Siadywala kiedys na tej lawace.
Byla Ona i On.
Nie bylo ich.
Tylko Ona i On.
Byli tylko Ona i On.
Zawsze razem, a jednak osobno.
Ona patrzyla jak przyjaciolka.
On ja tylko lubil.
W zieleni drzew:
Ona pila.
On pil.
Z czasem pojawilo sie ziolo.
A z nim inne urzywki.
Byli nieszczesliwi!
Ona kochala.
On kochal.
Zdrady zabolaly.
Trafili na lawke.
Pili by nie czuc.
Brali by uciec.
W pewnej chwili
Ona postatnowila to skonczyc.
On postatnowil tez.
Igla smierci przebila ich rece.
Smierc okryla ich swa plachta.
Umarli!
Po latach o nich zapomniano.
Jednak jesienna pora,
Pojawiaja sie ich duchy.
Nadal sa nieszczesliwi...
Nadal nie widza, ze maja siebie!
Juz chyba nigdy tego nie zobacza.
Lzy zaslonily im oczy.
Pozostana nieszczesliwi na zawsze...