Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

The Birtday Massacre - Violet

Bajka się nie skończyła, członkowie The Birthday Massacre postanowili kontynuować wątek podjęty na "Nothing And Nowhere". Już od razu rzuca się w oczy słodka okładka. Dziewczynka i króliczek na pierwszym planie, wydawałoby się sielanka. Chociaż ze względu na kolorystykę coś w tym idealnym obrazku wydaje się napawać niepokojem. Taka mroczna bajeczka, idealne określenie dla tego co spotkamy na "Violecie".

Od razu możemy wyczuć na płycie charakterystyczne, słodkie granie, chociaż płyta napełniona jest bardziej mrocznym, gotyckim klimatem niż jej poprzedniczka. Już na "Lovers End" wita nas złowieszczy monolog Chibi, który i tak zaraz się przeradza w cukierkowy głosik. Mówiąc o "Violet" nie sposób nie wspomnieć o "Blue", przeplatającym w sobie niemal sielankowy klimat z ostrymi gitarowymi uderzeniami połączonymi z głosem ociekającym jadem, który od razu przywołuje na myśl wiedźmy z tych najstraszniejszych bajek. Są także utwory utrzymane w dobrze znanym nam klimacie, chociaż bardziej energetyzujące, no może poza "Holiday".

Dodatkowo zostajemy uraczeni kilkoma instrumentalnymi przerywnikami. Osobiście niezbyt przepadam za takimi udogodnieniami na płytach, szczególnie jeśli niewiele wprowadzą do całości i praktycznie niczym się nie różnią od szumu.

"Violet" uświadamia nam, że The Birthday Massacre nie odkrył jeszcze wszystkich swoich kart i mimo utrzymywania specyficznego klimatu potrafi nam jeszcze niejedno pokazać, a bajkowy świat z jakim się zespół niejednemu kojarzy ma także swoją mroczną stronę do ujawnienia.

Tracklista:

01. Prologue
02. Lovers End
03. Happy Birthday
04. Horror Show
05. Violet
06. Red
07. Play Dead
08. Blue
09. Video Kid
10. The Dream
11. Black
12. Holiday
13. Nevermind

Wydawca: Metropolis Records (2005)

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły