Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Morał?

"...Że to jest tak, że najlepszego przyjaciela, który o Ciebie dbał i Cię szanował, musisz zabić z własnej ręki, a rzekomo inny taki wielki przyjaciel, właśnie przystawia Ci każdej nocy pistolet do głowy. W nocy - czyli kiedy śpisz, kiedy nie wiesz, co on właściwie o Tobie mówi i myśli..."
Cóż... Cóż mogę rzec. Na początek, chciałbym powitać wszystkich na moim krejzi blogasku, dzięki za poświęcenie chwili Waszego ważnego czasu dla mnie :). To pierwszy mój wpis, więc jak wiecie, najtrudniejszy. Ale! Pomysł nasunął mi się sam.
Od niedawna jestem fanem sagi gier video Metal Gear Solid. Sagę Metal Gear również lubię, ale tylko pod względem fabuły, gdyż łączy się ona z MGS, jednak MG to gry z lat 80' a mnie nie jarają kolorowe ludziki na pegazusa :] Gra jest z podgatunku skradanek. Znaczy to, że musimy niepostrzeżenie prześlizgnąć się za liniami wroga, wykonując takie bajery rodem z Rambo jak zmiana mundurów, chowanie pod ciężarówkami, łapanie wrogów od tyłu i otwarcie im aorty szyjnej bądź zastawianie pułapek. Jednakże nie jest to zwykła rzeź. Wczoraj skończyłem, przyznaję się, dopiero pierwszą grę z serii MGS (Dla obeznanych, przeszedłem Snake Eater, czyli 3, ale chronologicznie jest to gra pierwsza w ogóle z całego MG i MGS, jej akcja dzieje się najwcześniej), bo kiedyś pogrywałem ale bez większego zainteresowania. Ukończyłem ją, i co? Poryczałem się. Może nie beczałem jak dziecko, ale uroniłem kilka łez. Specjalnie wrażliwy nie jestem, i w przypadku filmów czy gier zdarzyło mi się jeszcze tylko uronić jedną przypadkową łezkę na Zielonej Mili, mimowolnie. Więc czemu? Nie będę sie rozpisywał o fabule, bo i tak już za dużo napisałem o grze, zamiast o tym co chciałem Wam powiedzieć. Jeśli ktoś dotrwał do teraz to gratuluję :) Kiedy główny bohater, starszy już trochę, składał kwiaty na grobie swojej największej przyjaciółki, jak i przeciwniczki, która przez 10 lat była jego mentorem, uczyła go wszystkiego o strzelaniu, survivalu, walce, psychologii, a potem musiał ją zabić, z własnej ręki, a w tle leciało nagranie zostawione przez osobę której chyba najbardziej ufał, a ta poprzedniej nocy przykładała mu pistolet do głowy...
I wtedy nasunęły mi się takie filozoficzne myśli o sensie życia. Niby zwykła gra, niby kupić, pograć z kumplami, pośmiać się. Ale kiedy przed oczami miałem już napisy końcowe, bardzo długo myślałem o tym zakończeniu. Że to jest tak, że najlepszego przyjaciela, który o Ciebie dbał i Cię szanował, musisz zabić z własnej ręki, a rzekomo inny taki wielki przyjaciel, właśnie przystawia każdej nocy pistolet do głowy. W nocy - czyli kiedy śpisz, kiedy nie wiesz, co on właściwie o Tobie mówi i myśli. Jeśli o mnie chodzi, to się sprawdza. Może tak, może są to wywody zeschizowanego 13-latka podjaranego grą, ale jeśli o mnie chodzi, oduczyłem się każdemu ufać i uważać na ludzi, bo naprawdę każdy najlepszy na pierwszy rzut oka kumpel może być brudnym sukinsynem chcącym otrzepać Cię z kasy. Pomogło mi sie to stać lepszym, doskonalszym, bo wiem kto będzie dla mnie sojusznikiem a kto wrogiem. Nauczyłem się poprostu nie ufać łatwo jak głodny szczeniak, bo w dzisiejszych czasach, bardzo łatwo dać się omamić. Może już na zbyt dużą skalę sie wywodzę, ale każdy słyszał o wydarzeniach typu - jedzie sobie 30-latka sama w przedziale, wchodzi jakiś przystojny elegant, zaprzyjaźnia się z nią i w ogóle iskrzy i atmosfera rodem z Tytanica, a koleś idzie do WC, twierdząc że zaraz wraca, a z rana kobieta budzi się bez torby, ledwo konduktor dobudził ją na odpowiedzniej stacji. Jakim cudem? Gaz usypiający...
Jeśli ktoś doczytał do końca, to wielkie gratulacje. Myślę, że trochę przesadziłem z tym wszystkim, ale piszę to co aktualnie we łbie mi siedzi a emocje z gry od wczoraj jeszcze nie opadły, myślę jednak że dalsze wpisy będą bardziej luźne i mniej poważne.
Jeszcze raz dzięki za odwiedzenie i cierpliwość w lekturze.
Pozdrawiam, Szachu
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły