Musiało tu być pięknie. Te wszystkie ściany, teraz już ruina, wiele lat temu z pewnością twierdza nie do zdobycia. Belki leżące na ziemi, pełno gruzu i popiołu... Dziury w ścianie.
Stawiam uważnie kroki. Ciemno, nic nie widzę, jednak się nie boję. Kolejny krok, zawrót w głowie... Czuję się lekko, tak lekko. Wszystko przed oczyma mi przelatuje. Całe życie w ciągu ułamka sekundy, gdy podest na którym stałem się zawalił. Spadłem z kilku metrów...
Ciemno, bardzo ciemno. Cegły jeszcze spadają, słychać sypiący się piach, żwir, cement... Cokolwiek to jest, jest tego dużo, coraz więcej. A ja w dole, w dziurze, jednak wcale się nie boję. Nie boję się widząc jak zbliża się coraz więcej gruzu. Ani nawet tej belki która tak szybko leci w moją stronę z góry...
Nie zdążył zapamiętać nic więcej. To było ostatnie co ujrzał zanim belka go zgniotła. Jednak się nie bał i jeszcze cicho "Żegnam" powiedział...