Choćby trwał w chorym uporze
Trzymał me nadgarstki ciasno i boleśnie
Mącił mi w głowie halucynacjami z cukru
Już wstaje szkarłatny dzień
A ja ciągle niemrawa włóczę się
Zaniemówiłam na gest słońca
Wpatrującego się w moje blade lico
Kim jestem dla tego świtu?
Kolejnym człowiekiem zmęczonym życiem?
Następną dziewczyną bez słodkich snów?
Tych chwil nie odbierze mi nikt
Nawet zazdrosny czas
Nawet struchlała śmierć...
11 VIII 2006