Niczym gruszy obwisłe gałęzie płodem.
Wielkomyślność ma okazała się być barwną breją
Gdym pewnym był, że szczerym złotem.
Teraz ponów staje, beznadziejnie pusty
Dziecię zmarło nim poznać je zdołałem.
Wzrok nieśmiały optymizmem tłusty
Wyobrażeń bladych choć wszystek z barw rozlałem.
Myślę więc, skoro lustro doń się przyznaje
Iż czas mimo swego biegu, czasem odetchnąć przystaje.
I przysiadł się łaskaw z uśmiechem ku mnie i rzecze:
Co ma wisieć - nie uciecze.
KostucH