Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Heptomancy - Ego Svm Radix Et Templvm Lvciferi

Heptomancy, Ego Svm Radix Et Templvum Lvciferi, De Tyrannide Daemonum, Under The Sign Of Garazel Productions

Rany boskie jaki to jest wyziew! Włoski Heptomancy aż urywa głowę na swojej pierwszej pełnej płycie „Ego Svm Radix Et Templvum Lvciferi”. I to jak urywa? Tak, że po człowieku w ogóle nic nie zostaje. Dosłownie zostaje zmieciony z powierzchni ziemi. Nie pierwszy to zresztą raz, bo podobnie było na EPce „De Tyrannide Daemonum”. Tak samo jak w tamtym przypadku, owoce tej prazy wyhodował Under The Sign Of Garazel Productions.

Heptomancy to pędzący jak lawina strumień dźwięków, który porywa wszystko na swojej drodze. Gitary zlewają się w nieustający wir, który wsysa wszystko do środka jak jakaś katastroficzna trąba powietrzna. To jest ściana, z którą zmierzenie się musi się skończyć nokautem. Nie da się przez to przejść, tym bardziej że jest nieustająco bombardowane gęstą perkusyjną sieczką. Bębny często tak dociskają do podłoża, że nogi same się uginają pod tym ciężarem, nawet jak akurat znajdujemy się w pozycji leżącej. Człowiek czuje się przy tym jakby był przygnieciony stukilowym głazem. Gęsta i szybka jest również gra talerzy. A na to wszystko nakłada się ten paranoiczny wrzask. Wątpię, że tu są w ogóle jakieś teksty. A jeśli są to zupełnie niepotrzebne. Wystarczy, że mamy szaleńca, który nieustannie drze się ile sił i w ten sposób wyrzuca swoją frustrację i nienawiść do świata i wszystkiego co żywe.

A mimo to wszystko ładnie się tu zgrywa i komponuje. Riffy są przejrzyste, brzmienie głębokie, gra poukładana. Z gąszczu, który jest jednocześnie wszystkim, wydobywa się muzyka zwarta i całkiem przyjemnie dewastująca. Trudno by było rozróżniać utwory, ale i tu da się wyłapać dwudziestosekundowy „Luciferian Necrogoatholocaust”, którego tytuł rozszyfrowuje się dłużej niż trwa kawałek, lub ze zdziwieniem doświadczyć duszny i wolny fragment w „Howling At The Bloody Moon”. Na pocieszenie mogę jednak powiedzieć, że to, że przez chwilę jest wolniej to wcale nie znaczy, że jakoś bardziej ludzko, o co zadbał między innymi wokalista. Wolniej zaczyna się również ostatni „Requiem For A Vampire”, ale tak naprawdę to już nic nie zmienia. Po takiej płycie trzeba posiedzieć jeszcze chwilę w ciszy i trochę ochłonąć zanim wróci się do świata żywych.

Tracklista:

01. Portal Of Mystical Rapture
02. Forest Of The Impaled
03. Sulphuric Fog Over Transylvania
04. Kill For Blood! Kill For Satan!
05. Luciferian Necrogoatholocaust
06. Nocturnal Sadomaniac
07. De Profanatione Sanguinis
08. Howling At The Bloody Moon
09. Descending Into The Ploutonion
10. Requiem For A Vampire

Wydawca: Under The Sign Of Garazel Productions (2022)

Ocena szkolna: 4+

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły