"Trollskau, Skrømt og Kølabrenning" to płyta, która znakomicie oddaje ducha i klimat w jakim żyje jej twórca. Choć w całości jest nagrana po norwesku to autor zadbał o odbiorcę zagranicznego. Przed każdym utworem mamy streszczenie tekstu, a czasem nawet opisane jego pochodzenie. Do tego na początku mamy przedmowę gdzie Lars dziękuje za zakup płyty, opisuje proces jej powstawania, przybliża tematykę i ogólnie przekazuje parę słów od siebie. Uważam to za bardzo dobry pomysł, który powoduje lepsze zrozumienie przekazu odbiorcy nie znającemu norweskiego. Dowiadujemy się na przykład, że na okładce jest obraz przedstawiający jego rodzinne gospodarstwo. Więc ci stojący tam ludzie to pewnie jego rodzina. Trzeba przyznać, że to dość osobliwy pomysł na okładkę płyty. Zresztą dalej znowu pojawia się to gospodarstwo. Tym razem na zdjęciu i bez rodziny. Z jednej strony trochę to jest wszystko śmieszne. Ten dom, rodzina i on w wełnianym swetrze oparty o swoją stodołę. Z drugiej to jest właśnie fascynujące, że ktoś, gdzieś tam, potrafi przekazać swoje życie, swoje emocje i mogą się w to wczuć ludzie na całym świecie. Na chwilę przenieść się w tamten świat. I całe szczęście, że na chwilę bo mieszkać tam na stałe to już by była niezła lipa. Nie dziwne, że chłopak nauczył się grać na tylu instrumentach:)
Teksty dotyczą ludowych legend i wątków historycznych. Oczywiście jak przystało na ten rodzaj muzyki nie ma tu żadnych sielankowych opowieści o wsi spokojnej, wsi wesołej. Wszystkie historie są mroczne i kryją w sobie jakieś zagadkowe zło, jakąś przerażającą tajemnicę. Na mnie największe wrażenie zrobił tekst o jego pradziadku, który grał na skrzypcach. Nie podobało się to miejscowemu księdzu więc dziadek poderżnął mu gardło struną od swoich skrzypiec. Właściwie to wcale tak nie było ale sto lat temu mogłoby tak być. Oj, to się chłopak rozmarzył. Wyobrażacie sobie black metalowca w Norwegii, który mógłby się pochwalić, że jego pradziadek zarżnął księdza struną od skrzypiec? Bezcenne:) Inna opowieść mówi o dwóch siostrach, z których jedna miała większe szczęście w miłości. Druga morduje ją z zazdrości i wychodzi za jej narzeczonego. Ale zostaje napiętnowana i ponosi zasłużoną karę. Czyż nie przypomina to naszej Balladyny?
Dobra, bo się rozpisałem, a nic nie było jeszcze o najważniejszym, czyli o muzyce. A ta jest bardzo interesująca i ciekawa. Utrzymana w konwencji melodyjnego black metalu z dwoma rodzajami wokalu. Czystym i zdartym, skrzekliwym growlem. Trzeba przyznać, że oba wokale są bardzo dobre, tak samo zresztą jak muzyka. Bardzo fajne, melodyjne gitary, podparte solidną perkusją tworzą klimatyczne ale i skoczne kompozycje. Właśnie ta przejawiająca się skoczność i czysty folkowy wokal nadają muzyce tego vikingowego klimatu. Co nie przeszkadza żeby po chwili zagrać ostrzej i przy pomocy perkusyjnych blastów i przeraźliwego wokalu przenieść się w rejony bardziej surowego black metalu. Taka właśnie jest ta płyta, mieszanka dwóch stylów północy.
Trzeba oddać hołd temu nieznanemu artyście z małej chatki, pod wielką górą bo samotnie wykonał kawał dobrej roboty. Album jest dopracowany w każdym względzie. Muzycznym, graficznym i lirycznym. Zdecydowanie warto się z nim zapoznać aby przeżyć te trzy kwadranse przygód i niespodzianek jakie kryją w sobie cienie skandynawskich gór.
Tracklista:
01. Gygra & St. Olav
02. 2. Fela Etter'n Far
03. Om Å Danse Bekhette
04. Oppbrennerbønn
05. Olav Tryggvason
06. Mellomspell
07. Tre Skygger Tel Kølabrenner'n Kom
08. Tjernet
09. De To Spellemenn
10. Finnkjerringa
11. Endetoner
Wydawca: Det Germanske Folket (2006)
Ocena szkolna: 4
Glingorth : Genialny album, dawno już go wymęczyłem i czekam niecierpliwie na no...
oki : recenzja adresowana do przyszłych dziadków - chcecie przejść do l...
WUJAS : Dzięki, postaram się jeszcze nie raz zaskoczyć :) Niestety nie znam Wind...