Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin

Apostazja - czy to ma sens?. Strona: 4

Re: Apostazja - czy to ma sens? Wysłany: 2009-12-17 23:15

[quote:74eb5d0f9b="Pan"]KostucHu, czy gdy Cię wbrew woli obrzucą śnieżkami, też zmieniają Ci wiarę?[/quote:74eb5d0f9b]
Nikt mi nie zmienia wiary tylko narzuca swoją wolę bym był obrzuconym śniegiem. Mój sprzeciw w tym momencie polegałby na otrzepaniu się z resztek rozbitej śnieżki :)


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2009-12-18 11:10

Wychodzi na to, że apostatę od ateisty odróżnia posiadanie dokumentu nabytego drogą fizycznej rezygnacji (skreślenie z ksiąg kościelnych), celebrowanej z wypiętą piersią na oczach zgromadzonych z parafii.
Jeśli faktycznie ktoś potrzebuje dokumentu rezygnacji z kościoła, dla potwierdzenia swego ateizmu no to żal. Richard Dawkins - autor książki Bóg Urojony - nie jest przecież apostatą. Ateizm to nic innego jak zdrowy rozsądek niezakłócony religią.


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2009-12-18 17:50

To nie jest tylko kwestia posiadania papiera. Jak się zakocha w katoliczce, to bez tego papieru lub bierzmowania nie spełnisz jej marzenia przyklęknięcia przed ołtarzem (oczywiście mając ten papier to już nie jest ślub kościelny tylko mieszany, ale procedura różni się tylko szczegółem w przysiędze). Więc w kwestiach praktycznych ma to zastosowanie. Poza tym wszyscy narzekają zawsze, że te 95% katolików w Polsce to fikcja, ale nikt nie ruszy dupy, żeby ten odsetek oficjalnie zmienić.


Co nas nie zabije, to nas sponiewiera.


Wysłany: 2009-12-18 20:25

O matko, czy Ty juz nie potrafisz raz sie nie przyczepić do jednego słówka? Na prawdę nie rozumiesz, że czasami się używa uproszczeń? Koniecznie muszę wyszukiwać dokładnych danych o tym ilu się deklaruje jako osoba wierząca?


Co nas nie zabije, to nas sponiewiera.


Wysłany: 2009-12-18 23:59

Żebyś mógł porozmawiać z ateistą bez nienawiści i wulgarnego prostactwa? Mi sie zdaje, że już mozesz tylko musisz trafić na MYŚLĄCEGO ateiste, który jest ateistą bo to przemyślał i wyrobił sobie swoje zdanie na podstawie własnych przemyśleń i informacji, które zdobył. Najagresywniejsi tak ogólnie to są Ci, którzy nie mają argumentów Z atesitami też tak jest, jeśli jest ateistą bo "słucha szatańskiego black metalu i jest zuuuyyyy i mhhrooczny i nie wierzy w boga bo słucha metalu" no to sie dziwisz, że agresją się to kończy?
Wybaczcie, troche nie na temat tego tematu na forum ale ostatnie pytanie mojego przedmówcy mnie zaintrygowało.


jedyne co mi przychodzi do głowy to chyba "żyj i daj żyć innym" ;p takie najsensowniejsze jak dla mnie i co najbardziej do mnie trafia ;p


Wysłany: 2009-12-19 11:10

Ja jestem agresywny. Wiecie co? Wszyscy tutaj po prostu się boją powiedzieć wprost idiocie, że jest idiotą takim jak Pan, bo na normalnych forach jest moderacja i wycieczki osobiste są eliminowane. Ale jak taki kretyn, który całe swoje życie spędza odpisując wszystkim po kolei ad persona + bezsensowne chwytanie za słówka i jeszcze uważa, że to są jakieś argumenty, to po prostu należy mu się w ryj, ale że zasłania się internetem, to nie może dostać, więc niech chociaż poczuje się w jakiś sposób dotknięty. Ilekroć coś napiszę, widzę tylko tego młotka jak pisze jakieś bezcelowe wywody o mojej ortografii i stylistyce, tworzy jakieś z dupy psu wyjęte teorie o tym, co ja myślę i jeszcze mi mówi żebym był spokojny. Nie będę spokojny dopóki tego idioty ktoś nie wyjebie z tego forum. Albo niech wyjebią mnie i tyle.


Co nas nie zabije, to nas sponiewiera.


Wysłany: 2009-12-19 11:11

No tu się zgodzę, że religia ma znacznie większe doświadczenie niż współcześni młodzi ateiści. Ale to nie oznacza przewagi bo niby przewagi w czym? w opowiadaniu fantastycznych historii o kimś kogo nie widzimy, nie czujemy jego dotyku, zapachu ani nie słyszymy głosu? Jeśli o to chodzi to faktycznie ma religia niesamowite doświadczenie
No i zgodzę się z Twoim stwierdzeniem że ateizm młodociacnych metali jest taki jak go określiłeś. Trochę mnie to jednak boli że oni kierują się nienawiścią do religii a nie własnym myśleniem, no ale ludzi nie zdołam naprawić. Ale nie uogulniajmy tego Ja jestem ateistą i młodym (? ... chyba 22 lata to sie chyba jeszcze zaliczam do grona młodych ) i słucham metalu W rozmowach na te tematy staram się ROZMAWIAĆ, DYSKUTOWAĆ, zamiast być agresywnym i prowadzić zawody "kto głośniej".
Z tym przekładaniem błędów chrześcijaństwa na ateizm też się zgodzę ... w ogóle jak dla mnie to bzdurne jest takie poczynanie Ateizm powinien być osobnym nurtem myślowym niezależnym od Teizmu (nie wierzysz i tyle, masz swoje poglądy na świat które Ci się wydają racjonalniejsze tak samo jak kościołowi ich tezy się wydają racjonalniejsze i tyle), jednak wielu młodych niestety tego nie dostrzega i odbiera Ateizm jako broń przeciwko kościołowi...
Ja mam takie podejście do tego że jeśli ktoś wierzy i mu to w czymś pomaga, czuje się bezpieczniejszy, widzi większy sens w życiu, to czemu mu tego zabraniać? Odbierając mu wiarę można mu krzywdę zrobić, bo zmienia mu się cały światopogląd. Słyszałem taki pogląd że Ateista już z samej teorii powinien walczyć z religią... widocznie ja jestem tolerancyjną odmianą Ateisty


jedyne co mi przychodzi do głowy to chyba "żyj i daj żyć innym" ;p takie najsensowniejsze jak dla mnie i co najbardziej do mnie trafia ;p


Wysłany: 2009-12-19 13:56

[quote:d00ea1bbaa="Grizzdow"]
No tu się zgodzę, że religia ma znacznie większe doświadczenie niż współcześni młodzi ateiści. Ale to nie oznacza przewagi bo niby przewagi w czym? w opowiadaniu fantastycznych historii o kimś kogo nie widzimy, nie czujemy jego dotyku, zapachu ani nie słyszymy głosu? Jeśli o to chodzi to faktycznie ma religia niesamowite doświadczenie [/quote:d00ea1bbaa]
Doświadczenie to, obejmuje spory kawałek czasu, żywoty wybitnych myślicieli etc. W porównaniu do tego czym może pochwalić się dwudziestolatek?? Owe historie o których wspominasz to właśnie wiara :D
Możesz powiedzieć, że kochasz, ale czy możesz to udowodnić?? Wiara tylko w materialne aspekty rzeczywistości jest chyba troszeczkę uproszczona, zważając na to jaki mały procent wiedzy na ten temat posiadamy (reszta to czysta metafizyka) :wink:
[quote:d00ea1bbaa="Grizzdow"]
Z tym przekładaniem błędów chrześcijaństwa na ateizm też się zgodzę ... w ogóle jak dla mnie to bzdurne jest takie poczynanie Ateizm powinien być osobnym nurtem myślowym niezależnym od Teizmu (nie wierzysz i tyle, masz swoje poglądy na świat które Ci się wydają racjonalniejsze tak samo jak kościołowi ich tezy się wydają racjonalniejsze i tyle), jednak wielu młodych niestety tego nie dostrzega i odbiera Ateizm jako broń przeciwko kościołowi...[/quote:d00ea1bbaa]
Jak dla mnie ateizm jest nierozerwalnie związany z teizmem. Schemat obu religii jest niemal identyczny, z wyjątkiem określenia znaczenia słowa "Bóg". Ateizm odnosi się do rozsądku i racjonalnego myślenia, nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele wspólnego ma chociażby z religią rzymskokatolicką, w której te zasady też są ważne. Porównując do siebie te dwie religie, zauważyć można że w gruncie rzeczy zasady moralne, przez nie założone kierują się ku jednemu.
[quote:d00ea1bbaa="Grizzdow"]
Ja mam takie podejście do tego że jeśli ktoś wierzy i mu to w czymś pomaga, czuje się bezpieczniejszy, widzi większy sens w życiu, to czemu mu tego zabraniać? Odbierając mu wiarę można mu krzywdę zrobić, bo zmienia mu się cały światopogląd. Słyszałem taki pogląd że Ateista już z samej teorii powinien walczyć z religią... widocznie ja jestem tolerancyjną odmianą Ateisty [/quote:d00ea1bbaa]
Każdy człowiek wierzy, pytanie tylko w co?? Jeden w Boga osobowego, inny w naukę, a jeszcze inny w banknoty PLN. Ów cytat pochodzi o ile się nie mylę z jednej z książek Dawkinsa. Wyrocznią to on nie jest.


Dum Deus calculat, mundus fit.


Wysłany: 2009-12-19 14:32

No tak, każdy w coś wierzy, tylko że można wierzyć w znacznie bardziej ... hmm ... racjonalne kwestie ja przykładowo wierzę w to, że jeśli mi się uda założyć rodzinę to będę w stanie jej zapewnić dobre warunki do życia, żeby nie musieć się niczego wstydzić, żeby dzieci moje były czyste i miały co jeść. Ja w siebie wierzę i w swoje siły. Po co mi wiara w kogoś kto mi nie pomoże w żaden sposób?
hmm robisz też chyba błąd nazywając ateizm czy teizm religią to nie są religie tylko ... poglądy stosunek do istnienia boga ... czy coś w tym stylu ale to nie jest religia religia to te całe buddyzmy, chrześcijaństwo i inne takie. No i w tym sensie ateizm jest związany z teizmem bo chodzi o osobę boga, jedni w to nie wierzą a drudzy wierzą ale po co mieszać czy łączyć czy też utożsamiać teizm z ateizmem? to że teiści głoszą żeby się miłować i ateiści w sumie też bo racjonalnie myśląc dobrze jest się miłować to nie oznacza że są one powiązane mają podobne niektóre kwestie ale wynikają one z jakby innych podstaw ... no może nawet z podobnych bardzo co nie oznacza i tak że można je utożsamiać ze sobą.
A co do tego doświadczenia Taki dwudziestolatek nie może korzystać z wiedzy swoich poprzedników? Księża też w pewnym okresie życia są dwudziestolatkami i też korzystają z wiedzy swych poprzedników, tak samo ateiści mogą korzystać z wiedzy swoich poprzedników... a że wiele z nich tego nie robi ... no to już inna kwestia niestety :/
TEż się spytałeś jak udowodnię to że kocham. Udowodnię to swoim poczytaniem miłość nie musi się opierać tylko na wierze w to że kocham bez żadnych dowodów moje poczynania są na to dowodem to że kobieta może przy mnie czuć się bezpieczna i rozumiana, że w razie potrzeby otrzyma wsparcie i moje ciepło. Dla tego wzmianka o miłości jest dla mnie bez wartości jeśli chodzi o temat rozmowy
No i też inna kwestia że te historie o których wcześniej napisałem że to właśnie wiara najprostrze wytłumaczenie wierzących ludzi właśnie na tym polega wiara że się wierzy mimo wszystko ale czy taki wierzący się kiedyś zastanawiał w to czy to co w biblii jest napisane ma sens? i czy w ogóle to co kościół głosi ma sens? o niesieniu dobra to faktycznie ma to sens ale po co do tego dodawać jakieś niestworzone historie?


jedyne co mi przychodzi do głowy to chyba "żyj i daj żyć innym" ;p takie najsensowniejsze jak dla mnie i co najbardziej do mnie trafia ;p


Wysłany: 2009-12-19 16:36

[quote:e675b833de="Grizzdow"]
No tak, każdy w coś wierzy, tylko że można wierzyć w znacznie bardziej ... hmm ... racjonalne kwestie (...) Ja w siebie wierzę i w swoje siły.[/quote:e675b833de]
Nie widzę w tym racjonalności. Bez obrazy ale wiara w ludzi, że zawsze postąpią dobrze zalatuje delikatnie naiwnością. Nikt do końca nie zna samego siebie, możemy zakładać jak zachowamy się w określonej sytuacji, ale to jedynie przypuszczenia oparte na wrażeniach. Rzeczywistość może spłatać figla i wtedy nazwałbyś siebie hipokrytą??
[quote:e675b833de="Grizzdow"]
Po co mi wiara w kogoś kto mi nie pomoże w żaden sposób? [/quote:e675b833de]
A skąd ta pewność?? Sam napisałeś, że Bóg może być celem życia, czy to nie jest pomoc?? Jeżeli masz na myśli materialną pomoc, to chyba faktycznie nie trafiłeś, lepiej uwierz w "Caritas" :D
Bóg oprócz tego że jest celem dążenia ludzi, daje poznać zasady, których przestrzeganie zbliża nas do doskonałości. Wiedza co jest złe a co dobre to bardzo duża pomoc.
[quote:e675b833de="Grizzdow"]
hmm robisz też chyba błąd nazywając ateizm czy teizm religią to nie są religie tylko ... poglądy stosunek do istnienia boga ... czy coś w tym stylu ale to nie jest religia religia to te całe buddyzmy, chrześcijaństwo i inne takie. No i w tym sensie ateizm jest związany z teizmem bo chodzi o osobę boga, jedni w to nie wierzą a drudzy wierzą ale po co mieszać czy łączyć czy też utożsamiać teizm z ateizmem?[/quote:e675b833de]
Definicja ateizmu jawnie opisuje, że jest to wiara w "coś" więc nie ma się o co spierać. Wcześniej pokazałem tobie że konstrukcyjnie ateizm nie różni się od chrześcijaństwa, a wręcz z niego czerpie, jednocześnie się wszystkiego wypierając :D
[quote:e675b833de="Grizzdow"]
to że teiści głoszą żeby się miłować i ateiści w sumie też bo racjonalnie myśląc dobrze jest się miłować to nie oznacza że są one powiązane mają podobne niektóre kwestie ale wynikają one z jakby innych podstaw ... no może nawet z podobnych bardzo co nie oznacza i tak że można je utożsamiać ze sobą.[/quote:e675b833de]
Aha to teiści racjonalnie nie myślą tak?? Bardzo ciekawe spostrzeżenie :D Racjonalizmem raczej nie zalatuje. O to chodzi, że wzajemne miłowanie się, ma podstawy w religii chrześcijańskiej czy innej, a ateizm zostawia furtkę otwartą dla nadużyć, gdyż "dobro" i "zło" nie są jasno zdefiniowane.
[quote:e675b833de="Grizzdow"]
A co do tego doświadczenia Taki dwudziestolatek nie może korzystać z wiedzy swoich poprzedników? Księża też w pewnym okresie życia są dwudziestolatkami i też korzystają z wiedzy swych poprzedników, tak samo ateiści mogą korzystać z wiedzy swoich poprzedników... a że wiele z nich tego nie robi ... no to już inna kwestia niestety :/ [/quote:e675b833de]
Jak widać po młodych gniewnych ateistach, raczej przybytek wiedzy mają głęboko gdzieś, gdyż odrzucają niektóre wartości moralne po to by później dojść do tych samych wniosków i nazwać to ateizmem :D
[quote:e675b833de="Grizzdow"]
TEż się spytałeś jak udowodnię to że kocham. Udowodnię to swoim poczytaniem miłość nie musi się opierać tylko na wierze w to że kocham bez żadnych dowodów moje poczynania są na to dowodem to ż
e kobieta może przy mnie czuć się bezpieczna i rozumiana, że w razie potrzeby otrzyma wsparcie i moje ciepło. Dla tego wzmianka o miłości jest dla mnie bez wartości jeśli chodzi o temat rozmowy [/quote:e675b833de]
Miłości nie można zmierzyć, zbadać i zważyć. Każdy uczynek wbrew "definicji" miłości jaka przytoczyć chcesz, będzie znakiem że jej nie odczuwasz??
[quote:e675b833de="Grizzdow"]
No i też inna kwestia że te historie o których wcześniej napisałem że to właśnie wiara najprostrze wytłumaczenie wierzących ludzi właśnie na tym polega wiara że się wierzy mimo wszystko [/quote:e675b833de]
Co za herezje wypisujesz?? Wierzący wierzy nie dlatego, że gdzieś tak napisano, lecz dlatego, że to co napisano ma realny wpływ na jego życie, pozwala zbliżyć się do doskonałości. naiwne i bezrozumne postrzeganie z twojej strony :wink:
[quote:e675b833de="Grizzdow"]
ale czy taki wierzący się kiedyś zastanawiał w to czy to co w biblii jest napisane ma sens? i czy w ogóle to co kościół głosi ma sens? o niesieniu dobra to faktycznie ma to sens ale po co do tego dodawać jakieś niestworzone historie? [/quote:e675b833de]
Wierzący zawsze się zastanawia i zawsze podejmuje jakiś wybór, decyzję. Różnica polega na tym, że wierzący w Boga wybiera między tym co dobre a co złe nie tylko dla niego. Niestworzona historią może być również to że wszechświat powstał z niczego :D


Dum Deus calculat, mundus fit.


Wysłany: 2009-12-20 10:25

Dziecko. Jak byś pisał coś poza ortograficznymi pierdołami, dostałbyś w odpowiedzi argumenty, a tak to możesz dostać jak powiedziałem - w ryj. Bo tylko tyle można dostać za darmo. Dostałeś jasne stwierdzenie do czego w najprostszym przypadku przydaje się papier o apostazji. Napisałeś jakieś głupoty. Napisałem PRAWDĘ o statystykach na temat wiary w Polsce, ty jedynie dopisałeś nieistotną w tej kwestii statystykę, która jedynie dzieli tych "katolików" na praktykujących i niepraktykujących, co w zasadzie potwierdza mój argument, podczas gdy tobie wydaje się, że to jest jakiś kontrargument. Tak jak powiedziałem - z dupy psu wyjęte.
A to właśnie to o czym się mówi jest istotne, bo to wpływa na świadomość ludzi. "95% katolików, to i ja ochrzczę swoje dziecko, bo będą mówić". Tylko po co? Skoro sam nie wierzy? Lepiej żeby dokonał apostazji i pozwolił dziecku zadecydować samemu. Niż robił coś, do czego nie jest nawet zdolny.
W zasadzie nie zasługujesz na tak pokojowego posta. Nie zasługujesz na argumenty, bo znowu znajdziesz sobie błąd ortograficzny z którego wywnioskujesz, że mój argument jest błędny i co ciekawe zapewne mój argument oznacza zupełnie coś innego niż zamierzyłem. Ale tak to jest jak się nie umie czytać i nie ma się odrobiny tolerancji dla człowieka umęczonego pracą, który wieczorem chce sobie coś napisać.
I nawet nie próbuj ponownie przekręcać moich słów. Bo znowu pojadę jak z psim gównem, bo widzę, e tutaj jednak można. Jak się nie odpierdolisz, to Będę jeździł aż mi klawiatura zdechnie.

PS: I lepiej się zastanów, bo tak jak napisałem nikt tego nie mówi otwarcie tutaj, ale od kiedy się zarejestrowałem, nie spotkałem nikogo, kto poza forum określiłby cię jako osobę jak to sam określiłeś "zdrową". A z paroma osobami już ten temat poruszałem. Piszę to szczerze.


Co nas nie zabije, to nas sponiewiera.


Wysłany: 2009-12-21 06:32

FreddyKruger
przestań kozaczyć, i nie rób szamba z tego forum


Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...


Wysłany: 2009-12-28 19:30 Zmieniony: 2009-12-28 20:28

Wracając do tematu: ja zamierzam zostać apostatą z kilku powodów:

a)obcowanie z obłudą katolików (onegdaj dużo się udzielałem w Kościele) spowodowało we mnie niechęć do instytucji kościelnej. Ta forma organizacji ludzi nie odpowiada mi, tedy chcę również "formalnie" przypieczętować swój sprzeciw poprzez wypisanie się z formalnego rejestru katolików. Chcę także mieć poczucie, że nie jestem uwzględniany w odpowiedzialności zbiorowej katolików, kiedy Kościół np. dopuszcza się nadużyć politycznych, społecznych czy zwyczajnie ideologicznych (że nie wspomnę o zafiksowanej roli pieniądza w Kościele Katolickim).

Moja niechęć wynika z obcowania ze zbyt wielką ilością zakłamanych katolików. Co nie znaczy oczywiście, że zachodzi równość: " każdy katolik=zakłamanie" (żadnych kwantyfikatorów generalnych! XD)

b)wspomniana kwestia formalności: odpowiada to w Kościele powszechnym (sic!) gloryfikowaniu przeciętności (sic!) i wmawianiu, że PRAWDZIWĄ indywidualność zyskuje się będąc członkiem trzódki (wspólnoty mogą być dla kogoś fajne i rozwojowe, ale na co poetyckie łgarstwa?).

c)tak często wybijające się pragnienie kleru, aby mieć jak najliczniejszą trzódkę, bez baczenia na jednostki "wahające się". Przejawia się tutaj też buńczuczność kleru: ufa, że samo referowanie dogmatów (za sprawą różnorakiej retoryki) gwarantuje im moc utwierdzania ludzi w wierze. Otóż - nie musi. Ale wtedy taki ktoś, kto to zauważy, może zostać osamotniony w obrębie wspólnoty, która rzekomo konstytuuje jego wiarę, indywidualność, jego tożsamość jako katolika.


Uznałem, że Bóg to wytwór jeno kulturowy (wszak wizje jego zmieniały się wraz z wynikami kolejnych intelektualnych zabaw dość słabo licznej części społeczeństwa - choćby kwestia interpolacji filioque i sobory, które, uważam, paradoksalnie są jednym z najkorzystniejszych, trafnych i ważnych elementów Kościoła) , ale o tym nie ma co tutaj dyskutować (NALEGAM, to tylko moja opinia).


Co cię nie zabije, to cię wkurwi


Wysłany: 2010-01-05 21:05 Zmieniony: 2010-01-05 21:54

Jestem konsekwentny, ponieważ bazuję na przesłankach właściwych tylko mojej biografii i wyprowadzam z nich decyzje, które sprawiają, że czuję się autentyczny, uczciwy intelektualnie, etc.
Gdybym chciał się wyróżniać, nosiłbym na plecach transparent z napisem "JESTEM ATEISTĄ I APOSTATĄ", albo po prostu ubierałbym jaskrawe odzienie. Nie zamierzam obnosić się z niczym. No ale Ty wiesz lepiej, co?
Co bym zrobił z obłudnymi apostatami? Wyzwałbym ich od hipokrytów i kabotyńskich palantów, a co?

Co do terroru mniejszości, to wyrwałeś z kontekstu. Cały czas mówiłem, że chodzi o MOJE partycypowanie w odpowiedzialności zbiorowej.

Nie projektuj na mnie pragnienia zrzeszania się.

[quote:d509fa8567="Pan"]Człowiek uznany za mężczyznę, członka rodziny, czyjegoś sąsiada, by BYĆ indywidualną jednostką musi się wykastrować, wybić rodzinę i zostać bezdomnym? [/quote:d509fa8567]

Mówiłem o samotności, nie o jakichś wulgarnych ograniczeniach.

[quote:d509fa8567="Pan"]Czy żeby polemizować naprawdę trzeba wcześniej zupełnie wypaczyć zdanie oponenta? :)
Wiara nie polega na uzasadnieniu i nie polega na uzasadnianiu tak długo, aż wierzący przestanie zauważać, że to wciąż wiara. :) [/quote:d509fa8567]

Oczywiście, że nie polega na uzasadnianiu, ale ludzie, którzy mnie utwierdzili w słuszności odejścia od Kościoła, WIEDZIELI, że TRZEBA WIERZYĆ. Nie piłem zresztą do zaplecza teoretycznego mojego "oponenta", a do pewnych mechanizmów.

Opierając się na dogmacie lub mając mniej niż dogmat. :)

JA uznałem, to MOJA decyzja podparta wyłącznie moimi refleksjami i przemyśleniami. Nie zależy mi, aby ktokolwiek robił tak samo jak ja.
Indywidualny namysł poprzedzający decyzję nazywasz dogmatem? Ciekawe, mówiłem coś o Twojej nierzetelności w używaniu pojęć? ;]


Nie widzisz, że to wszystko jest zrelatywizowane do moich doświadczeń, do moich osądów, do których mam pełne prawo? Mam prawo odbierać mechanizmy Kościoła jako opresyjne dla MNIE. Mam po prostu odwagę (i podstawy, o których nie chcę mówić, bo to moja prywatność), żeby nie ufać zbiorowości. Nie zależy mi ani na poklasku, ani na uznaniu, ani na zdobyciu wroga, aby móc lepiej się dookreślić (damn!). W tym kontekście chodzi mi tylko i wyłącznie o siebie, bo wiem, że sobie z tym poradzę nie krzywdząc innych (uczuciowo).

Aha, co tutaj rozumiesz przez semantykę? Węszę potoczne rozumienie przez Ciebie używanych przez siebie słów ("Mniej symboliki, więcej semantyki". Wspomniane zdanie jest nonsensowne, gdyby starać się je rzetelnie zrozumieć. Jeżeli chcesz, żebym ze swojej strony to dokładniej wyjaśnił - masz priv albo mój numer gg).

Odpowiedz tylko na moje pytanie dotyczące "semantyki". Ładnie proszę. Później - nie rozmawiam z Tobą, bo jesteś napastliwy (co potem przechodzi na mnie i źle się z tym czuję :P), miotasz inwektywami, do tego ewidentnie wierzysz w Boga (, co uposaża Cię w przykrą pychę.

Koniec rozmowy z Panem. Żegnam.


Co cię nie zabije, to cię wkurwi


Wysłany: 2010-01-05 21:53 Zmieniony: 2010-01-05 21:54

Hmm ciekawe. Od kiedy wiara w "cokolwiek" zaczęła uposażać w pychę? To samo można powiedzieć o Tobie


Dum Deus calculat, mundus fit.


Wysłany: 2010-01-05 21:57 Zmieniony: 2010-01-05 22:06

[quote:5a42174a21="Woland"]Hmm ciekawe. Od kiedy wiara w "cokolwiek" zaczęła uposażać w pychę? To samo można powiedzieć o Tobie [/quote:5a42174a21]

Wtedy, kiedy dyskryminuje się interlokutora głównie z tego tytułu, że nie podziela jego wyjściowych założeń. "Pycha" - czyli "JA WIEM!", ponieważ WIERZĘ (w cokolwiek). Ja zaś nie uważam, że "wiem" - raczej się po prostu bronię ( i nie, nie robię z siebie męczennika, po prostu nie zależy mi na tym, aby "wygrywać spory"), whatever. :)


Co cię nie zabije, to cię wkurwi


Wysłany: 2010-01-05 22:07

Nie spotkałem się w wypowiedziach Pana, z czymś takim jak "ja mam rację, bo wierze". Argumentuje on dosyć celnie swoje wypowiedzi. Z resztą, to nie temat o użytkowniku forum tylko rzeczach z innej beczki, dlatego dam sobie spokój z dalsza analizą.


Dum Deus calculat, mundus fit.


Wysłany: 2010-01-05 22:23 Zmieniony: 2010-01-05 22:35

Hm, spróbuj wychwycić perswazyjną otoczkę, otoczkę przeświadczenia, że się widzi sprawy lepiej. Zresztą - piłem też do inszych z Pańciem polemik, oraz do mechanizmów, które wzmiankowałem; przyznaję, że pofolgowałem sobie nieco tam powyżej i na przytyk się zdobyłem, ale to jest konwencja, która chwilowo mnie przejęła po gawędach z Panem :) Zresztą - owszem, miał być koniec offtopa, nie rozmawiajmy tylko o mnie i mojej apostazji.


Co cię nie zabije, to cię wkurwi


Wysłany: 2010-01-06 00:29 Zmieniony: 2010-01-06 00:47

[quote:ff34a2d695="Woland"]Nie spotkałem się w wypowiedziach Pana, z czymś takim jak "ja mam rację, bo wierze". Argumentuje on dosyć celnie swoje wypowiedzi. Z resztą, to nie temat o użytkowniku forum tylko rzeczach z innej beczki, dlatego dam sobie spokój z dalsza analizą.[/quote:ff34a2d695]

Wolandzie, nie wiem, jak dokładnie rzecz wygląda w przypadku innych użytkowników, ale w moim przypadku - jeśli ktoś przez większość czasu wykazuje odpychające mnie cechy (np. pychę przy jednoczesnej indolencji filozoficznej) - to nawet, jeśli w kilku postach tych cech faktycznie nie wykaże albo wykaże je w stopniu znikomym, siłą rzeczy jestem już uprzedzona. Aczkolwiek - masz rację - "dalsza analiza" pachnie off-topem i choćby dlatego chyba lepiej jej uniknąć, choć i mi ciśnie się ona na klawisze. :)

Co do samej apostazji - problem mogę rozpatrywać jedynie teoretycznie, i z tego punktu widzenia chciałabym pominąć wszystkie przesłanki autobiograficzne na rzecz zwrócenia uwagi na argument nieco bardziej kolektywny. Jakiś czas temu wokół sprawy budowy Świątyni Opatrzności Bożej powstała dyskusja związana z dotacją opiewającą na 40 mln zł (sic!), jaką miano przekazać na ten cel z pieniędzy podatników - dlatego, że w statystykach widnieje ok. 80-90% ludności ochrzczonej w obrządku rzymskokatolickim, dlatego, że tradycja [b:ff34a2d695][u:ff34a2d695]ogólno[/u:ff34a2d695][/b:ff34a2d695]narodowa etc. Cały czas powraca też choćby dyskusja związana z podatkiem kościelnym - ucinana w zarodku z tego samego powodu. Wyjątkowo ciekawym w tym kontekście zjawiskiem jest sytuacja opisana w [u:ff34a2d695][b:ff34a2d695]TYM[/b:ff34a2d695][/u:ff34a2d695] artykule; cytując fragment: "Aby zaoszczędzić 250 euro rocznie [na podatku kościelnym - dop. S.], Polacy pracujący w Niemczech masowo składają fikcyjne - w ich mniemaniu - deklaracje o rezygnacji z przynależności do Kościoła katolickiego." Jak sądzicie, ilu katolików zostałoby w Polsce, gdyby faktycznie taki podatek wprowadzono? Przykłady można mnożyć, zmierzam jednak do następującego wniosku - bycie przynależnym do Kościoła katolickiego (z racji bycia ochrzczonym jako zupełnie nieświadome dziecko) ma aktualnie bardzo duży wpływ na funkcjonowanie państwa w ogóle - na opłacanie z podatków przeróżnych inwestycji kościelnych, na finansowanie samych instytucji, finansowanie nauczania religii rzymskokatolickiej w szkołach publicznych etc. I IMHO w tym kontekście, nabierając związku ze świadomością i odpowiedzialnością obywatelską, akt apostazji przestaje być wyłącznie prywatnym rozliczeniem z własną historią dojrzewania do ateizmu.


"Mit Worten läßt sich trefflich streiten."


Wysłany: 2010-01-06 09:01

[quote:76692017cc="Signa"]Przykłady można mnożyć, zmierzam jednak do następującego wniosku - bycie przynależnym do Kościoła katolickiego (z racji bycia ochrzczonym jako zupełnie nieświadome dziecko)[/quote:76692017cc]

Nie ma przymusu chrztu a ja nie wprowadzałabym także jego zakazu. Nawet Konstytucja RP daje rodzicom prawo do wychowania dziecka zgodnie ze swoim światopoglądem, do decyzji o przynależności (lub nie) do Kościoła (któregokolwiek). Zauważ, że traktując równo wierzących i niewierzacych, nie możemy zabronić chrztu dzieci. Dla osoby niewierzącej w znaczenie obrzędu (pozytywne lub negatywne, ale to już inny temat) nie powinno mieć natomiast znaczenia kilka kropel wody i parę ruchów ręką.


[quote:76692017cc="Signa"]I IMHO w tym kontekście, nabierając związku ze świadomością i odpowiedzialnością obywatelską, akt apostazji przestaje być wyłącznie prywatnym rozliczeniem z własną historią dojrzewania do ateizmu.[/quote:76692017cc]

Jeżeli masz ochotę możesz poszukać na s. 2 wątku kilku zdań ode mnie na temat samego aktu. Procedura jest upokarzająca, ja osobiście na pewno nie będę za kilka złotych prosiła o łaskę zezwolenia na odejście. A podatek? Jest coś takiego jak projekt ustawy z inicjatywy obywatelskiej - jeśli Wam zależy to działajcie, wprowadzajcie, ja się chętnie podpiszę.



Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło