Czasem w pracy zdarzają się sytuacje, gdy samo „lubienie tego co się robi” przestaje wystarczać. Gdy takie „okoliczności przyrody” przechodzą w stan chroniczny należy robotę zmienić. Ostatnio więc „wieczorowe pory”, miast z przystojnym brunetem, spędzam na segregowaniu ofert i ćwiczeniu megalomanii, czyli tworzeniu coraz to nowych wersji listów motywacyjnych. A gdy pomyślę o marnotrawieniu swojego cennego czas wolnego na, jakże przeze mnie uwielbiane, rozmowy kwalifikacyjne, testy, prezentacje, itp., to już odechciewa mi się zmian, no bo
po co to wszystko?
Jaki jest sens tej ciągłej pogoni za pracą? Mój znajomy w odpowiedzi na to pytanie wymienił mi: samorealizację, rozwój, nadawanie życiu sensu. Roześmiałam mu się w twarz. Jedynym powodem, dla którego ludzie zasuwają do roboty jest… kasa. I mówię to jako osoba, która lubi swoje zajęcie, ludzi z którymi pracuje, której odpowiadają warunki, itd. Mam do pracy stosunek zdroworozsądkowy, a jeśli ktoś „żyje by pracować” to mogę mu tylko współczuć. Gdyby zdarzyła mi się dajmy na to oklepana „wygrana w totka” to bez mrugnięcia okiem rzuciłabym pracę i zaczęłabym żyć po swojemu. Zajęłabym się tylko tym co naprawdę lubię, czyli kreacją. Wszystko działoby się w rytmie mi odpowiadającym. Nigdzie nie musiałabym się spieszyć. Przesiadywałabym do późna w noc, bo wtedy najlepiej mi się myśli, a nie zrywała się o jakichś nieludzkich porach, bo takie są godziny pracy agencji. Miałabym czas dla bliskich i przyjaciół, a nie poświęcała go niezdecydowanym klientom i nierzetelnym kontrahentom. Mieszkałabym tam gdzie jest pięknie, a nie tam gdzie jest praca. Podróżowałabym jak długo chcę, a nie ile dni urlopu dostanę. Częściej chodziłabym na treningi, pewnie już miałabym dzieci, zrobiłabym studia plastyczne i znów czytałabym książki „od deski do deski” na jeden raz, a nie „na raty” po godzince dziennie, bo „rano trzeba wstać”.
Ech… ależ się rozmarzyłam. A tymczasem muszę ułożyć odpowiedź na kolejne, standardowe pytanie: „dlaczego chce Pani u nas pracować?”, czyli zgrabne i ładne uzasadnić, z jakich powodów tak bardzo zależy mi na niepłatnych nadgodzinach, podróżach służbowych w weekendy, zabieraniu roboty do domu, wykorzystaniu prywatnych środków do realizacji zleconych zadań…
Money makes the world goes around…