Aż cztery lata Type O Negative kazali czekać swoim fanom na następcę „World Coming Down”, ale za to jak już nagrali nową płytę, to od razu siedemdziesiąt pięć minut. Jak zwykle z okładki bije tradycyjna zieleń. Od razu też zostajemy urzeczeni typowym dla tego zespołu pesymizmem. Wydająca ostatnie tchnienie linia życia nabiera swojej martwej prostoty co uosabia fantastyczny tytuł „Life Is Killing Me”. Jak zwykle też jest czego posłuchać.
Na „Life Is Killing Me” Type O Negative zachowuje wszystkie swoje charakterystyczne cechy. Niskie, basowe brzmienie gitar, rozciągłe i często ślamazarne kompozycje oraz sentymentalny wokal Petera Steele’a są nieodłącznym znakiem rozpoznawczym również tej płyty. Panowie potrafią jednak również przyspieszyć i połoić z punkowym przytupem. Taki jest otwierający, po krótkim intrze, album, „I Don’t Wanna Be Me”. Swoją drogą kolejny zabójczy tytuł. Z takich szybszych kawałków jest jeszcze „I Like Goils” i „Angry Inch”. Świetny i szybki killer, o nieudanej operacji zmiany płci, ale to jest akurat adaptacja piosenki z jakiegoś amerykańskiego musicalu. Najlepszy jest jednak numer tytułowy, a refren kołacze się po głowie jeszcze długo po skończeniu płyty.
Poza tym jest smutno, często jęcząco. Type O Negative nigdzie się nie spieszy. Ich piosenki są długie i emocjonalne. Czasem mają swoje podnioślejsze, kulminacyjne momenty jak refren w „… A Dish Best Served Coldly” czy środek „How Could She?”. Oprócz intra „Thir13teen” jest jeszcze jeden krótki utwór instrumentalny „Drunk In Paris”. Poza tym pojawiają się różne wstawki jak na przykład oklaski we wspomnianym „How Could She?” czy różne inne urywki rozmów, sprzężenia i kaszlenia. Swoją drogą jest to ciekawa pieśń gdzie autor wzdycha do swoich ulubionych filmowych i bajkowych postaci płci żeńskiej i pyta czemu go już nie kochają. Zdecydowana większość tych nazwisk nic mi nie mówi jednak są tam takie gwiazdy jak Wilma Flinstone i Judy Jetson. W ogóle jak zwykle zespół zaskakuje, często przesyconymi erotyką, tekstami. W utworze tytułowym na przykład porównują lekarzy do zbrodniarzy.
„Life Is Killing Me” to kolejna odsłona nieszablonowej i jedynej w swoim rodzaju twórczości Type O Negative. Tym razem jednak wyjątkowo zróżnicowana i pod tym względem różni się ona od całkowicie depresyjnego „World Doming Down”. Mniej tu dłużyzn, a więcej ekspresji, ale spokojnie. Takie kawałki jak „Nettie”, „(We Were) Electrocute” czy „The Dream Is Dead” nie pozwolą zapomnieć o standardowym obliczu tego nieobliczalnego zespołu. Type O Negative jak zawsze w formie i z porządnym bagażem na następne lata oczekiwania na kolejną płytę.
Tracklista:
01. Thir13teen
02. I Don't Wanna Be Me
03. Less Than Zero (<0)
04. Todd's Ship Gods (Above All Things)
05. I Like Goils
06. ...A Dish Best Served Coldly
07. How Could She
08. Life Is Killing Me
09. Nettie
10. (We Were) Electrocute
11. IYDKMIGHTKY (Gimme That)
12. Angry Inch
13. Anesthesia
14. Drunk in Paris
15. The Dream Is Dead
Wydawca: Roadrunner Records (2003)
Ocena szkolna: 5
jedras666 : A ja o tej płycie... kompletnie nie wiem co powiedzieć. Jest tak zakręcona...
leprosy : Potężna, ciężka a momentami chwytliwa i intensywna. Szkoda, że...