Wysłany: 2008-09-06 13:26
[quote:12c6aab816="Envy"]jak dobrze pójdzie znajde wystarczająco dobrze płatną prace żeby nie być niezależną finansowo od rodziców i mi wtedy będą mogli skoczyć :P[/quote:12c6aab816]
Wiesz, nie chodzi tyle o kasę (nie chcę wyprawiać wesela za pieniądze rodziców) co o relacje z rodziną (głownie rodziną chłopaka, bo moja mi więcej wybaczy . Dla mnie to ważne, żeby przyszli teściowie mnie lubili, dlatego wolę już się poświęcić i wziąć ten ślub kościelny... Nie utożsamiam się z religią katolicką i nie chodzę do kościoła, ale w Boga wierzę, więc myślę, że jakoś to przeżyję Poza tym, niektóre kościoły są naprawdę piękne, jak się jeszcze uda załatwić jakąś ładną muzykę i przekona księdza, żeby nie smęcił zbyt długo, to może wyjść z tego całkiem fajna, "klimatyczna" ceremonia :D
If life is a dream be afraid to wake up... You would wish to sleep again
Wysłany: 2008-09-06 18:25
Ja podobnie jak Nemesis ślub kościelny wziąłbym raczej dla kogoś niż dla siebie. Juz pomijając rodziców, mysle ze oni znają moje zdanie na ten temat. Zróbiłbym to dla mojej przyszłej wybranki jesliby tego sobie zyczyła, przyszłych dzieci by nie mialy przesrane w szkole i nie cierpiały za moje poglądy no i dla mojej babci jesli będzie jeszcze zyła, mysle ze troche moje poglądy mogłyby ją załamac, a bardzo kocham tę kobietę. Osobiscie wolałbym miec bardzo skromny slub (gdzies na łace, urzędnik i my.. a potem butelka dobrego wina przy gwiazdach) ale cos takiego załawtic jest jeszcze gorzej niz wielkie wesele za kilkanacie tysiecy złotych. Zobaczymy co z tego wyniknie nie planuje brac slubu przed 26 rokiem zycia więc mam jeszcze minimum 5 lat ale optymalnie pasowałaby mi trzydziestka Uwazam ze dopiero wtedy facet przestaje byc chłopcem a staje sie facetem z krwi i kosci :P[/i]
"W samym akcie oddania się złu nie ma jeszcze wykluczenia możliwości kochania" Anne Rice "Wampir Lestat"
Wysłany: 2008-09-06 18:44
[quote:e6fdb4e0df="sums"]nie planuje brac slubu przed 26 rokiem zycia więc mam jeszcze minimum 5 lat ale optymalnie pasowałaby mi trzydziestka Uwazam ze dopiero wtedy facet przestaje byc chłopcem a staje sie facetem z krwi i kosci :P[/i][/quote:e6fdb4e0df]
Ciekawe skąd o tym wiesz, skoro jeszcze 30-tu lat nie miałeś :P Raczej nie ma na to reguły. Niektórzy chłopcy już w wieku nastu lat są bardzo dojrzali, bo zmusiła ich do tego sytuacja życiowa, np. stracili rodziców i wychowują młodsze rodzeństwo... Zdarzają się i 50-latkowie, którzy zachowują się jak gówniarze :? Myślę że to kwestia indywidualna i nie ma czegoś takiego jak "odpowiedni wiek do zawarcia małżeństwa".
If life is a dream be afraid to wake up... You would wish to sleep again
Wysłany: 2008-09-07 09:46
Po ogólnym zachowaniu i tez prezencji zewnętrznej :P Moza ja po prostu spotykam takie osoby ale od około trzydziestki duzo moich znajomych naprawde z gówniarza przeistoczyło się w bardziej trzeźwo patrzące na swiat osoby. Hmm...chociazby patrząc na moich kuzynów czy wujków. Ja w chwili obecnej doskonale zadaje sobie sprawe ze momentami zachowuje sie jak gówniarz.Staram sie poprawic ale narazie ciezko z tym bo moje najblizsze otoczenie zachowuje sie podobnie. Ale pewnie z tego wyjdziemy kiedys :P
"W samym akcie oddania się złu nie ma jeszcze wykluczenia możliwości kochania" Anne Rice "Wampir Lestat"
Wysłany: 2008-09-07 18:37
Ważne, żeby kiedyś dojrzeć i móc stwierdzić, że jest się gotowym na związanie się z drugą osobą i na miarę możliwości pozostanie jej wiernym. Niedawno usłyszałam, że mężczyzna staje się dojrzały kiedy kocha. A kocha wtedy, kiedy jest gotowy podjąć odpowiedzialność za swoją kobietę. Ładnie brzmi, ciekawe w jakim stopniu przekłada się na rzeczywistość.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-09-23 16:49
uważam że życie na kocią łapę jest wygodne i pozwala dobrze poznać osobę z którą się żyje jednak czasem się dorasta do ślubu i mimo woli odpowiedzialności jaką on ze sobą niesie... Ja chyba właśnie dorosłam albo po prostu znalazłam swoją drugą połówkę...
"Istnieć znaczy zmieniać się, zmieniać się - to dojrzewać, dojrzewać zaś - to nieskonczenie tworzyć Samego Siebie..."
Wysłany: 2008-09-30 10:04
Ja uważam, że najpierw dobrze jest ze sobą pomieszkać, poznać swoje nawyki, charaktery, oraz zobaczyć jak to jest żyć razem bez pomocy rodziny. Dzięki temu szybko można zobaczyć czy z tą osobą chce się spędzić resztę życia i chce się brać ślub. Ja akurat jestem za cywilnym, ponieważ nie czuję się katoliczką, i taki mamy z Mężem:)
W rodzinie Męża jest stryjek mojego teścia-biskup....nie przyjechał na ślub, obraził się na nas....Wspaniały chrześcijanin:D
Wysłany: 2008-09-30 23:33
No nie wiem ale ,jak dla mnie to związanie się z drugą osobą i być jej wiernym a nie w miarę możliwości być wiernym w związku droga Wampgirl to bezapelacyjnie jedyny sposób udanego związku to podstawa :) nie ma odpowiedzialności bez wierności ... jestem pewien że myślisz podobnie jak ja :)
[img:ddcbe0bb30]http://www.clanofxymox.com/images/xydial.gif[/img:ddcbe0bb30]
Kochaj bliskich twemu sercu,tak szybko odchodzą...
Wysłany: 2008-10-01 19:50
Owszem, Hardkill. "Chłopak staje się mężczyzną, kiedy czuje się odpowiedzialny za swoją partnerkę". Zgadzacie się z tym?
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-10-01 20:02
ja oczywiście podpisuję się pod tym droga Wampgirl :) dodam jeszcze od siebie że ta odpowiedzialność spada na oboje w związku dwojga ludzi bez wyjątku , tak mi się wydaje aczkolwiek na partnerze przede wszystkim.
[img:94a8f4b721]http://www.clanofxymox.com/images/xydial.gif[/img:94a8f4b721]
Kochaj bliskich twemu sercu,tak szybko odchodzą...
Wysłany: 2008-10-03 18:59
przecież najważniejsza jest trwałość związku i jego szczęście.A czy ewentualny ślub kościelny lub cywilny co za różnica , ani ślub cywilny ani kościelny nie zagwarantuje nam pełni szczęścia w związku :P i jego trwałości... no tak w razie niepowodzenia w związku miej problemów przy rozwodzie po ślubie cywilnym :) ano jeszcze pozostaje wiara lub nie...a co kiedy jedno z partnerów jest wierzące a drugie nie ?... a chcą być ze sobą co wtedy ?...
[img:32e852b322]http://www.clanofxymox.com/images/xydial.gif[/img:32e852b322]
Kochaj bliskich twemu sercu,tak szybko odchodzą...
Wysłany: 2008-10-03 19:47
taa... jakie to proste :P kto by pomyślał że to takie łatwe :) no dobra... więc ci co chcą ślub kościelny to go wezmą i ta i tak :) a ci którzy chcą ślub cywilny to go wezmą i tak i tak.No i pozostaje nam związek w konkubinacie . To poco taa... dyskusja skoro wszystko wiadomo ? >... i wszyscy wiedzą co robić i jak postępować ... :)
[img:f2db14f4ec]http://www.clanofxymox.com/images/xydial.gif[/img:f2db14f4ec]
Kochaj bliskich twemu sercu,tak szybko odchodzą...
Wysłany: 2008-10-04 08:42
taaa... żeby nudno nie było :P można i tak :D
[img:453234626e]http://www.clanofxymox.com/images/xydial.gif[/img:453234626e]
Kochaj bliskich twemu sercu,tak szybko odchodzą...
Wysłany: 2008-10-08 11:26
A u mnie to było tak, że w dniu kiedy się poznaliśmy, to i razem zamieszkaliśmy. Kiedy po 4 miesiącach zaczęliśmy być razem, to przeprowadzka byłaby bezsensem. Ale i tak zawsze twierdziłam, że zanim postanowię się wyjść za kogoś za mąż, to żeby się upewnić muszę z tym kimś zamieszkać. I tak 11.09.08 minęły 3 lata od naszego poznania (tudzież wspólnego zamieszkania). Dodam jeszcze, że w 4 miesiące od początku naszego związku mój facet mi się oświadczył. Cudowna chwila. Ale wiecie u nas od samego początku "widziały gały co brały", więc nie było tu mowy o zawodzie miłosnym. Dobrze nam ze sobą, choć nadal jest to "kocia łapa". Wszystkim polecam, żeby przed słowem "tak" obojętnie, czy wypowiedzianym w kościele, czy USC wpierw zamieszkali razem- to jest prawdziwa próba i niekażdy związek wychodzi z niej cało. Te, które po niej się rozpadają, prawdopodobnie doprowadziłyby do rozwodu, gdyby wcześniej było zawarte małżeństwo.
Zgłębiać siebie tak, żeby nie zapominać przy tym o innych, ale też, żeby dzięki temu móc zgłębiać ich...
Wysłany: 2008-10-08 17:57
Szybko. Sama mało poważnie potraktowałam wyznanie miłosne mojego obecnego faceta, które odbyło się po nieco ponad 3 miesiącach znajomości. Trzeba dobrze poznać człowieka, zanim będzie się w stanie cokolwiek stwierdzić. Dochodzi do tego kwestia sytuacji i okoliczności - wiadomo, że człowiek zachowuje się różnie w poszczególnych sytuacjach; inny jest na spacerze, inny w domu - w relacjach z bliskimi, w pracy itp. To nie wyścigi, tu nie ma pośpiechu.
Niemniej jednak powodzenia życzę :)
Nie myślałam poważnie o małżeństwie. Uważam to za (ewentualną) i bardzo odległą perspektywę. Ślub kościelny w ogóle do mnie nie trafia, nie wiem czy potrafiłabym oprzeć się presji rodziny - choć z pewnością podjęłabym taką próbę. Jestem zdania, że obrzęd/sakrament nie ma sensu jeśli w głębi duszy się go nie chce/ nie uznaje / nie czuje się gotowym do jego przyjęcia.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-10-09 09:39
Wampgirl, rzeczywiście to było bardzo szybko, ja sama w tamtym momencie (oświadczyn) zdrętwiałam, bo nie wiedziałam, czy on jaja sobie robi, czy mówi to na poważnie. Okazało się, że był śmiertelnie poważny. A przypominam, że mieszkaliśmy wtedy razem już 8 miesięcy, więc znaliśmy już swoje przyzwyczajenia, różne zachowania- w zależności od sytuacji itd. Dlatego u nas wyszło to tak szybko, zwyczjanie, mielismy już pewność- zdążyliśmy się bardzo dobrze poznać. A skoro do tej pory trwamy w tym narzeczeństwie, to znaczy, że nie jest ono pomyłką, tak mi się wydaje przynajmniej.
Zgłębiać siebie tak, żeby nie zapominać przy tym o innych, ale też, żeby dzięki temu móc zgłębiać ich...
Wysłany: 2008-10-09 19:25
A co na to rodzina, znajomi?
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-10-13 10:38
Znajomi? Jak najbardziej są za. Twierdzą, że od samego początku, jak tylko się poznaliśmy, to wiedzieli, że to się musi tak skończyć. Rodzina? Uwielbia mojego faceta i nie ma nic przeciwko. A jego rodzina? to samo. Ostatnimi czasy rodzice (z obu stron) tylko naciskają, żebyśmy przeszli już do nastepnego teapu
Zgłębiać siebie tak, żeby nie zapominać przy tym o innych, ale też, żeby dzięki temu móc zgłębiać ich...
Wysłany: 2008-10-13 15:57
To zazdroszczę. Nie wiem jak moi zareagowaliby gdybym np. w trakcie studiów miała ochotę zamieszkać w jednym akademiku z moim facetem. Nie sądzę, że byłaby jakakolwiek możliwość przegadania ich.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-10-14 12:44
[quote:27f0710719="Wampgirl"]To zazdroszczę. Nie wiem jak moi zareagowaliby gdybym np. w trakcie studiów miała ochotę zamieszkać w jednym akademiku z moim facetem. Nie sądzę, że byłaby jakakolwiek możliwość przegadania ich.[/quote:27f0710719]
Oj wiesz, to nie było do końca tak, że oni wiedzieli od samego początku (tzn. moi rodzice). Na początku wiedzieli, że poznałam fajnego chłopaka, dużo opowiadałam o nim (jeszcze nie bylismy wtedy razem), potem żaliłam się na współlokatorów i po roku (kiedy już znali i lubili mojego faceta) powiedziałam, że postanowiliśmy zamieszkać razem, bo nam się to bardziej opłaca, tym bardziej, że i tak na noc często zostajemy u siebie, a jesteśmy wykończeni użeraniem się ze współlokatorami, którzy są nie w porządku. Podziałało, nic nie mieli przeciw. Bo widzisz z rodzicami czasami trzeba ostrożnie, wpierw oswoić ich z sytuacją i sprawić, ażeby sami zapragnęli tego, czego Ty chcesz. Spróbuj mojego sposobu, nie ręczę, że w Twoim przypadku się uda, ale kto wie? Nic przecież nie tracisz
Zgłębiać siebie tak, żeby nie zapominać przy tym o innych, ale też, żeby dzięki temu móc zgłębiać ich...