W moje ręce trafiła najnowsza płyta będzińskiego zespołu Soulstice o ciekawym tytule "Souljourney". Jest to materiał promujący najnowsze dokonania pięciu sympatycznych muzyków z Zagłębia grających, jak sami utrzymują, "melodyjny i miejscami pokręcony thrash". Już kilka tygodni wcześniej słyszałem udostępnioną na stronie Soulstice piosenkę z tego albumu pt. "Transcrypted Soul" i zaparło mi dech.
W porównaniu do pierwszego krążka "Nothing But Dust" nagranego w 2003
roku Soulstice poszli o milę naprzód. Na Souljourney nie usłyszymy już
niedopracowanych i źle wykonanych wokali - tutaj każdy szczegół jest
zapięty na ostatni guzik. Podobnie sprawa tyczy się samej muzyki -
mięso świeżutkie, pełnokrwiste jakby prosto od rzeźnika. Słychać bardzo
duże postępy w umiejętnościach technicznych poszczególnych członków
zespołu.Płyta została nagrana na przełomie maja i czerwca 2006 roku w Maq Studio w Wojkowicach. Warto wspomnieć, że miksami zajął się Chris z Darzamat. Płytę zdobi piękna wkładka, książeczka z tekstami oraz śliczne grafiki autorstwa Tomka Bobrusia. Właściwie jedyną rzeczą, do której mogę się przyczepić, jest to, że drukarnia troszkę przesadziła i wszystko wyszło ciut za ciemno.
Płytę rozpoczyna utwór instrumentalny "A Year To Tomorrow", zagrany specjalnie dla Soulstice przez klawiszowca Spectre z zespołu Darzamat. Słyszymy tu ślicznie zagrany na organach motyw z "Awake Me" (półballady umieszczonej na wspomnianym już "Nothing But Dust"), napięcie narasta i słychać pulsujące gitary w rytmie kompozycji Brada Fiedel z Terminator II, wszystko przemienia się w piski i wybucha "Transcrypted Soul". Zagrany z wielkim rozmachem drapieżny kawałek z melodyjnym i jakże wpadającym w ucho wokalem. Trzecią kompozycją jest "Silence". Wbrew pozorom tytułu utwór ten jest bardzo dynamiczny i zaskakują śmiałe poczynania młodego basisty Marcina Sobczyka. Zaczyna się wolno, by po kilku szeptach przejść do krzyku i płynnie przeistoczyć się w kolejny kawalek "New Better Life", z przyjemnym zapadającym w pamięć refrenem.
Kolejna kompozycja to istny rarytas tego albumu czyli trzyminutowy "Links". Tutaj zespół przeszedł samych siebie. Wokal jest absolutnie fenomenalny i znów po tym kawałku trzeba będzie rozczesywać włosy. "Gift", najbardziej zróżnicowany utwór na Souljourney, rozbraja swoją mocą i przejściami. Ponowne słowa pochwały dla Tomka za gardło. Perkusja brzmi bardzo "defowo" - słychać w graniu Rafała, że jego autorytetami są perkusiści z nieistniejącego już zespołu Death. W kolejnej instrumentalnej kompozycji "Out Of Control" możemy usłyszeć solo gitarowe zagrane przez Darona z Frontside. "Crown Of Creation" to prawdziwe ukoronowanie płyty przepiękną balladą w całości zagraną na gitarach akustycznych.
Płyta "Souljourney" jest concept albumem z tekstami traktującymi o egzystencji człowieka i szoku związanego z podróżami duszy głównego bohatera.
Summa summarum: płyta jest nagrana z rozmachem i słychać w niej, że muzycy wsadzili w nią niezliczone godziny pracy i spory kawał serca. Czołówkę zespołów grających mocne ciężkie brzmienia polskiego pochodzenia takich jak Vader, Behemoth, Darzamat czy choćby Frontside wielkimi susami goni czarny koń z Będzina: Soulstice. Polecam najgoręcej jak potrafię.
Wydawca: MAQ Records (2006)