Nie, nie chodzi o jazdę komunikacją miejską...
Chodzi o to jak traktujemy ludzi.
Naukowcy udowodnili, że mamy skłonność do milszego i bardziej pobłażliwego traktowania osób, które uznajemy za atrakcyjne.
I tak np. pracodawcy wolą przyjąć do pracy kogoś kto wygląda estetycznie i zdrowo niż kogoś np. otyłego czy bez zębów choćby mieli takie same kwalifikacje.
Ba! Pracodawcy mają nawet swoje osobiste upodobania przy wyborze kandydatów, ale nie o tym chciałam pisać ;-)
Ja sama ostatnio przyłapałam się na tym, kiedy szukaliśmy z mężem kogoś kto mógłby zamieszkać z nami.
Bo mieliśmy pusty pokój, a finansowo byłoby nam lżej, gdyby ktoś w tym pokoju zamieszkał.
Postanowiliśmy szukać dziewczyny (studentki, pracującej), bo z taką mniej problemów niż z imprezującym studentem ;-)
Oczywiście to tylko stereotyp, ale fakt, że dziewczyna przynajmniej nie rozwali ci łazienki po pijaku i nie sprowadzi pijanych kumpli ;-)
No więc szukaliśmy takiej, ale też nie byle kogo, tylko takiej która by nam odpowiadała.
Pomijając fakt, iż przychodziło mnóstwo blondynek ( dosłownie - tych tlenionych i tych naturalnych, ale z widocznym brakiem mózgu), których sobie nie życzyliśmy , przychodziły też dziwaczki.
Tzn, dla nas, jakieś nie spełniające wymogów ( bojące się psów albo kotów)
No i wtedy przyłapałam się na tym, iż wolałabym zamieszkać z jakąś ładną laską niż z jakąś babą po 40- stce czy grubaską ważącą 100 kilo.
I tu zaczęły się moje rozważania : czy to już dyskryminacja, czy tylko moje (nasze) zwykłe "widzimisie"?
Oczywiście w końcu kogoś znaleźliśmy, i też może się dogadamy, bo nie jest to blondyna w różu ( chuj ze stereotypem, jednak coś w nim jest ;-) )
Ale ciągle dręczy ta myśl: " czy kogoś nie zdyskryminowaliśmy za wygląd?"
Przypomniało mi się też pewne zdarzenie.
Moja kupela od dłuższego czasu była nękana przez kolesia niewiadomego pochodzenia. Pisał jej jakieś głupoty, wkurzał ją, a ona nawet nie wiedziała jak on wygląda. W końcu przysłał jej swoje zdjęcie.
Kiedyś spytałam ją: " czemu z nim nadal gadasz?"
A ona wtedy pokazała mi jego zdjęcie.
Na tym zdjęciu zobaczyłam kolesia, który miał loki jak cherubinek ( tylko czarne), ciało jak grecki bóg, a oczy czarne niczym bezdenny, bezgraniczny wszechświat - głębokie i wciągające jak czarna dziura.
Omg to za mało. Nie wiedziałam, czy na tym zdjęciu to faktycznie ten koleś, czy nie, ale nie miałam więcej pytań.
Nie znaczy to, że lecę na byle jakiego ładnego kolesia.
Chodzi o "nasz gust". Byle jakiś laluś się nie podoba.
Ale chodzi o to, że jak ktoś już nam się spodoba ( jest w naszym guście) to chcąc nie chcąc traktujemy go ulgowo, obojętnie jakim zjebem by nie był.
Czy to nie jest straszne?
Chodzi o to jak traktujemy ludzi.
Naukowcy udowodnili, że mamy skłonność do milszego i bardziej pobłażliwego traktowania osób, które uznajemy za atrakcyjne.
I tak np. pracodawcy wolą przyjąć do pracy kogoś kto wygląda estetycznie i zdrowo niż kogoś np. otyłego czy bez zębów choćby mieli takie same kwalifikacje.
Ba! Pracodawcy mają nawet swoje osobiste upodobania przy wyborze kandydatów, ale nie o tym chciałam pisać ;-)
Ja sama ostatnio przyłapałam się na tym, kiedy szukaliśmy z mężem kogoś kto mógłby zamieszkać z nami.
Bo mieliśmy pusty pokój, a finansowo byłoby nam lżej, gdyby ktoś w tym pokoju zamieszkał.
Postanowiliśmy szukać dziewczyny (studentki, pracującej), bo z taką mniej problemów niż z imprezującym studentem ;-)
Oczywiście to tylko stereotyp, ale fakt, że dziewczyna przynajmniej nie rozwali ci łazienki po pijaku i nie sprowadzi pijanych kumpli ;-)
No więc szukaliśmy takiej, ale też nie byle kogo, tylko takiej która by nam odpowiadała.
Pomijając fakt, iż przychodziło mnóstwo blondynek ( dosłownie - tych tlenionych i tych naturalnych, ale z widocznym brakiem mózgu), których sobie nie życzyliśmy , przychodziły też dziwaczki.
Tzn, dla nas, jakieś nie spełniające wymogów ( bojące się psów albo kotów)
No i wtedy przyłapałam się na tym, iż wolałabym zamieszkać z jakąś ładną laską niż z jakąś babą po 40- stce czy grubaską ważącą 100 kilo.
I tu zaczęły się moje rozważania : czy to już dyskryminacja, czy tylko moje (nasze) zwykłe "widzimisie"?
Oczywiście w końcu kogoś znaleźliśmy, i też może się dogadamy, bo nie jest to blondyna w różu ( chuj ze stereotypem, jednak coś w nim jest ;-) )
Ale ciągle dręczy ta myśl: " czy kogoś nie zdyskryminowaliśmy za wygląd?"
Przypomniało mi się też pewne zdarzenie.
Moja kupela od dłuższego czasu była nękana przez kolesia niewiadomego pochodzenia. Pisał jej jakieś głupoty, wkurzał ją, a ona nawet nie wiedziała jak on wygląda. W końcu przysłał jej swoje zdjęcie.
Kiedyś spytałam ją: " czemu z nim nadal gadasz?"
A ona wtedy pokazała mi jego zdjęcie.
Na tym zdjęciu zobaczyłam kolesia, który miał loki jak cherubinek ( tylko czarne), ciało jak grecki bóg, a oczy czarne niczym bezdenny, bezgraniczny wszechświat - głębokie i wciągające jak czarna dziura.
Omg to za mało. Nie wiedziałam, czy na tym zdjęciu to faktycznie ten koleś, czy nie, ale nie miałam więcej pytań.
Nie znaczy to, że lecę na byle jakiego ładnego kolesia.
Chodzi o "nasz gust". Byle jakiś laluś się nie podoba.
Ale chodzi o to, że jak ktoś już nam się spodoba ( jest w naszym guście) to chcąc nie chcąc traktujemy go ulgowo, obojętnie jakim zjebem by nie był.
Czy to nie jest straszne?
Freakstranger : A propos małżeństw, to przeważnie jest tak, że ładne laski wycho...
Alpha-Sco : A czy atrakcyjność fizyczna nie jest właśnie łatwo-ogarnialną zal...
Alpha-Sco : Tak to już jest w przyrodzie, że atrakcyjni osobnicy mają większe szan...