Popełnione grudniowego wieczoru, przy szklance wódki z colą ...
Mówię,że nie ma znaczenia jaki dzień i godzina przyjdzie Ci na Twoją małą, osobistą śmierć, bo czas nie zna granic. Spójrz w lustro i poczuj to, co ujrzysz.a potem opowiedz wszystkim gwiazdom o tym, co zobaczysz. A ona przyjdzie do Ciebie i będzie Ci pleść złote warkocze. Bo ona jest Doskonała ty zaś nikim jesteś i wziąłeś się z niczego. Nudziło ci się więc wymyślałeś ich po kolei, wymyśliłeś więc Edwarda Schizofrenika z odciętą ręką, dziwkę z chorym Sercem, kapryśnego melancholika od Wódki i neurotyczną Dziewczynkę. Nazwałeś ich wszystkich dziećmi gorszego boga i posadziłeś przy stole z instrukcją użycia. Wszystkich obowiązuje bezwzględny zakaz doraźnego użycia bez konsultacji z kardiologiem, psychiatrą i wszystkimi zabytkami doczesnej medycyny.
Przedawkowanie grozi śmiercią, jak w przypadku cyjanku, arszeniku i chemicznych pierwiastków zbawienia. Odradza sie zaś stosowanie jednostkom nadwrażliwym.
I trwają sobie zawieszeni między animą a personą, przepijając do siebie zieloną wróżką i chorą, obsceniczną fascynacją. Z najświętszych zakamarków głowy rodzi się poemat. To Ty wymyśliłeś sobie Śmierć, żebyś miał kogo pieprzyć nocami, i żeby w upał nie otwierać okna.i jest Ci posłuszna, do ostatniej kropli wódki, potem zamykasz oczy, mając nadzieję, że już ich nie otworzysz.
Tymczasem przez gwiazdy przebija sie świt. Cicho wypluwasz z siebie pojedyncze litery, jakbyś wierzył, że wraz z nimi wyplujesz i Serce i rozum, który dawno zjadła twoja matka, myśląc, że uchroni Cię przed samym sobą.
Mówię
nie umrzesz tej nocy.