Progmetal, pomimo, że jako gatunek daje muzykom dość szerokie pole do popisu i realizowania swoich fantazji w dużej mierze przeładowany jest wtórnymi zespołami, które niczym grzyby po deszczu są naśladowcami stylów takich kapel jak Dream Theater, Pain of Salvation, Arcturus czy Sieges Even. Dokładnie 20 lat temu ukazał się "A Social Grace" - debiutancki krążek formacji Psychotic Waltz - formacji, która nigdy nie zdobyła wielkiej popularności, ale której muzyczny artyzm przerósł możliwości potencjalnych naśladowców.
"A Social Grace" nie tylko w momencie ukazania, ale i po dziś dzień jest tworem unikatowym, który śmiało broni się przed upływem czasu. Czym więc zaskoczył kwintet z San Diego ? Praktycznie wszystkim.W ogólnym rozrachunku zawartość "A Social Grace" można określić mianem technicznego thrash metalu, w którym słychać wyraźne echa twórczości Black Sabbath, Jethro Tull i artystów z kręgu rocka psychodelicznego. Ale takie kategoryzowanie jest ogromnym uproszczeniem, gdyż blisko 65 minut spędzone z debiutem płytowym Psychotic Waltz to ogromne wyzwanie dla słuchacza, który zdecydowanie będzie miał czym się delektować.
Spośród 13 zamieszczonych kompozycji mamy tu prawdziwą gamę nastrojów i żonglerki stylistycznej. "... And the Devil Cried", "Strange" i "Spiral Tower" prezentują mocno utechniczniony thrash metal, "Psychotic Waltz", "Nothing", "In This Place" i "I Remember" stawiają na zdecydowanie bardziej liryczną, by nie powiedzieć poetycką nutę, "Successor", "Halo Of Thorns" i "Another Prophet Song" to ukłon w stronę progresywnego grania pełnego różnych motywów, zaś "Only In A Dream" czy "I Of The Storm" czarują bardziej przyswajalnymi strukturami bliższymi klasycznymi schematom z kręgu hard rocka i heavy metalu.
Jednak to nie te elementy oddają unikalność muzyki Psychotic Waltz. Zacznijmy od tego, że całość okraszona jest okrutnie ponurym, mocno sabbathowym klimatem, który na pewno nie nastraja słuchacza pozytywnie (co też może być pewnym utrudnienie w odsłuchu płyty). Kolejnym arcyważnym elementem twórczości tej formacji jest ogólna poetyckość tych dźwięków. Próżno tu szukać typowego thrashowego łojenia. W zamian, obok ciężkich riffów otrzymujemy subtelne partie pianina, liryczne partie fletu (ukłon w stronę Ian'a Andersona z Jethro Tull), a nad całością unosi się jedyny i niepowtarzalny głos Buddy'ego Lackey'a.
No właśnie wokal - to jest zupełnie odrębna kwestia w przypadku Psychotic Waltz. Lackey śpiewa w sposób narracyjny, jakby opowiadał jakąś historię, a jego skala głosu i umiejętności wyzwalają dodatkowe pokłady emocji, którymi i tak muzyka jest mocno naładowana. Jeśli dodamy do tego pyszne solówki duetu Rock/MacAlpin to możemy mówić o dość kompleksowym obrazie "A Social Grace".
Psychotic Waltz na swoim debiucie zawarł wszystko czego można chcieć od progresywnego albumu - jest miejsce na techniczne popisy, jest ogólny, złowieszczy klimat (okładka płyty doskonale oddaje zawartość muzyczną), jest przewspaniały wokalista, są oryginalne, interesujące kompozycje, które mieszczą się w granicach przyswajalności, no i jest unikalność, którą udanie powtórzyć udało się jedynie Spiral Architect i Behind The Curtain. Nawet jeśli brzmienie płyty pozostawia trochę do życzenia, to i tak "A Social Grace" jest pozycją, która bez dwóch zdań powinna znaleźć zaszczytne miejsce na półce prawdziwego muzycznego konesera.
Tracklista:
01. And the Devil Cried
02. Halo of Thorns
03. Another Prophet Song
04. Succesor
05. In This Place
06. I Remember
07. Sleeping Dogs
08. I Of the Storm
09. A Psychotic Waltz
10. Only In a Dream
11. Spiral Tower
12. Strange
13. Nothing
Wydawca: Sub-Sonic (1990)
Harlequin : Nooooo, luter, "Into The Everflow" to emocjonalna poezja :)) i rzeczywiscie chyb...
oki : muzycznie bardzo fajna płytka by była gdyby nie te JĘKI. To chyba ja w...
Benjamin_Breeg : Intrygujący album, a takie utwory jak "I Remember" czy "A Psychotic Waltz" cu...