Święta już za chwilę, a u mnie w domu jeszcze nic nie gotowe. A tyle trzeba zrobić: posprzątać, , wyprać, ugotować, wypastować podłogi, zagnieść ciasta, skroić składniki na sałatki, wypatroszyć karpia, ustroić choinkę i popakować ładnie prezenty.
"Zaraz, zaraz!" - przerwiecie. "Czy tobie się Zgredzie aby coś nie pomyliło? Skupiasz swoją uwagę na mało istotnych rzeczach, zamiast zadbać o to, by w okresie świątecznym , ludzie, których kochasz, po prostu czuli się dobrze!".
Gdyby ktoś rzucił przy mnie taką uwagę, zapewne przyznałabym mu rację, by po chwili... wrócić do sprzątania, gotowania i strojenia choinki. Bo zaniedbanie którejś z wymienionych wcześniej czynności spowodowałoby coś na kształt mentalnego swędzenia, odzywającego się uporczywie : "JESZCZE NIE WSZYSTKO ZOSTAŁO ZROBIONE! WRACAJ DO ROBOTY LENIUCHU!"
To upierdliwe napominanie to po prostu głos tradycji, która nakazuje zamknąć wszystkie przedświąteczne przygotowania na ostatni guzik - tak jak robili to kiedyś moi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie. Co oznacza wypucowanie podłóg na błysk, zaprowadzenie porządku w codziennym pieprzniku, napełnienie domu zapachami makowca i mandarynek.
Oczywiście, można przeżywać święta w oderwaniu od tej całej krzątaniny, walki z czasem i rzeczami martwymi, i pozwolić wtargnąć do domu współczesności, która dzielnie wykurzy z wszystkich kątów dziedzictwo przeszłości. Tylko - po co?
Zanurzenie w tradycji daje błogą świadomość, że jesteśmy częścią pewnej kultury, która narzuciła na nas ustalony dawno temu wzór przedświątecznych zachowań. Przyjemnie jest wiedzieć, że i w innych domach dzieje się podobnie, jak i w moim, że świat jednoczy się w wytężonej krzątaninie, by wspólnymi siłami dobiec do finału, którym okazuje się wigilijny stół. Właśnie przy nim rozpoczyna się magia, której sami daliśmy początek, biorąc w rękę szmatę do podłóg i wałek do ciasta. Bo wszystkie te działania były oczekiwaniem na kulminację, w postaci spotkania z kochanymi przy jednym stole, w atmosferze odpoczynku i radości, że to JUŻ WŁAŚNIE TU I TERAZ zaczyna się wieczór, na który czekaliśmy cały rok.
I jeszcze coś. Jeśli w rodzinie jest miłość, to wspólny wieczór wigilijny, poprzedzony dużym wysiłkiem i ciężką pracą osób, które go przygotowały, jest jednym z najbardziej czytelnych i wyrazistych przejawów tego uczucia. Pewnie dlatego jest tak piękny i z taką nadzieją się na niego czeka.