Nie da się ukryć, zbliżają się święta. No właśnie - chrześcijańskie święta. Mama kupuje stroiki, babcia leci do fryzjera, wujek sprząta piwnicę. Szał ciał - jednym słowem. Tylko jak w tym pędzie zdołają się uchować agnostycy i ateiści?
Rodzinka szaleje. Wysyłają do spowiedzi, wprost rewelacja. Nikt nie słucha tłumaczeń, że "modełki" komuś mogą być nie w smak.
Zastanawiam się na ile można próbować oszukać siebie i zmusić się do czegoś, tylko dlatego, by nie przyprawić babci o zawał serca. No bo jak można być bezbożnym?
Zło jest szeroko pojęte, katalog grzechów jest zależny w dużej mierze od czyjejś moralności.
Człowiek często jest rozdarty pomiędzy sprzecznymi celami. Sytuację tę idealnie ilustruje seks. Przedmałżeński, czy też z użyciem zabezpieczenia jest grzechem piętnowanym przez kościół. W sytuacji, kiedy widzimy perspektywę przeludnienie świata, czy biedę Afryki spowodowaną w głównej mierze zbyt dużą liczbą urodzeń i śmiertelnością spowodowaną chorobami przenoszonymi drogą płciową ( co minimalizują niektóre środki antykoncepcyjne)- jest wręcz pożądana choć o tym nie mówi się głośno. Aż wreszcie do głosu dochodzi natura człowieka - zapędy hedonistyczne, lub też zaspokojenia elementarnej potrzeby fizjologicznej.
Wiele jest takich przypadków. Człowiek nieustannie musi wybierać, a jego postępowanie może być w niektórych okolicznościach uzasadnione. Normy bywają relatywne w zależności od środowiska, które je ustala i egzekwuje. Człowiek jest istotą rozumną i sam powinien zdawać sobie sprawę, co jeszcze leży w zakresie jego swobód, a co jest pogwałceniem ogólnie przyjętego ładu społeczno-moralno-prawno-obyczajowego.
Grzech można zdefiniować jako wyrządzenie komuś szkody, lub krzywdy tudzież działanie destrukcyjne na rzecz ogółu. Zatem szeroko pojęty grzech nie jest sprawą tylko i wyłącznie religii.
Przytoczę teraz pewną sytuację. Znajoma opowiadała niedawno, że zmuszona została z racji zbliżających się świąt do pójścia do spowiedzi. Z tego co ksiądz mówił dobitnie wynikało, że nawet nie próbuje udawać, że ją słucha ( zresztą dziewczyna też nie była zaangażowana w cały moherowy proceder). Wróciła do domu i rodzina przyjęła ją zupełnie inaczej. Jak członka wspólnoty, w której fikcją są jakiekolwiek więzi.
Czasem ciężko dojść do porozumienia z rodziną, która wychowana została w duchu tradycji. Trudno też wybrać mniejsze zło, które nie zburzyłoby wielkanocnej sielanki.
Zmieniają się czasy, pewne dogmaty przestają być aktualne. Pewne normy religijne obowiązują natomiast od zawsze. Ironicznie można podsumować, że są uniwersalne jak motywy antyczne w poezji Herberta.
Kiedyś w liceum napisałam wypracowanie na temat tego, czym jest dla mnie wiara. Jednoznacznie stwierdziłam, że agnostycyzm połączony z poszukiwaniem Boga jest znacznie bardziej prawdziwy i pożądany z punktu widzenia większości światpoglądów, niż pusta i bezmyślna dewocja. Nie mogę udawać, że przynależę do jakiejś wspólnoty, która nie dość że kłóci się z moim światopoglądem, to jeszcze zawiera sprzeczności i sama w sobie nieco irytuje. Cóż, nie każdy może być świętym.
Katecheta postawił mi 5+ i był zadowolony właśnie dzięki mojej szczerości i rzeczowości argumentów.
Szkoda, że tak mało jest ludzi, którzy potrafią zweryfikować wyznawaną religię i odpowiednio się ustosunkować. Łatwiej jest przecież wierzyć w to, co wpoili nam rodzice. Ciężej jest natomiast obrać własną ścieżkę i spróbować samemu odnaleźć najlepszą dla siebie drogę i prawdy, które prowadzić będą to samodoskonalenia, bo to przecież jest kwintesencją większości wierzeń.
Nie martwcie się, nawet jeśli nie uda wam się odnaleźć prawdy w życiu. W piekle nie będzie chyba aż tak nieprzyjemnie, skoro się tam spotkamy ;). To taka mała ironiczna dygresja na koniec ;).
