Slayer to zespół grający piękne balladki o miłości... hehe. Nie no,
tłumaczenie co to za grupa jest równie absurdalne co obrady z polskiego
sejmu. Tak więc od razu przechodzę do konkretów. De facto recenzja nieco
spóźniona (premiera płyty odbyła się 2 listopada), ale jednak dalej
aktualna.
Ostatnie dzieło Slayera wyszło 3 lata temu pod nazwą "Christ Illusion" i właściwie nie wzbudził jakiś większych emocji wśród metalowej braci. Ot, po prostu kolejny krążek Slayera, który niczym nowym nie zaskakuje a jak wygląda sprawa z najnowszym materiałem?Mówiąc szczerze "World Painted Blood" (mimo zmiany producenta, z niezmordowanego Ricka Rubina na Grega Fidelmana) jest równie oryginalny i odkrywczy co woda w klozecie. Nie znajdziecie tutaj kompletnie żadnych odkrywczych riffów, aranżacji, wokali czy pomysłów. Jest to po prostu stary dobry Slayer, który robi to co umie najlepiej, czyli po prostu gra. O dziwo "nihilnowość" tego materiału nie jest wcale jego bolączką. Wręcz przeciwnie - dostajemy dokładnie to co każdy maniak czwórki zabójców z LA lubi najbardziej. Szybkie wręcz brutalne tępa, krwawe teksty, ostre jak brzytwa solówki duetu King/Hanneman, wrzaski Toma A. i wariactwa na bębnach Dave'a Lombardo. Mamy tu wiele nawiązań do poprzednich krążków tego zespołu. Skłamałbym gdybym napisał, że każdy utwór zbudowany jest wedle powyższego schematu. Jest tu przypominający "Dead Skin Mask" "Playing With Dolls", w którym Tom zaczyna swoim charakterystycznym "śpiewem" a także nieco wolniejszy "Human Strain". Niestety największą bolączką tego materiału jest płaskie nijakie brzmienie tylko nieznacznie polepszone w stosunku do pierwszych zamieszczonych w sieci utworów (dla przypomnienia były to: "Psychopathy Red", "Hate Worldwide" i tytułowy "World Painted Blood"), ale i to za mało by dorównać wyśmienitemu (wg mnie) brzmieniu "God Hates Us All".
Do minusów zaliczyłbym również to, że żaden z utworów kompletnie nie zapada w pamięć, wątpię czy "World Painted Blood" przetrwa próbę czasu tak jak "Reign In Blood" czy "Seasons In The Abyss". Ja "WPB" postawiłbym raczej obok "Divine Intervention" - nie jest to szczytowa forma Arayi, Kinga, Hannemana i Lombardo (nie oszukujmy się już nigdy nie nagrają drugiego "Reign In Blood"), ale również nie można nic konkretnego temu zarzucić. Jednakże pozostaje pytanie: "czy tak ma wyglądać ostatni materiał legendy?" na to odpowiedzcie sobie sami.
P.S: Warto tu wspomnieć o wersji z DVD, której posiadaczem jestem. Znalazła się na nim 20-sto minutowa animacja Marka Brooksa (Metalocalypse) podzielona na 12 rozdziałów. W każdym z nich umieszczony został kawałek utworów z najnowszej płyty (oprócz Atrocity Vendor, którego się nie doszukałem). O czym jest? A to znajdźcie sobie sami.
Ocena: 7/10
Tracklista:
01. World Painted Blood
02. Unit 731
03. Snuff
04. Beauty Through Order
05. Hate Worldwide
06. Public Display Of Dismemberment
07. Human Strain
08. Americon
09. Psychopathy Red
10. Playing With Dolls
11. Not Of This God
Wydawca: American Records (2009)