Jak u skruchy upadam i klękam
I modlę się i klnę i bóg wie
Co jeszcze ale nie powie.
Drażni ta upośledzająca męka,
Że znowu coś nie tak. Szczęka
mnie boli od zębów grzechotu
I nerwów ironicznego rechotu.
Nie tędy droga gdzie trwoga
Więc prosić chciałbym boga
Ale właściwie nie wiem o co.
I klęczę bezmyślnie nocą.
Może ty wiesz czego ja chciałem?
Bo widzisz coś... i zapomniałem.
Nawet imię bo zwracam się pan
I tyle wart jest ten kłam.