Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Koraliki, ażurki i sztuczne futerka

Zmuszona okolicznościami przyrody (No co? Zimno się zrobiło a swetrów w szafie brak.) wybrałam się na zakupy. Zmarnowawszy pół dnia i złaziwszy pół miasta, niczego nie znalazłam. Cóż, guziczki, cekiny, ażurki, napisy wielkości całych pleców, kwiatki i różowe czaszki to nie jest to co Koniki lubią najbardziej. ;) Zniechęcona, już bardziej z nudów niż z nadzieją na udany zakup, zawędrowałam na Bema (były stadion), na targowisko.

Przypomniały mi się studenckie czasy, gdy mieszkałam niedaleko i z braku gotówki na stragany zaglądało się częściej niż do sklepów. Niewiele się zmieniło przez lata. Pod namiotem multum sprzedawców i kupujących. Wzrok atakuje feeria barw, struktur i stylów, nozdrza mix zapachów od ludzkich po syntetyczne. Latem nieznośnie duszno, o tej porze roku nieświeżo ciepło. Zewsząd napierają ludzkie ciała, każdy się ociera, popycha, dyszy w kark. Radosna atmosfera wydawania pieniędzy. „Innego pan nie ma?” „Tego nie bierz, Aśka ma taki sam.” „Cholera to było na innym straganie” „Koleś powiedział, że mi sprowadzi.” „No muszę się w coś ubrać, jak na cmentarz pojedziemy.” Skondensowane pragnienia. Rozgorączkowany wzrok kupujących i wprawnie przeliczające gotówkę dłonie sprzedawców. Wszystko dla Klienta. Ruch, przepływ.

Podeptana, żeby nie powiedzieć „stratowana”, wydostałam się po jakimś czasie na zewnątrz namiotu i... poczułam się jak w innym świecie. Druga część targowiska, to stragany na wolnym powietrzu, na których handlują obcokrajowcy. Tu można odetchnąć i pozornie jest luźniej ale w powietrzu wisi oczekiwanie. Bacznie obserwują Cię liczne pary oczu, czasem ktoś przyskoczy i szepnie prawie w ucho: „Muzyka, filmy, tanio.” Sprzedawcy komentują kupujących w rodzimym języku. Na ich stoiskach można znaleźć wszystko: od bielizny po elektronikę. Pewnie gdyby dobrze popytać to i bardziej szemrane towary by się znalazły. Można się targować ale naczelne hasło brzmi: „pilnujemy portfela”.

Handel to bodaj najstarsza ludzka działalność (wiem, co Wam przyszło na myśl ale „prostytucja” to też handel) i pewnie dlatego, w wielu miejscach, gdzie można obserwować go w tak zagęszczonej formie, wygląda podobnie. Jest niczym soczewka, skupiająca w jednym miejscu obraz całych społeczeństw a jednocześnie powiększająca indywidualne oczekiwania. Genialne.

W drodze na przystanek zauważyłam jednak, że jednak coś się zmieniło. Nie ma już, tak jak dawniej, Cyganek, które zaczepiały ludzi w parkowej alejce przed targowiskiem. Co z tego, że jesteśmy tylko po raz kolejny odgrywanym, ciągle tym samym scenariuszem? One i tak zawsze miały coś do powiedzenia.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły