„Bloody Blasphemy” to płyta, na której God Dethroned eksplodował z potworną siłą, rozrzucając krwiste odłamki bluźnierstwa w długim promieniu. Death metalowa jatka nie tylko bezlitośnie masakruje wszelkie świętości, ale robi to w fantastyczny sposób, umiejętnie szafując siłą, ciężarem, melodią i chwytliwością. Na tym albumie nie brakuje niczego co wyznacza ekstremalne szczyty najpiękniejszej z wszystkich muz.
Strzał z pistoletu posyła wyznawcę Jezusa na spotkanie z nim. Takim fragmentem z filmu „Życzenie Śmierci 2” zaczyna się ta płyta. A potem z impetem wjeżdża „Serpent King”. Właściwie numer zabójczy jak każdy inny, ale jednak rozlazły śpiew w refrenie stanowi o jego indywidualności. Sieczka jest maksymalna, ale muzyka jest czysta, dobrze słyszalna, a wokale wręcz znakomite. Zapadają w pamięci i wraz z riffami oraz szatkującą perkusją, tworzą znakomite struktury muzyczne, pełne energii, werwy i przebojowości: „I’m the serpent king. From heavens I once came.”
Natomiast „Nocturnal” od samego początku po prostu wgniata w ziemię. „There’s movement in the night…” Kurwa, jaka to jest moc. I jaki numer. Uderza jak błyskawica, demoluje jak trzęsienie ziemi i zamiata jak tornado. Jest w nim ogromna energia, a do tego jest po prostu zajebisty muzycznie i wokalnie. Melodie, riffy, zwrotki, refreny, wszystko się klei, układa, wpada w ucho. Dokładnie to samo mogę napisać o „Boiling Blood” i „Firebreath”. Kolejne niszczące, mordercze petardy. „Boiling Blood” dodatkowo jest bardzo ciężki, ma takie gniotące gitarowe fragmenty, a do „Firebreath” zakrada się przestrzenny chorał z wolniejszą, melodyjną solówką. Coś wspaniałego.
W niczym nie ustępują im bardziej złożone muzycznie utwory, z większą ilością wątków. Uginający kolana „A View Of Ages”, „Under The Golden Wings Of Death” i „Bloody Blasphemy” to w dalszym ciągu jest mistrzostwo świata. God Dethroned nie tylko pędzi na oślep, ale gra świetną muzykę i układa kolejne doskonałe wersy: „Jesus Christ. They nailed you alive. I tore you off, it hurt I’m sorry”. To znakomity utwór tytułowy, który jest również zilustrowany okładką.
Ale na „Bloody Blasphemy” znajdują się też bardzo rozbudowane i rozwinięte koncepcyjnie kompozycje. „The Execution Protocol” zadziwia pianinem, klimatycznym wstępem i zakończeniem, a w środku rozwija się do standardowego huraganu i oczywiście doskonałych wokaliz. Natomiast najdłuższym i najbardziej atmosferycznym, wręcz baśniowym, utworem jest „Soul Capture 1652”. Jest to opowieść o przeklętych żeglarzach, którzy nie mogą dotrzeć do lądu. Podzielona jest ona na kilka odmiennych emocjonalnie części. W jednej pojawia się kobiecy, syreni śpiew. Jest tu idealnie oddane tło i oczywiście znowu kapitalny, choć tym razem bardziej sentymentalny wokal: „ I dare you god to challenge me…”
Na „Bloody Blasphemy” nie ma ani jednego kawałka, który nie byłby zajebistym hitem. Nie ma też dwóch podobnych do siebie. Nie ma jednego słabszego, czy też nawet zwykłego momentu. Płyta miażdży non stop, w każdej swojej sekundzie. Jest doskonała pod każdym względem.
Tracklista:
1. Serpent King
2. Nocturnal
3. The Execution Protocol
4. Boiling Blood
5. A View Of Ages
6. Soul Capture 1562
7. Under The Golden Wings Of Death
8. Firebreath
9. Bloody Blasphemy
Wydawca: Metal Blade Records (1999)
Ocena szkolna: 5+