W kontekście tego co za oknem wpis nieco spóźniony, ale cóż zrobić gdy dni „polskiej złotej jesieni” można tego roku zliczyć na palcach jednej ręki.
Tzw. „siarkofruty” według mojego braciszka to kategoria win, do której oprócz produktów winopodobnych typu: „patykiem pisane”, zalicza się również wina domowego wyrobu. Wspominałam już może, że mój brat to profan? W kwestiach smakowych szczególnie. No, bo jak określić osobnika, który do wszystkiego stosuje ketchup (od białego sera po wędzoną rybę) a piwo pija pół na pół z colą? Ale wracając do tematu: jakość win domowych, tu zmuszona jestem przyznać bratu rację, bywa różna. W myśl przysłowia Polak potrafi, wino można zrobić niemal z wszystkiego i w każdych warunkach. W kwestii wynalazczości przodują mieszkańcy akademików (jak chyba w każdej dziedzinie związanej z alkoholem ;)). Nie sądziłam na przykład, że może się udać wino z jabłek nastawione w plastikowych, pięciolitrowych butelkach po wodzie mineralnej, lub napitek z ryżu filtrowany przez poszewkę poduszki. W nadwiślańskim kraju specjalistów - teoretyków wyrobu wina na pęczki ale praktyków ostatnio mniej. Cóż, gdy butelka całkiem przyzwoitego trunku kosztuje 20-30 zł to trudno się dziwić, że praca nie warta efektów.
Niemniej jednak u mojej babci, jak co roku, wina nastawione, grzeją się w koszach pod kołderkami ze słomy. Wkrótce zaczną odrabiać. Takie lato nabite w pękate butle… W kuchni kapelusze grzybów na sznurkach pod półkami, zapach palonych liści niesiony wiatrem od strony sadu i purpurowe pnącza dzikiego wina w ogrodzie… i już nie mam wątpliwości, że ciepłe dni się skończyły.
…Bo w ogrodzie rośnie pnącze,
W dzikim winie świat się plącze,
Bo w ogrodzie dzikie wino,
Kto je tutaj siał dziewczyno?
Bo w ogrodzie rośnie pnącze,
W dzikim winie świat się plącze,
Bo w ogrodzie dzikie wino,
Kto je tutaj siał?
Powiedz kto mógł zasiać to dzikie wino?
Może to zrobiłaś ty? Ej dziewczyno!
Po co to zasiałaś tu? Dzikie wino.
Po co je tu dałaś?...
