The Obliteration Of Humanity - szerzej znane jako !T.O.O.H.! - to przykład jednej z tych kapel, która nigdy nie zdobyła wielkiej sławy, pomimo, że muzyka, którą tworzyła wykraczała daleko poza kanony gatunku i na swój sposób była wizjonerska. "Pod Vládou Bièe" to druga płyta zespołu i jedyna w dorobku grupy, która nie dorobiła się anglojęzycznej wersji. Może to i dobrze, bo grindcore w wykonaniu braci Veselý zyskał dzięki temu zupełnie inne oblicze.
"Pod Vládou Bièe" to 47 minut spędzone z niemiłosiernie technicznym i nonszalanckim grindcorem, jakiego w tamtym okresie się nie grało. Szalenie zawiłe struktury, ogromna nonszalancja w warstwie instrumentalnej i lawina dźwięków sprawiają, że jedynych porównań należałoby doszukiwać się w amerykańskim Virulence, przy czym Czesi zaoferowali dźwięki o wiele mniej jazzujące, a bliższe klasycznym tech-deathmetalowym standardom spod znaku Death i Atheist.Nie zmienia to jednak faktu, że na tym wydawnictwie muzycy !T.O.O.H.! wykazali się ogromną fantazją i odwagą serwując muzykę niewiele odbiegającą poziomem zakręcenia i techniczności od płyt PsyOpus. Oczywiście, można by rzec, że sporo w tej muzyce chaosu, przypadkowości i że utwory nie mają jako takich fundamentów, na których się opierają. Mimo to płyty słucha się naprawdę dobrze, a wspomniana kaskada dźwięków w tym przypadku wydaje się być całkiem miłym i interesującym doświadczeniem. Co więcej - nie mamy tu do czynienia z graniem jakoś nad wyraz brutalnym i agresywnym. !T.O.O.H.! brzmi dziko, ale mieści się w granicach przyswajalności przeciętnego słuchacza technicznego grania.
Żeby jednak nie było tak ładnie i cacy, to trzeba wspomnieć o dwóch kwestiach, które mogą odrzucać od tej płyty. Pierwszą z nich jest brzmienie, które do najlepszych nie należy. Puste brzmienie werbla, gitary trochę schowane w miksie i wyeksponowany wokal sprawiają, że trzeba się przez te dźwięki przedzierać. Drugim zgrzytem są partie wokalne, gdzie zamiast klasycznych grindowych świnek mamy piskliwy jazgot, przypominający trochę mało udolną kopię Mille Petrozzy. Nie muszę chyba dodawać, że wszystkie teksty śpiewane są oczywiście po czesku.
Pomimo pewnych słów narzekań trzeba powiedzieć, że od strony muzycznej !T.O.O.H.! stworzył album wyprzedzający swoje czasy, poniekąd może i wizjonerski, jako, że dopiero w kolejnych latach doświadczaliśmy zalewu setkami ultra techdeathmetalowych wydawnictw nieróżniących się sobą praktycznie niczym. Nawet po tylu latach "Pod Vládou Bièe" brzmi świeżo i broni się jako całość. Zdecydowanie jest to album, który powinien zostać poznany przez fanów ekstremalnego, a zwłaszcza technicznego grania.
Tracklista:
01. Cistka
02. Slapeto
03. My Zreli v Cire Kontemplaci
04. Bezcenne Se Rodi a Cenne Mizi
05. Aura & Ziata
06. Homokaz Aneb Blativa je Massa
07. Pod Vladou Bice
08. Svatorecim
09. Vocut - Pocut
10. Ja Je Proto Proti
Wydawca: płyta wydana przez zespół (2002)
Gorg666 : Nie słysząłem jeszcze debiutu, ale "Pod Vladou Bice" bardziej mi sie pod...
Harlequin : Nie słysząłem jeszcze debiutu, ale "Pod Vladou Bice" bardziej mi sie pod...
Gorg666 : Takkkk :) Dla mnie ta płytka jest najlepsza z całej dyskografii zespołu. I...