Od pewnego momentu w moim życiu,a dokładniej od wczoraj znów czuje się wolna.To tak,jakbym leżała na trawie w słoneczny dzień i wpatrywała się w niebo,taki spokój.. Uświadomiłam sobie,że tak naprawde chciałeś dla mnie dobrze,ze nie jesteś egoistą,że nie potrafiłeś pewnych rzeczy powiedzieć mi wprost.Czasem gramy kogoś,kim nie jesteśmy,wiem o tym..i wiem,że pod ta maską twardziela jest ktoś o wrazliwym sercu.Może to dalej brzmi naiwnie,może... w kazdym razie teraz juz wszystko rozumiem i dziękuję Ci,ze dałeś mi wolność,wiesz jak ją kocham.Ogarnął mnie spokój,taki wręcz błogostan.. nie ma Ciebie,a jednak wiem,że jesteś.Jestes obecny w mojej pamięci i w zakamarkach mego jestestwa. Trudno w to uwierzyć,ale nawet polubiłam Twoje zarozumialstwo,takie czasem nieporadne.. i ta troska wyciekajaca z Ciebie,kiedy pożyczałeś mi swoją bluzę i ot tak nagle przytulałeś.Dziekuję,że byłeś w moim życiu,ze w ten swój chory,sadystyczno-masochistyczny sposób podtrzymywałeś mnie na duchu.Dziękuję Ci,że dałeś mi wybór,ze pozwoliłeś mi odejść,a raczej,że sam odszedłeś tak,aby sprawiać wrażenie,że to ja mogłam o tym zdecydować.Zawsze tak okrutnie szarmancki..Dziekuje Ci równiez za te Twoje komentarze i "odzywki",w końcu sama prosiłam,abys traktował mnie jak kumpla.. To było naprawdę kilka fajnych miesięcy..będzie mi brakować rozmów z Tobą...pamiętam