Żebrzą kości spod skóry,
Ususzone niczym liść na stosie
Utraciły życiodajnego napoju pęd i,
Stoją.
I żebrzą.
I stoją niczym stare wierzby
Bujając się z wiatrem przy drogach, polach
Chwiejąc się na boki
Do melodii gwizdu ulotnej pieśni.
Z poszarpaną korą,
Jak ciało ze skóry obdarte
Wykrwawiło się i,
Zamarło.
Wykrwawiły się jako jedne z wielu
I wypuściły życie na wolność
Jakoby to nie im się ono należało.
I tak,
Zaprzedały dusze wiatru
Jak śmiertelnie zakochani kochankowie
Wiecznie miłujący się
I oddający swym pokusom wyobraźni.
A wy,
Stoicie jak te kochanki
Czekając na swego Orfeusza
Z nieskończoną tęsknotą
Kiedy to ponownie wam zagra,
Kiedy to ponownie wam zaśpiewa,
Kiedy to ponownie z wami zatańczy,
Kiedy to ponownie was opuści.
Suknie wasze już nie jak te błyszczące
Do każdej pory dnia mieniące się
To przeczesując włosy stadem wróbli.
I rzeczą piękną było klęczeć na parapecie okna
Wbijając wzrok w wasze niczym niewzruszone posągi
Czekając aż nasze spojrzenia spotkają się.
Teraz moje kochane,
Moje kochane stare wierzby
Jesteście zapomnianymi pomnikami
Dawnej swojej świetności,
Za czasów życia,
I uroku bytności.
Ususzone niczym liść na stosie
Utraciły życiodajnego napoju pęd i,
Stoją.
I żebrzą.
I stoją niczym stare wierzby
Bujając się z wiatrem przy drogach, polach
Chwiejąc się na boki
Do melodii gwizdu ulotnej pieśni.
Z poszarpaną korą,
Jak ciało ze skóry obdarte
Wykrwawiło się i,
Zamarło.
Wykrwawiły się jako jedne z wielu
I wypuściły życie na wolność
Jakoby to nie im się ono należało.
I tak,
Zaprzedały dusze wiatru
Jak śmiertelnie zakochani kochankowie
Wiecznie miłujący się
I oddający swym pokusom wyobraźni.
A wy,
Stoicie jak te kochanki
Czekając na swego Orfeusza
Z nieskończoną tęsknotą
Kiedy to ponownie wam zagra,
Kiedy to ponownie wam zaśpiewa,
Kiedy to ponownie z wami zatańczy,
Kiedy to ponownie was opuści.
Suknie wasze już nie jak te błyszczące
Do każdej pory dnia mieniące się
To przeczesując włosy stadem wróbli.
I rzeczą piękną było klęczeć na parapecie okna
Wbijając wzrok w wasze niczym niewzruszone posągi
Czekając aż nasze spojrzenia spotkają się.
Teraz moje kochane,
Moje kochane stare wierzby
Jesteście zapomnianymi pomnikami
Dawnej swojej świetności,
Za czasów życia,
I uroku bytności.