Skręciwszy kark upadłem na ziemię;
Gruchnąłem o nią niczym ciele martwej świni o betonową posadzkę w rzeźni.
Patrzę pustym wzrokiem w ziemię...
Pomyśleć – jakże ona miękka, a wilgotna...
Pomyśleć – jakże trupom jest wygodna.
W piersi mej oddech ustał,
A powietrze w niej jakoś tak ciężkim się stało...
Leże...
Nie wstaje...
Tłum dookoła setki pytań zadaje...
Jakimż sławnym się w chwili spoczynku na trawie staje,
A nagroda tego taka,
Że nikt lężącemu spokoju nie daje!
Czyżby lud ten na bezsenność cierpiał?
A może on o śnie się jeszcze nie dowiedział?
W każdym bądź razie,
Spoczywam na trawie.
KostucH
Gruchnąłem o nią niczym ciele martwej świni o betonową posadzkę w rzeźni.
Patrzę pustym wzrokiem w ziemię...
Pomyśleć – jakże ona miękka, a wilgotna...
Pomyśleć – jakże trupom jest wygodna.
W piersi mej oddech ustał,
A powietrze w niej jakoś tak ciężkim się stało...
Leże...
Nie wstaje...
Tłum dookoła setki pytań zadaje...
Jakimż sławnym się w chwili spoczynku na trawie staje,
A nagroda tego taka,
Że nikt lężącemu spokoju nie daje!
Czyżby lud ten na bezsenność cierpiał?
A może on o śnie się jeszcze nie dowiedział?
W każdym bądź razie,
Spoczywam na trawie.