W moim mieście jeżdżą autobusy(co ty powiesz?). A autobusy rozszerzają zarazę w postaci gapowiczów. Nic dziwnego, że każdy autobus, najgorsze te krótkie, bo skrzypią, odbieram niemal takie wrażenie, że zaraz się rozlecą, i nie dojadę do swego przystanku. Ino jeszcze różańca brak w łapce, by móc się "pomodlić" do bozi, gdy zawsze tego potrzebuje . Może jak me słowa do niego dotrą to ocaleje. A wystarczy przecież drodzy pasażerowie, kupować bilety. Wtedy autobusy będą całuśne, z dojtszlandu z prowadzone, z niemieckimi naklejkami informacyjnymi typu "Achtung!". Albo sprowadzą takie z Meksyku, gdzie zamiast napisów informacyjnych, na którym przystanku wysiąść, są też obrazy, hieroglify, które mają pomóc analfabetom. I modlić się nie będzie trza, może nawet podadzą szampana dla pasażerów, a siedzenia będą obite w wysokiej jakości skórze.
Więc moje miasto wpadło na genialny pomysł, jak tu zrobić aby pasażerowie płacili za bilety. Otóż taki autobus krótki(trzy drzwiowy), czasami się zdarza, że długi podjeżdża(kierunek Zabrze->Katowice)na przystanek, gdzie już spora grupka czeka, marznie, wkurwia się, bo drogi robią w centrum i autobus się ewidentnie spóźnia. Ale kierowcy jeszcze postanawiają mocniej wkurwić pasażera - otóż nie otworzy wszystkich drzwi, ale tylko te z przodu, przy kierowcy. Ma zamiar pobawić się w konduktora, spełnić swoje zapewne najskrytsze marzenie. No co jest kurna... szepcze ktoś z przodu.
Idziemy gęsiego. Jak niewolnicy, ino nie jesteśmy łańcuchami połączeni. Jak na jakąś karę śmierci, albo do pociągu, który wywiezie nas na łagry. Ludzie pełen tobołków wszelakich, kobieta z donicą, facet ze swoim pupilem - psem rasy husky wszyscy Ci są już wkurwieni. Otóż właściciel psa, choc bardzo go kocha, nie zapłaci za niego biletu. OUT. Kobieta z donicą, wielką jak pięć naszych głów. nie zapłaci biletu, bo jak? Portfel w torebce, doniczka trzymana przez obie dłonie, nie ma jak kasy wyciągnąć. W oczach kierowcy zaświeciły się kurwiki. WARA! Kobieta OUT!. Inni pasażerowie zaczęli się wykręcać, bo to uzaleznieni gapowicze, albo Ci z ideą - za bilet o wartości przekraczającej 2.00 zł nie zapłacę. Piwo za to mogę kupić, ale państwu nie dam. PFU!. Wchodzę i ja...
Nie mam biletu. Więc zamierzam kupić. Być tym szczęściarzem, który zapłaci i pojedzie. I będzie lżej mi na sercu, gdyby wpadli łyse po 80-stce kontrolerzy(ale czy ma to sens w tym autobusie?). Wyciągam 50 zł i mówię normalny, a gościu patrzy jak na E.T. Bo nie ma wydać. A ja nie mam drobnych. Cóż zrobimy? Szuka po kieszeniach, jakie zawierają jego spodnie. Wygrzebuje monety, grzebie w nich brudnymi od smaru palcami(a może od grzebania w nosie), i tak po 10 minutach daje mi garść monet, które wrzucam do portfela. Daje bilet, kwitując by skasować(dobrze, ze nie ma jeszcze instrukcji obsługi na bilecie dla nie kumatych). Odchodzę ja cięższy, on szczęśliwy, bo w kieszeni nominał 50-cio złotowy, więc mu lżej na dupie. Odjeżdżamy.
Siadam na siedzeniu i obserwuje autobus. Który pamięta lata 50. Skrzypi jak cholera, trzęsie jak cholera, śmierdzi jak cholera... Kierowca powinien zawiesić na oknach takie kostki do wc. Obserwuje ludzi. Bo od tego jestem uzależniony. Od obserwacji ludzi, i tak kroczę drogą obserwacji nienawidząc ich coraz bardziej. Zatrzymujemy się na przystanku kolejnym, ludzie nie wsiadają. Bo kierowca otworzył ino pierwsze drzwi, a to znak. Pechowy. Bo z niektórych twarzy na zewnątrz widać rezygnację, przejęcie, żal, że jeszcze musi poczekać. Jedna młoda dziewczyna, podchodzi i szybko zauważyła, że to autobus biletowy. Z jej ust wylewa się słowo "kurwa" tak ciche, ze mogłem ino odczytać w myślach. Złapała za telefon, i udaje, że niby coś ją zajęło, żeby nikt nią nie pogardził tym, że jest gapą. Patrzę na ludzi obok i nie widzę, aby ktoś przez okna rzucał biletami, aby dać jej szansę, może kierowca ślepi i da się nabrać. Ale nie - patrzą na nią w milczeniu.
Dojechaliśmy na mój. Staruszek z przodu otwiera obok drzwi. Ja siedze z tyłu autobusu, a ten otwiera z przodu. Gdybym był w Inkwizycji, skazałbym go na tortury za tą herezję. W tym autobusie nie ma formuły - płacisz i wymagasz. Płacisz i zamknij ryj. Ja tu rządze. Moje jest życie twe, nawet to parominutowe. Mój niewolniku. Po obijani, ze schylonymi głowami odchodzimy do domów, jakbyśmy przed chwilą wyszli z chłosty. Większość z nas bedzie się modlić, aby jutro podjechał ten ulubiony autobus. Z zepsutymi kasownikami.