„The Ogre Inside” to trzecia płyta francuskiego industrialno goth rockowego Porn. Nie jest to muzyka, którą interesowałbym się na co dzień, ale zdarzają się w niej perełki i świetne albumy, więc gdy nadarza się okazja, staram się eksplorować także i te tereny. Do „The Ogre Inside” podszedłem więc z zainteresowaniem i odpowiednią uwagą, która przerodziła się w znudzenie już przy pierwszym odsłuchu i niestety znudzenie to pogłębiało się przy każdym kolejnym.
Jest tu trochę z Type O Negative, trochę z Sisters Of Mercy, ale wszystko takie bardzo rozciągłe i stonowane. Brakuje jakichś przebłysków, punktów zaczepienia, momentów kulminacyjnych. Wszystko ciągnie się powoli, właściwie brnąc wciąż w tej samej tonacji i zupełnie nie robiąc wrażenia. Sama muzyka jeszcze daje radę, nie można powiedzieć, że jest zła, ale na dłuższą metę nic się nie zmienia i powoduje wrażenie ciągłego kręcenia się wkoło. Po prostu nic się w niej nie dzieje. To samo zresztą jest z wokalem. Czasem jest rokowy i chrypliwy, czasem bardziej atmosferyczny i nic nie można by było mu zarzucić, gdyby nie to, że jest wciąż tak samo smętny i markotny.
Można powiedzieć, że przekaz jest emocjonalny, bo ta cała płaczliwość niewątpliwie jest jakąś emocją. Emocjonalne są również teksty, które, według zapowiedzi, mają układać się w jakąś spójną całość, ale, mimo prostego języka, mi nie udało się wychwycić w nich jakiejś zwartej historii. No wprawdzie siedzi tam ten ogr w człowieku i pożera go od środka, co można interpretować na różne sposoby, ale to wszystko co byłem w stanie wywnioskować. Konceptualność widzę za to w muzyce, która przez cały czas jest po prostu taka sama. A dla prawdziwych masochistów pozostaje jeszcze, wydana rok później, płyta z remixami, które niewiele zmieniają obraz całości. Numery się tam powtarzają i dłużą jeszcze bardziej, a przebrnięcie przez obie płyty po kolei to już zakrawa o sporty ekstremalne.
„The Ogre Inside” to album, którego da się słuchać. Jeżeli ktoś lubi takie klimatyczne, podszyte elektroniką, gotyckie granie to może mu to sprawić przyjemność. Ja sam, gdybym usłyszał jeden numer, to może potraktowałbym go inaczej, ale ponad pięćdziesięciominutowa płyta to za dużo, znacznie za dużo.
Tracklista:
1. Sunset Of Cruelty
2. She Holds My Will
3. Nothing But The Blood
4. May Be The Last Time
5. Close The Window
6. Death Does Not Last Forever
7. Heavy Is The Crown
8. You Will Be The Death Of Me
9. The Ogre Inside
Wydawca: Echozone (2017)
Ocena szkolna: 4-