Dzisiaj odwieźliśmy nasze wiewiórki do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt.
Urwisek, Dziewczynka i Maluszek pojechały do nowego domu. Niech się uczą, Maluszki, przyzwyczajają, przystosowują. Już są dość duże, by uczyć się życia na wolności. Wiem, że będzie im dobrze - nareszcie będą mogły się wybrykać w dużej wolierze. Przecież to żadne życie - w klatce, w pokoiku... Ale mi smutno.Gdybyśmy mieli domek z ogródkiem, mieszkałyby tam sobie spokojnie. A tak... czy nie będzie im się krzywda działa? Czy nie będzie chłodno ani głodno?... Staram się sobie tłumaczyć, że przecież takie ich życie i do tego zostały stworzone. Ale mi smutno.
Brykałyby po ogródku i okolicy, ale zawsze miałyby ciepły dom, do którego mogłyby wracać... A tak... Jaki los je czeka?
Nigdy więcej nie chcę już odchowywać zwierzątek. Za bardzo mi ciąży strach o nie i żal... Smutno mi.
Za dwa tygodnie może uda się je odwiedzić. Zobaczymy, jak sobie pomieszkują, czy już się zaaklimatyzowały. Przyda im się ruch - Urwisek zaczynał się robić Grubą Wiewiórką. Może będą mogły pozostać w Ośrodku? Zawsze byłoby bezpieczniej... Smutno mi.