Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Felietony :

Jesień

Koniec listopada, a śniegu nie ma. Jest za to całkiem przyjemnie na dworku, można w cichobieżkach poszwendać się i w spokoju wypić browarka nie myśląc o tym czy mróz skuje tyłek czy też nie. Ładna pogoda ja na tę porę roku na pewno nie zachęca do siedzenia w domu i muzycznych poszukiwań, dlatego też zdecydowaliśmy się na zmianę formuły Sądu Ostatecznego skupiając uwagę tylko na wybranych wydawnictwach, a nie na wszystkim co udało się przesłuchać.
Jakby więc nie patrzeć - staramy się rozwijać jako zespół recenzencki i mam nadzieję, że procentować to będzie tylko lepszymi i bardziej bestialskimi miniówami. Tymczasem zapraszam wszystkich do ładniejszej, bardziej skonkretyzowanej lektury, która po raz wtóry prezentuje kilka dziewiczych wydawnictw jak i kilka przeoczonych wypocin, które umknęły nam w ostatnich miesiącach.

METAL/HARDCORE:

Animals As Leaders - Animals As Leaders (Prosthetic)
Animals As Leaders to solowy projekt Tosina Abasi - gitarzysty Born Of Osiris oraz Reflux.  Jeśli ktoś się spodziewa kolejnej masturbacji gryfu, ten trochę się pomylił. Owszem - mamy tu do czynienia z albumem głównie gitarowym, ale Abisi raczej nie skłania się ku beznamiętnym improwizacjom stawiając raczej na zgrabne łączenie jazzu, fusion, muzyki dalekowschodniej, elektroniki i klasycznego metalu, czego efektem są nie tylko wyraziste, pomysłowe kompozycje, ale przepiękne harmonie i przestrzeń, której próżno szukać na podobnych wydawnictwach. Niby nic odkrywczego, ale zarówno fani Cynic, jak i Steve'a Vaia czy Ozric Tentacles będą bardzo zadowoleni.
Ocena: 8/10 (Harlequin)

Arkona - Goi, Rode, Goi!!!
Rosyja pod względem muzycznym to kraina godna głębszego zbadania, do takiego też wniosku doszedłem po wysłuchaniu tego materiału. Punktem wyjścia jest tu szeroko rozumiana muzyka black metalowa, która od czasu do czasu w dość nieśmiały sposób flirtuje z folkiem. Dodatkowym atutem niechaj będzie wokalistka, wspaniale łączy te dwie stylistyki w jedną całość.
Ocena: 7/10 (Ignor)

Austlune - Austlune EP (płyta wydana przez zespół)
Austlune to dwuosobowy projekt z Australii, który na swojej debiutanckiej EPce zatytułowanej po prostu "Austlune" oferuje porcję progresywnego, aczkolwiek bardzo melodyjnego black metalu. I tutaj też tkwi problem tego wydawnictwa, bo o ile ten progresywny element jest całkiem interesujący, o tyle wprowadzanie cukierkowatych melodii daje diametralny kontrast burzący bardzo pozytywny obraz tego krążka. Austlune to niewątpliwie obiecująca formacja, która jednak musi jeszcze trochę podszlifować swój warsztat kompozytorski, bo z takim rozrzutem mogą zrobić krzywdę sami sobie.
Ocena: 5/10 (Harlequin)

Barren Earth - Our Twilight EP (Peaceville)
Debiutancka EPka fińskiego Barren Earth zatytułowana "Out Twilight" to niemały orzech do zgryzienia. Zaledwie cztery utwory z progresywnym, nowocześnie brzmiący gothenburskim death metalem brzmi całkiem przekonywająco. Pod każdym kawałkiem leżą wyraziste, zapadające w pamięć, ale nie wyłamujące się poza ramy gatunku pomysły, które najbardziej nasuwają skojarzenia z wczesnymi płytami Scar Symmetry. Szkoda tylko, że dominującą formą wokalną jest tutaj growling, który nijak nie pasuje do tych całkiem intrygujących piosenek. "Our Twilight" to nienaganny materiał, który jednak prosi się o czysty wokal, który nada tym numerom zupełnie innego wymiaru.
Ocena: 5/10 (Harlequin)

Bloodthirst - Sanctity Denied (Pagan)
Poznański Bloodthirst po małych roszadach personalnych powraca jako trio ze swoim drugim albumem "Sanctity Denied". Kto oczekiwał jakiejś rewolucji ten może się rozczarować - grupa dalej prezentuje zblackowany thrash w niemieckim wydaniu, tyle, że tym razem okraszony o wiele lepszym brzmieniem niż na debiucie. Proste, ale bardzo chwytliwe i dynamiczne kawałki w wydaniu muzyków spod miasta koziołków zachęcają do machania czupryną bądź łysiną. Niespecjalnie odkrywcze, ale mające w sobie dużo świeżości i bluźnierstwa granie wywołujące banana na twarzy.
Ocena: 7/10 (Harlequin)

Cerebrum - Spectrum Extravagance (Lacerated Enemy)
Jeśli ktoś Was zapyta kiedyś jak nie powinno się grać technicznego death metalu, to pokażcie im debiutancki album greckiego Cerebrum. "Spectrum Extravagance" jak na techniczny death metal przystało jest techniczny i... i nic poza tym jeśli chodzi o pozytywny. Kompozycyjnie materiał jest słabiutki, w ogóle nie trzyma w napięciu, nie intryguje, pozbawiony jest sensu, oryginalności, dobrego brzmienia i muzycznej głębi. Blisko 45 minut spędzone z pierwszą płytą Cerebrum było dla mnie naprawdę nieprzyjemnym doświadczeniem.
Ocena: 4/10 (Harlequin)

Defiance - Prophecy (Candlelight)
Oto kolejny album z cyklu "kambek". Po 17 latach na scenę wracają thrashmetalowcy z Defiance i trzeba przyznać, że "Prophecy" jest powrotem dość udanym. Stylizowany na Chucka Billy'ego wokal, świetne solówki, dobre riffy i niezłe melodie, choć niejednokrotnie wydają się być zerżnięte żywcem z dokonań Testament, to budzą raczej entuzjastyczne odczucia. Jakby nie patrzeć, "Prophecy" to chyba jeden z lepszych stricte thrashowych albumów tego roku.
Ocena: 7/10 (Harlequin)

Devin Townsend - Addicted
Nie ucichły jeszcze echa poprzedniej płyty Kanadyjczyka, a ten szalony osobnik już wydaje kolejną. I można napisać, że wszystko wraca do normy - jest zdecydowanie mocniej (czyt. "industrialniej") co mnie niewątpliwie cieszy. Druga sprawa to wokale. Zaproszenie do współpracy
Anneke Van Giersbergen to był strzał w dziesiątkę. Tak emocjonujące partie wokalne jak Ih-Ah! dawno już nie słyszałem.
Ocena: 7/10 (Ignor)

Halford - III: Winter Songs (Metal God Entertainment)
No i jeden z największych metalowych krzykaczy Rob Halford postanowił nagrać album z bożonarodzeniowymi piosenkami... jak słodko... i jak tandetnie. Wszystko było by dobrze, gdyby "Winter Songs" było naprawdę dobre. Tymczasem materiał jest niemalże komiczny, a świąteczne piosenki w rockowym wcieleniu ubranym w skórki są najzwyczajniej w świecie żenujące. Brzmienie płaskie, a i rockowego ognia pod stertą śniegu też próżno szukać. Płyty nie ratują nawet niezłe miejscami solówki - Halford po prostu ośmieszył się tym krążkiem.
Ocena: 2/10 (Harlequin)

Illdisposed - To Those Who Walk Behind Us (Massacre)
To była droga przez mękę. Dziewiąty album Duńczyków z Illdisposed jest dokładnie tym, czym deathmetalowy album nie powinien być. Chłopaki wymodzili aż 11 kawałków, w których na siłę spróbowano połączyć melodykę starego Arch Enemy i brutalność Gorefest. Wyszło to bardzo niezgrabnie i niesmacznie, gdyż "To Those Who Walk Behind Us" ani nie ma mocy, ani dobrych melodii, ani też nie jest brutalne. Nawet poziom wykonawczy jest co najwyżej przeciętny. Szczerze odradzam.
Ocena: 3/10 (Harlequin)

Krallice - Dimensional Bllethrough (Profound Lore)
Z drugim albumem blackmetalowego Krallice wiązałem duże nadzieje. Skład złożony z muzyków znanych z takich formacji jak Behold... The Arctopus, Indricothere, Orthrelm czy Astomatous powinien raczej zagwarantować muzykę najwyższej jakości. Niestety, magia nazwisk (w tym genialny multiinstrumentalista Colin Marston) nie pomogła i w efekcie "Dimensional Bllethrough" okazał się być półprofesjonalnym, źle wyprodukowanym i zwyczajnie mówiąc nudnym spektaklem. Utwory dłużą się w nieskończoność, a archaiczne brzmienie skutecznie zagłusza wszelkie instrumentalne smaczki, które być może się gdzieś tam kryją.
Ocena: 3/10 (Harlequin)

Lye By Mistake - Fea Jur (Black market Activities)
Liquid Tension Experiment, Spatic Ink, Electrocution250, Bozzio/Levin/Stevens, Upsilon Acrux - jeśli te nazwy nie są komuś obce, to wie czego może się spodziewać po drugim albumie Lye By Mistake. Grupa rozstała się z wokalistą i porzuciła kopiowanie The Dillinger Escape Plan i nagrała album w pełni instrumentalny. Niestety "Fea Jur" potwierdza, że mistrzowski warsztat wykonawczy nigdy nie zastąpi zmysłu kompozycyjnego. Natłok dźwięków tu zawartych naprawdę ciężko jest ogarnąć, ale niestety niewiele z nich wynika - nieciekawe melodie, motywy zupełnie niespójne i nieukładające się w całość sprawiają, że jedyne czym możemy się zachwycić w przypadku tego albumu to instrumentalna masturbacja. Płyta dla bardzo wąskiego grona odbiorców.
Ocena: 6/10 (Harlequin)

Nexus - The Paradise Complex (płyta wydana przez zespół)
Australia metalem silna! W ostatnich latach kraina kangurów wylansowała takie formacje jak Psycroptic czy The Amenta, a teraz kolej przychodzi na młode wilki takie jak Ne Obliviscaris czy omawiany tu Nexus. "The Paradise Complex" to debiut tego zespołu, który będąc wyraźnie zapatrzonym w Psycroptic usiłuje dostarczyć równie techniczną, aczkolwiek bardziej melodyjną i mniej intensywną  porcję death metalu. Efekt końcowy jest całkiem przyzwoity, bo mamy do czynienia z graniem na bardzo wysokim poziomie i niebanalnymi kompozycjami. Szkoda tylko, że zabrakło tu dramaturgii i mięsa w brzmieniu, które sprawiłyby, że ten album utkwi w głowie na dłużej niż na czas jego odsłuchu.
Ocena: 6/10 (Harlequin)

Psygnosis - Phrases EP (płyta wydana przez zespół)
"Phrases" to debiutancka EPka francuskiego Psygnosis. Znalazło się na niej pięć kompozycji (w tym intro), które łączą w sobie elementy ambientu, industrialu, doom metalu i black metalu. Mieszanka niewątpliwie intrygująca, wykonanie nienaganne, ale lawirowanie pomiędzy tymi odmiennymi nurtami nie jest mocną stroną francuskiego tria. Pomimo momentów naprawdę bardzo dobrych, "Phrases" jako całość jest tworem niespójnym i kompozycyjnie niedopracowanym. Niewątpliwie grupa ma potencjał, ale  jeszcze trochę pracy przed nimi jest.
Ocena: 6/10 (Harlequin)

Shadow Gallery - Digital Ghosts (InsideOut)
"Digital Ghosts" to pierwszy album amerykańskich power/progmetalowców z nowym wokalistą Brianem Ashlandem. Płyta na całe szczęście odchodzi nieco od powermetalowych wzorców na rzecz bardziej klasycznej, rockowej stylistyki. Wciąż doszukamy się tu wpływów Symphoxy X, ale i usłyszymy wyraźne echa Yes, The Flower Kings, nowszego Marillion czy starego Queensryche (podobieństwo wokalne). Choć momentami dość rozstrzelony stylistycznie i odrobinę niespójny, "Digital Ghosts" jest dziełem godnym uwagi pokazującym, że grupa nie drepcze w miejscu i się rozwija.
Ocena: 7/10 (Halrequin)

Slayer - World Painted Blood (Def American)
Podobno ma to być ostatni album thrashowej legendy. Premiera "War Painted Blood" była przekładana kilkukrotnie, apetyty rosły, ale teraz, gdy album jest już na rynku, można śmiało stwierdzić, że jest to jedno ze słabszych dokonań Slayera. Dużo punka i prostoty, ale zbyt mało thrashowego ognia. Jeśli ktoś czuł niedosyt po "Christ Illusion" to po "War Painted Blood" będzie mocno wygłodzony. Wydawnictwo poniżej oczekiwań.
Ocena: 4/10 (Harlequin)

Sonata Arctica - The Days Of Grays (Nuclear Blast)
Finowie z Sonata Arctica atakują po raz szósty za sprawą "The Days Of Grays". Muzyka grupa nieustannie nabiera coraz bardziej symfonicznego, ale i progresywnego charakteru, czym tylko zbiera sobie plusy. Dużo się dzieje w tych utworach, jest sporo dobrych partii instrumentalnych i dużo dobrych melodii, ale nigdy ten materiał nie jest przebojowy ani nawet szybki, przez co nieco traci na dramaturgii. Dodatkowo płyta ma zadziwiająco archaiczne brzmienie, co nie jest w tym przypadku plusem. Z tego też względu ten dobry muzycznie album sporo traci.
Ocena: 6/10 (Harlequin)

SubArachnoid Space - Eight Bells
Wielbiciele psychodelicznego rocka na start. Trochę się u nich pozmieniało, w końcu od ostatniej płyty minęło bez mała 5 lat. Panowie dołożyli troche do palnika, grają mocniej, a za razem pewniej. Od czasu do czasu wkraczając na sludge metalowe poletko, zostawiając daleko w tyle tegoroczne wojaże Minska, czy innych Isis.
Ocena: 8/10 (Ignor)

The Red Chord - Fed Through The Teeth Machine (Metal Blade)
No i oto szary przeciętniak deathcore'owo-deathmetalowej sceny wydał album, który  miał zaskoczyć fanów nowoczesnej ekstremy. Mowa tu o The Red Chord i ich najnowszym tworze "Fed Through The Teeth Machine". 12 krótkich, brutalnych, technicznych, nowoczesnych i kopiących po ryju kawałków gwarantuje, że nieco ponad pół godziny spędzone z tym wydawnictwem nie będzie czasem straconym. Miłośnicy Dying Fetus, Cephalic Carnage, All Shall Perish i Job For A Cowboy powinni to koniecznie obadać.
Ocena: 7/10 (Harlequin)

Wodensthrone - Loss (Bindrune Recordings)
Oto kolejny debiutant, który ma okazję co nieco namieszać na metalowej scenie. Brytyjski Wodensthrone za sprawą albumu "Loss" przenosi nas w krainę pogańskich lasów, gdzie słuchacz może dać się oczarować magii mrocznej przyrody. Black metal w wydaniu Angoli w dużej mierze można nazwać krzyżówką twórczości Negura Bunget i Wolves In The Throne Room. Dominują tu rozbudowane, szalenie klimatyczne kompozycje okraszone surowym, archaicznym brzmieniem nadającym tym dźwiękom autentyczności. Póki co mamy do czynienia z bardzo dobrym naśladowcą, ale potencjał artystyczny tej grupy do małych nie należy.
Ocena: 7/10 (Harlequin)

ROCK:

Turbo - Strażnik Światła (Metal Mind Productions)
Nie spodziewałem się po tym materiale zbyt wiele - ani nowocześnie brzmiący "Awatar", ani mający być powrotem do korzeni album "Tożsamość" nie przypadły mi do gustu. Dodatkowo zniechęcał fakt, że za mikrofonem zamiast Grzegorza Kupczyka usłyszeć mieliśmy bliżej nieznanego Tomasza Struszczyka. Tymczasem Hoffmann i spółka muzycznie cofnęli się gdzieś w czasy "Smaku Ciszy" oferując konceptualny album oparty na soczystych, rockowych dźwiękach. Co więcej - nowy wokalista jest równie dobry, jak nie lepszy niż osławiony poprzednik. Choć "Strażnik Światła" muzycznie Ameryki nie odkrywa, to wciąż w tej muzyce jest ogień i power, o jaki grupę nie śmiał bym już posądzić. Polecam!
Ocena: 7/10 (Harlequin)

ALBUM MIESIĄCA:

Winger - Karma (Frontiers)
Kip Winger i jego ekipa przez wielu krytyków traktowana jest z przymrużeniem oka - tendencyjne, przebojowe, z lekką nadęte kompozycje, choć podbijały listy przebojów Vivy i MTV to chyba nigdy nie zostały należycie docenione. Błąd! Najnowszy album grupy zatytułowany "Karma" dobitnie udowadnia, że Winger to hardrockowa ekipa z krwi i kości, która potrafi pisać świetne, chwytliwe piosenki podparte dobrym wokalem, fajnymi, bujającymi riffami i genialnymi solówkami Reba Beacha. Oczywiście nie ma tu nic odkrywczego, ale muzykom Winger udało się przemycić ducha amerykańskiego hard rocka początku lat 90-tych i wpleść w niego nowocześnie brzmiące, ale klasyczne rockowe schematy, które czynią z "Karmy" jedno z najlepszych rockowych wydawnictw tego roku.
Ocena: 8/10 (Harlequin)

Podsumowanie listopada zredagowali: Ignor, Harlequin
Komentarze
Harlequin : No to zapraszam do dyskusji, w tym mięsiacu lista nieco okrojona, wiec tym b...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły