Rusałka
Pamiętam, że tego dnia było po prostu pięknie, słoneczne promienie delikatnie i czule gładziły powierzchnię jeziora, w powietrzu falami unosiły się zapachy darni i traw, leniwie brzęczały owady. Wszędy stała cisza. Wraz z siostrami pluskałyśmy się beztrosko w ciepłej przybrzeżnej wodzie, goniłyśmy się wśród trzcin, łowiłyśmy w dłonie rybki, gdy po raz pierwszy usłyszałam głosy istot tego gatunku. Głosy te cięły ciszę jak dzwony, układały się w dziwne, nieznane nam melodie, kusiły, zapadały w serce. Później dowiedziałam się, że głosy takie nazywają się pieśni, i że dziwne istoty, które pojawiły się tego dnia nad naszym jeziorem bardzo je lubią.
Było ich trzech, wszyscy młodzi, wszyscy weseli, o błyszczących oczach i wargach tak czerwonych, jakich nigdy nie widziałam u żadnego innego stworzenia. Śmiali się głośno, mówili coś do siebie – nie rozumiałam ich języka.
Siostry na widok obcych pouciekały w głąb jeziora, ja jednak skryłam się wśród trzcin, bo nigdy nie widziałam podobnych istot i zżerała mnie ciekawość.
Było gorąco i dziwne stworzenia schroniły się przed słońcem w cieniu drzewa. Na chwilę zastygły tam w bezruchu i ucichły, jednak zaraz jedna z nich, złotowłosa, podbiegła do wody, zrzucając w biegu skórę! Nigdy jeszcze nie widziałam żeby ktoś odrzucał, ot tak, swoją skórę. Okazało się, że pod nią ta dziwna istota ma drugą skórę – białą, gładką, przez którą słońce prześwieca na czerwono, bez błękitnych refleksów jak u nas.
Istota skoczyła do wody, która przyjęła ją z cichym pluskiem, i silnie pracując ramionami zaczęła płynąć. Po chwili do pierwszej istoty dołączyły pozostałe. Obserwując je doszłam do wniosku, że stworzenia te nie umieją pływać – brak im naszej zręczności i wdzięku. Boją się także dłużej przebywać pod powierzchnią wody i wcale nie interesuje ich piękno dna jeziora. Obok nich pływały srebrzyste ryby – nawet nie zwrócili na nie uwagi!
Obcy rozśmieszyli mnie i zaciekawili – zapragnęłam więc cichutko podpłynąć do nich i delikatnym dotykiem zasygnalizować swoją obecność. Był to jednak zły pomysł, gdyż w momencie gdy leciutko trąciłam wierzchem dłoni ciało jednej z istot, ta zatrzepotała rozpaczliwie rękami, krzyknęła coś do swoich towarzyszy, po czym wszyscy w pośpiechu skierowali się ku brzegowi.
Na plaży, istota, którą dotknęłam, długo i ze strachem oglądała swoje ciało i z przerażeniem coś opowiadała swoim towarzyszom, ci zaś śmiali się z niej, aż poczerwieniała z gniewu. Po chwili istota jednak wypogodziła się – te stworzenia chyba nie umieją długo chować urazy. Śmiejąc się obcy odeszli razem znad jeziora i tego dnia już nie wrócili.
* * *
Od tego dnia przychodzą nad nasze jezioro prawie codziennie – ja i moje siostry przyzwyczaiłyśmy się już do ich widoku. Kryjemy się, co prawda, przed ich wzrokiem, ale z ukrycia obserwujemy ich dziwne obyczaje. Nie przyznałam się przed siostrami, ale bardzo podoba mi się jedna z tych istot – ta, która pierwsza zanurzyła się w wodach jeziora. Coraz częściej łapię się na myśli, że chciałabym dotknąć jej twarzy i włosów, poczuć jak to jest trzymać w ramionach nadwodne stworzenie, spojrzeć mu w oczy. Nie wiem, co stałoby się gdybym to zrobiła, może istota przestraszyłaby się mnie i nigdy już tu nie wróciła? Dlatego boję się do niej powtórnie zbliżyć, lecz z każdym dniem ten strach się umniejsza.
* * *
Myślę, że te istoty przywlokły nad jezioro jakąś dziwną chorobę, bo nigdy wcześniej nie bolało mnie serce
* * *
Nie sądziłam, że kiedyś się do tego przyznam, ale nie umiem już żyć bez jego widoku. Czekam na jego pojawienie na brzegu, na jego uśmiech, na pieśni, które śpiewa z towarzyszami, na poruszenie wody kołyszącej jego ciało. Siostry wiedza już o tej tęsknocie – mówią, że jeśli spróbuję ją ukoić to przyniosę mu śmierć. Te istoty umierają w naszych objęciach – potrzebują powietrza i słońca, nasz świat je zabija. Wiem czym jest śmierć, to tajemniczy sen, z którego nigdy nikt się nie przebudził. Nie chcę żeby on zasnął, nawet jeśli pomogłoby mi to ukoić rozszalałe serce! Wiem już też, czym jest utrata sensu w życiu – mogę patrzeć, ale zabronione jest mi go dotknąć, mogę słuchać, ale on nie pozna brzmienia mojego głosu. Boję się dnia, gdy odebrana zostanie mi możliwość podziwiania go z daleka. Bo te istoty odchodzą – zawsze kiedyś odchodzą.