U la la. Tego się nie spodziewałem. Jeszcze niedawno praktycznie nikomu nie znana trójmiejska formacja Proghma-C supportowała takie gwiazdy jak Testament i Meshuggah podczas tegorocznej edycji Knock Out Festival, a teraz wydaje swój debiutancki album "Bar-do Travel" i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że poziom tego wydawnictwa jest naprawdę fenomenalny.
"Bar-do Travel" przynosi nam 9 utworów z pogranicza progmetalu i mathmetalu. Punktem wyjścia do opisania tych dźwięków jest twórczość takich formacji jak Tool i Meshuggah. Nie ciężko jest wiec sie domyślić, że należy się tu spodziewać całej masy rytmicznych łamańców, bardzo wysokiego poziomu wykonawczego i ultraciężkich, zbasowanych riffów.Cały szkopuł jednak tkwi w tym, że w przeciwieństwie do Tool i Meshugggah czy rodzimego Kobonga i Kethy, muzycy Proghma-C robią wszystko z dużym umiarem nie czyniąć muzyki klaustrofoniczną i przesyconą dźwiękami. Niemała w tym zasługa gitarzysty i klawiszowca Pawła Smakulskiego, który oprócz typowo thordendalowych udziwnień niejednokrotnie ucieka sie do subtelnych progmetalowych, a nawet progrockowych motywów wprowadzających do tego wydawnictwa przestrzeń, chwilę oddechu i element muzycznego piękna.
Skoro wspomniałem o klawiszach, to należy poruszyć i ta kwestię. W twórczości Proghmy-C jest naprawdę dużo elektroniki, mocno ukierunkowanej na ambient. Czy muszę wiec wspominać, że jest to kolejny element rozmiękczający bezduszną żonglerkę rytmem? Chyba nie - tym bardziej, że na tym wydawnictwie wyszło to wybornie. Co wiecej - wokalista oprócz typowo meshuggowego krzyku operuje naprawdę świetną, czystą barwą głosu, może odrobinę w stylu Jonasa Renske z Katatonii. W ten oto sposób ów "maszynopodobny" muzycznie twór posiadł serce i pewna wielowymiarowosć, której mi brakowało w twórczości Ketha, Kobong czy Nyia.
"Bar-do Travel" jest hipnotyzującą podrożą po współczesnym progmetalu we wszelkich, ambitnych jego odmianach. Jako, że jest to debiutancki materiał, to można wybaczyć wyraźne inspiracje bardziej znanymi formacjami, ale cieszy fakt, że gdańszczanie wprowadzili tu dużo swoich pomysłów. Bezsprzecznie mamy tu do czynienia z formacją ponadprzeciętną, która nie wątpię, że jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Tymczasem w moich oczach "Bar-do Travel" to najlepsze rodzime wydawnictwo od czasów wydania "Organic Hallucinosis" Decapitated i najlepszy debiut od czasów "Out Of Myself" Riverside. Ten album trzeba koniecznie poznać.
Tracklista:
01. Kana
02. FO
03. Spiralling TO Another
04. Spitted Out
05. Spitted Out (Out)
06. So Be-live
07. I can't illuminate with You
08. Naan
09. Army Of me (Bjork cover)
Wydawca: Mystic (2009)
Stary_Zgred : Na żywo nie widziałam bo dopiero ich longplay poznaję. Robi wrażeni...
jedras666 : Mówiąc szczerze na KnockOucie troche mnie zanudzili. Ale ostatnio posłu...
Harlequin : Myśle, że Ci sie spodoba :)