Dziś jest jeden z lepszych dni w te święta. Pomimo faktu, że znów wróciłam do szpitala, ostatnie chwile przepustki wykorzystałam jak najlepiej się dało :). Po 8 obudził mnie telefon. Otwórz drzwi. Jako, że sypiam w bieliźnie i koszulce, wygrzebałam się z łóżka i lece do drzwi. :) A tam mój książe ze zmarźniętą buźką. Wpuszczam, witam, lecę się ubrać. Błyskawiczne ogarnięcie. I możemy jeść śniadanko. Ciemno jeszcze było. Przyjemnie się telewizje oglądało i tulało Misiaczka. Miłe chwile spędzone razem na zapas, gdy teraz leże tu sama. :) Pogadaliśmy o przyszłości, życiu, wspomnieniach. Wszystkim :) Wreszcie chwila spokoju we własnej samotni. Koniec świątecznych gości i ich wpychania nosa w nie swoje sprawy :) Nie długo sylwester. Mam nadzieję, że również będzie milusi. :)