Jak to jest, że gdy pod nosem ma się szczęście się go nie widzi? Szuka jakiegoś haczyka...
Głupia jestem. Proste stwierdzenie. Potrzebuję. Jakiejś prostej historii. Jakiegoś prostego przewidzenia przyszłości. Nie potrafię nic wymyśleć.
Słuchawki na uszy i hulaj duszo. W odmentach depresyjnie brzmiącej muzy.
Wiem, mogę czerpać radość i przyjemność. Tylko po co, jeśli na dłuższą metę nie ma to sensu? Jeśli komuś tym dokopię jak psu? Mam wybierać pomiędzy swoim chwilowym szczęściem, a nieszczęściem czyimś.
Taką hedonistką nie jestem. nie patrzę tylko na koniec własnej dupy.
Jak? Proste pytanie. Jedno slowo. a ja jak zwykle nie wiem, co mam powiedzieć. Stawiam kolejne kroki, nie wiedząc, gdzie zmierzam, jaką drogą podążam. znam tylko kierunek. Od początku źle obrany. Kierunek ku jakiejś pieprzonej przepaści, ku jakiejś nicści, ku stracie. Jakimi to nazwać słowami sama nie wiem.
Kolejne kroki zapadania się w bagno.
zostawiam gdzieś po drodze tych, którzy próbowali mnie z niego wyciągać.
Ryzyko. Życie stawiane na szali. Dążenie do wszystkiego, co może je zniszczyć. zniszczyć ciało, rozum, duszę. Jaką duszę?
Podświadomie i świadomie. Dążenie na dno. Czyżbym już tak je pokochała, że nie umiem się od niego uwolnić?
Na dnie dna jest bagno, które wciąga, nie daje wzlecieć w górę.
Równia pochyła? Pieprzenie... Nie ma żadnej równi, jest prosta droga, a Ty nie wiesz, jak i kiedy, stracisz na niej resztki umysłu.
Ku.*.wa. sama nie wiem, o co mi chodzi. Nie pojmuję najprostrzych spraw.
Pokochałam wszystko, co daje ulgę. Jakąkolwiek.