Rodzinka szaleje. Wysyłają do spowiedzi, wprost rewelacja. Nikt nie słucha tłumaczeń, że "modełki" komuś mogą być nie w smak.
Zastanawiam się na ile można próbować oszukać siebie i zmusić się do czegoś, tylko dlatego, by nie przyprawić babci o zawał serca. No bo jak można być bezbożnym?
Zło jest szeroko pojęte, katalog grzechów jest zależny w dużej mierze od czyjejś moralności.
Człowiek często jest rozdarty pomiędzy sprzecznymi celami. Sytuację tę idealnie ilustruje seks. Przedmałżeński, czy też z użyciem zabezpieczenia jest grzechem piętnowanym przez kościół. W sytuacji, kiedy widzimy perspektywę przeludnienie świata, czy biedę Afryki spowodowaną w głównej mierze zbyt dużą liczbą urodzeń i śmiertelnością spowodowaną chorobami przenoszonymi drogą płciową ( co minimalizują niektóre środki antykoncepcyjne)- jest wręcz pożądana choć o tym nie mówi się głośno. Aż wreszcie do głosu dochodzi natura człowieka - zapędy hedonistyczne, lub też zaspokojenia elementarnej potrzeby fizjologicznej.
Wiele jest takich przypadków. Człowiek nieustannie musi wybierać, a jego postępowanie może być w niektórych okolicznościach uzasadnione. Normy bywają relatywne w zależności od środowiska, które je ustala i egzekwuje. Człowiek jest istotą rozumną i sam powinien zdawać sobie sprawę, co jeszcze leży w zakresie jego swobód, a co jest pogwałceniem ogólnie przyjętego ładu społeczno-moralno-prawno-obyczajowego.
Grzech można zdefiniować jako wyrządzenie komuś szkody, lub krzywdy tudzież działanie destrukcyjne na rzecz ogółu. Zatem szeroko pojęty grzech nie jest sprawą tylko i wyłącznie religii.
Przytoczę teraz pewną sytuację. Znajoma opowiadała niedawno, że zmuszona została z racji zbliżających się świąt do pójścia do spowiedzi. Z tego co ksiądz mówił dobitnie wynikało, że nawet nie próbuje udawać, że ją słucha ( zresztą dziewczyna też nie była zaangażowana w cały moherowy proceder). Wróciła do domu i rodzina przyjęła ją zupełnie inaczej. Jak członka wspólnoty, w której fikcją są jakiekolwiek więzi.
Czasem ciężko dojść do porozumienia z rodziną, która wychowana została w duchu tradycji. Trudno też wybrać mniejsze zło, które nie zburzyłoby wielkanocnej sielanki.
Zmieniają się czasy, pewne dogmaty przestają być aktualne. Pewne normy religijne obowiązują natomiast od zawsze. Ironicznie można podsumować, że są uniwersalne jak motywy antyczne w poezji Herberta.
Kiedyś w liceum napisałam wypracowanie na temat tego, czym jest dla mnie wiara. Jednoznacznie stwierdziłam, że agnostycyzm połączony z poszukiwaniem Boga jest znacznie bardziej prawdziwy i pożądany z punktu widzenia większości światpoglądów, niż pusta i bezmyślna dewocja. Nie mogę udawać, że przynależę do jakiejś wspólnoty, która nie dość że kłóci się z moim światopoglądem, to jeszcze zawiera sprzeczności i sama w sobie nieco irytuje. Cóż, nie każdy może być świętym.
Katecheta postawił mi 5+ i był zadowolony właśnie dzięki mojej szczerości i rzeczowości argumentów.
Szkoda, że tak mało jest ludzi, którzy potrafią zweryfikować wyznawaną religię i odpowiednio się ustosunkować. Łatwiej jest przecież wierzyć w to, co wpoili nam rodzice. Ciężej jest natomiast obrać własną ścieżkę i spróbować samemu odnaleźć najlepszą dla siebie drogę i prawdy, które prowadzić będą to samodoskonalenia, bo to przecież jest kwintesencją większości wierzeń.
Nie martwcie się, nawet jeśli nie uda wam się odnaleźć prawdy w życiu. W piekle nie będzie chyba aż tak nieprzyjemnie, skoro się tam spotkamy ;). To taka mała ironiczna dygresja na koniec ;).
Sivar : Wątek nieco przedawniony, niemniej nie mogę się powstrzymać od kró...
Wampgirl : Podejrzewam, że całe to forum ma wstęp gratis ;)
khaash : Rozpatrzmy to z troszkę innego aspektu, o którym w swoim wpisie wspomn...