę :wink:
nie miewam dobrych nastrojów !
Wysłany: 2008-10-15 22:44
Jak patrzę na innych "szczęśliwych" małżonków - 'to by nie chciał' :wink: przyzwyczajenie nie jest synonimem miłości a ustrój małżeństwa zabija wszystko. Na ustatkowanie przyjdzie czas po sześćdziesiątce :D
nie miewam dobrych nastrojów !
Wysłany: 2008-10-15 23:13
[quote:2495aa132f="GoopiaPeezda666"]Cóż ja uważam, że prawdziwa miłość między kobietą a mężczyzną rzecz jasna ma podłoże we wspólnych obowiązkach, zajęciach i umacnia się poprzez życie razem i pokonywanie trudności natury codziennej...
Miłość w romantycznym jej pojmowaniu mnie nie klepie zdecydowanie :lol: że tak se powiem.[/quote:2495aa132f]
se powiedz, klepnie Cię - taa romantiko a'la obowiązek :wink:
nie miewam dobrych nastrojów !
Wysłany: 2008-10-16 09:02
Droga Wampgirl zawsze twierdziłam, że nigdy, ale to nigdy nie będę z "pilotem oblatywaczem". Mojego skarba poznałam jako subtelnego chłopaka, który "muchy by nie skrzywdził", taki kochany misio wprost "do rany przyłóż". Jesteśmy szczęśliwą parą od 3 lat. Co jakiś czas dowiaduję się o jego niegdysiejszych licznych podbojach. Podobno "niestałość emocjonalna" to było jego drugie imię. A tu proszę, wszyscy jego starzy znajomi mówią do mnie: "coś ty mu zrobiła dziewczyno?". Podobno nastapił w nim zawrót o 180 stopni. Na ile jest to prawdą, nie umiem określić, bo przecież nie znałam go, kiedy był takim Casanovą. Jednak skoro jest tyle zbieżnych opinii, to coś musi w tym być. Jak zatem brzmi odpowiedź na Twoje pytanie? Po prostu "musi trafić kosa na kamień" i tyle.
Zgłębiać siebie tak, żeby nie zapominać przy tym o innych, ale też, żeby dzięki temu móc zgłębiać ich...
Wysłany: 2008-10-16 11:49
Interesujący przypadek. Zastanawiam się czy w niektórych przypadkach same dobre chęci i chwilowa fascynacja mogą przerodzić się w coś więcej.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-10-17 08:53
[quote:3d405267e1="Wampgirl"]Interesujący przypadek. Zastanawiam się czy w niektórych przypadkach same dobre chęci i chwilowa fascynacja mogą przerodzić się w coś więcej.[/quote:3d405267e1]
To co teraz napiszę, będzie brzmieć głupio i naiwnie, ale jest to prawdą. Nie wierzyłam nigdy w coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. No bo przecież kocha się kogoś za to jakim jest, a nie można tego wiedzieć, jak się kogoś pierwszy raz widzi. Było tak że chwilowo nie miałam się gdzie zaczepić i ktoś załatwił, że mnie Piotrek przenocuje jedną noc u siebie. Ale kiedy go poznałam i spojrzałam w jego oczy, wiedziałam, że to nie może się tak skończyć, że następnego dnia powiem dzięki, wyjdę i może kiedyś spotkamy się przypadkiem. Nie wiem czy to była intuicja, czy rzeczywiście to coś zwane miłością od pierwszego wejrzenia. Przegadaliśmy pół nocy, Piotrek powiedział, że mogę zostać tyle, ile będę chciała, a na drugi dzień poszłam do pracy i zachowywałam się jak jakaś naćpana. Nie wiem, to było dziwne, takie bardzo poruszające, dodawało mi niesamowitej energii. Jakieś 1,5 roku temu dowiedziałam się od Piotrka kolegi z pracy, że on miał tak samo. Wiele razy słyszałam, że jak się pozna tę drugą połówkę, to od razu to wiadomo. Też w to nie wierzyłam, a jednak, teraz to potwierdzam. Na początku też myślałm że to chwilowa fascynacja, że przejdzie, choć podświadomie czułam, że to jednak coś więcej. Więc nie jest ważne czy wydaje nam się, że to chilowe, bo może się okazać, że to jednak jest to, czego szukaliśmy przez całe życie. Pozdrawiam
Zgłębiać siebie tak, żeby nie zapominać przy tym o innych, ale też, żeby dzięki temu móc zgłębiać ich...
Wysłany: 2008-10-17 08:58
[quote:046b8c3484="GoopiaPeezda666"][quote:046b8c3484="Wampgirl"]Interesujący przypadek. Zastanawiam się czy w niektórych przypadkach same dobre chęci i chwilowa fascynacja mogą przerodzić się w coś więcej.[/quote:046b8c3484]
Od tego zwykle się zaczyna :lol:
Jeśli chodzi o zmiany jakie mogą zajść w człowieku przez związek to zależą one chyba od wieku i samej chęci zajścia takiej zmiany. Jednakże z perspektywy tego co już sobie oglądnęłam w życiu jestem zdania, że nie ma sensu zmieniać partnera na siłę. Ja nie wyobrażam sobie żebym miała wymagać od faceta zmiany charakteru no sorry widzą twe gały co bierzesz i nawet śmiem rzec, że taka zmiana jest nierealna, można "skorygować" pewne zachowania i przyzwyczajenia ukochanej osoby ale wymaganie pełnej metamorfozy jego osobowości jest wręcz nieetyczne.[/quote:046b8c3484]
Zgadzam się z Tobą, nie można na siłę kogoś zmieniać. Jeśli się kogoś kocha to za całokształt, bez swoich wad ta osoba byłaby innym człowiekiem. Poza tym każdy z nas ma wady, nie ma ideałów, trzeba więc sobie odpowiedzieć czy życzylibyśmy sobie, żeby też ktoś nas zmieniał. A prawda jest taka, że jeśli ktoś bardzo chce, to niektóre swoje cechy może zmienić, musi tylko popracować nad sobą. Należy też dodać, że kto z kim przystaje takim się staje, zmiany są wpisane w ewolucję intelektualną każdego człowieka. Ani się spojrzałam, a okazało się, że ja przejęłam pewne cechy Piotrka, a on moje.
Zgłębiać siebie tak, żeby nie zapominać przy tym o innych, ale też, żeby dzięki temu móc zgłębiać ich...
Wysłany: 2008-10-17 09:24
Przerabianie człowieka według swoich własnych oczekiwań jest niewykonalne ( chyba, że mamy do czynienia jednostka zdeterminowaną do tego, by ktoś ją na siłe "pokochał" i jest bez charakteru). Ale po co? Jesteśmy z człowiekiem, a nie z naszym jego wyobrażeniem. Chodzi o to, że niektórzy partnerzy wykazują cechy wybitnie związkoniszczące (upór, niezdrową dumę, drobiazgi są w stanie doprowadzić je do furii, a to może równać się zerwaniu jako pragnienie uniknięcia cierpienia) - Czy apodyktyczna jednostka jest w stanie dokonać pewnych korekt w obrębie panowania nad własnymi emocjami, a nie żyć w przeświadczeniu, że kocha, ale musi słyszeć tylko to co chce? Albo musi żyć w przeświadczeniu, że druga strona też kocha, bo inaczej zacznie się poważnie zastanawiać nad swoimi uczuciami? Taka miłość warunkowa?
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-10-18 13:26
[quote:292b4e21fc="Anji"][quote:292b4e21fc="Wampgirl"]Interesujący przypadek. Zastanawiam się czy w niektórych przypadkach same dobre chęci i chwilowa fascynacja mogą przerodzić się w coś więcej.[/quote:292b4e21fc]
To co teraz napiszę, będzie brzmieć głupio i naiwnie, ale jest to prawdą. Nie wierzyłam nigdy w coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. No bo przecież kocha się kogoś za to jakim jest, a nie można tego wiedzieć, jak się kogoś pierwszy raz widzi. Było tak że chwilowo nie miałam się gdzie zaczepić i ktoś załatwił, że mnie Piotrek przenocuje jedną noc u siebie. Ale kiedy go poznałam i spojrzałam w jego oczy, wiedziałam, że to nie może się tak skończyć, że następnego dnia powiem dzięki, wyjdę i może kiedyś spotkamy się przypadkiem. Nie wiem czy to była intuicja, czy rzeczywiście to coś zwane miłością od pierwszego wejrzenia. Przegadaliśmy pół nocy, Piotrek powiedział, że mogę zostać tyle, ile będę chciała, a na drugi dzień poszłam do pracy i zachowywałam się jak jakaś naćpana. Nie wiem, to było dziwne, takie bardzo poruszające, dodawało mi niesamowitej energii. Jakieś 1,5 roku temu dowiedziałam się od Piotrka kolegi z pracy, że on miał tak samo. Wiele razy słyszałam, że jak się pozna tę drugą połówkę, to od razu to wiadomo. Też w to nie wierzyłam, a jednak, teraz to potwierdzam. Na początku też myślałm że to chwilowa fascynacja, że przejdzie, choć podświadomie czułam, że to jednak coś więcej. Więc nie jest ważne czy wydaje nam się, że to chilowe, bo może się okazać, że to jednak jest to, czego szukaliśmy przez całe życie. Pozdrawiam[/quote:292b4e21fc]
dokładnie, ja też nigdy nie sądziłam, że taka zagorzała w "jestem sama i żaden facet nie bedzie mi potrzebny" jednostka jak ja będzie z uśmiechem na ustach gotować obiadki i czekać, aż Sylwek z pracy wróci. moi znajomi nie mogą dojść do siebie, że już ponad miesiąc z nim mieszkam i nie wyleciał jeszcze przez okno, czy policji u nas do uspakajania kłótni domowych nie było ;P
...I forgot to remember to forget... /johnny cash
Wysłany: 2008-10-20 08:33
dokładnie, ja też nigdy nie sądziłam, że taka zagorzała w "jestem sama i żaden facet nie bedzie mi potrzebny" jednostka jak ja będzie z uśmiechem na ustach gotować obiadki i czekać, aż Sylwek z pracy wróci. moi znajomi nie mogą dojść do siebie, że już ponad miesiąc z nim mieszkam i nie wyleciał jeszcze przez okno, czy policji u nas do uspakajania kłótni domowych nie było ;P
No witam koleżankę. Tak szczerze mówiąc, to jak Cię poznałam, zastanawiałam się ile ten wasz związek przetrwa, ale doradzałam też Novemu, żebście razem zamieszkali. Teraz zmieniłam postawę, widać, że mu zależy i to bardzo, ja go przynajmniej w takim stanie jeszcze nigdy nie widziałam, a przecież znamy się już jakiś kawałek czasu. Trzymam za Was kciuki.
Zgłębiać siebie tak, żeby nie zapominać przy tym o innych, ale też, żeby dzięki temu móc zgłębiać ich...
Wysłany: 2008-10-22 22:43
dlaczego uczucie miedzy dwojgiem ludzi musi byc zarejstrowane przez osoby trzecie. dlaczego w tym spoleczenstwie ludzie interesuja sie tym co jest miedzy para zakochanych. nikt nie zaglada w serca poszczegolnych ludzi wiec czemu zjednoczone serca maja sie deklarowac przed wszystkimi.
z tego co widze wybralbym kocia lape, ale to bardzo zle okreslenie. nikomu nie pozwole nadac mojemu zwiazkowi statusu. to bezczelne i ponizajace, ze dwoje ludzi szuka jakiegos rodzaju aprobaty dla zwiazku. jesli istnieje milosc to jest to uczucie wyjatkowe. nie powinno sie sprowadzac go do ceremoni jednakowej dla wszystkich.
Wysłany: 2008-10-22 22:46
Ładnie powiedziane. Widać, że wiesz o czym mówisz
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-10-22 22:49
kiedyś kiedyś kiedyś dawno dawno temu cały świat żył na kocią łapę i nikt problemu nie robił
Wczoraj przyszedł czas, aby już dziś pomyśleć rozsądnie o jutrze...