Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Fields Of The Nephilim - Elizium

Są takie albumy, zawierające muzykę, której nie potrafię opisać słowami. Jednym z nich jest trzeci album Fields Of The Nephilim "Elizium". Wcześniej próbowałem zabierać się za niego wielokrotnie, nie bardzo wiedziałem jak mam ten album ugryźć, jak mam go rozumieć. Do tej pory chyba nie wiem, bo jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie ma. "Elizium" trzeba po prostu poczuć, przeżyć i samodzielnie wystawić opinię co do zawartości albumu.
Zanim jednak przejdę do meritum, to trzeba podkreślić, że "The Nephilim", album poprzedzający "Elizium" jest w pewnym sensie punktem wejścia do "Elizium". Na tamtym krążku objawiła się bardziej progresywna dusza formacji oraz pokazanie do jakich granic można przesunąć ramy twórcze rocka gotyckiego. Nic dziwnego, że o Fields Of The Nephilim było bardzo głośno, bo chyba większość zdawała sobie sprawę z faktu, że taka ścieżka musi szybko znaleźć swoje rozwinięcie. Punktem startowym okazał się utwór "The Last Exit For The Lost" wieńczący wspomnianą płytę.

Dwa lata po wydaniu "The Nephilim" Carl McCoy powrócił z kolejnym albumem, który jak się miało okazać był pewnym konceptualnym rozwinięciem tego, co zapoczątkował utwór "The Last Exit For The Lost". "Elizium", gdyż tak zatytułowano album, był konceptem poświęconym pośmiertnej podróży człowieka na drugą stronę - do tytułowego Elizium. Krążek utrzymany jest więc w bardzo onirycznej tonacji, gdzie wszelkie instrumentarium traci na znaczeniu. To też jest chyba szkopuł do zrozumienia tej płyty, ponieważ nie wystawia się punktów za wirtuozerię. "Elizium" od podszewki przesiąknięte jest przestrzenią i niepowtarzalnym, bardzo posępnym, pełnym niedopowiedzenia klimatem, czemu sprzyja dość słabe brzmienie krążka. Ogromną rolę odegrały tutaj klawisze, które na poprzednich albumach były wykorzystywane w szczątkowych ilościach. Tutaj rola parapetu urosła do miana priorytetowego narzędzia służącego do osiągnięcia celu. Nie można jednak zapomnieć o gitarach sekcji, które utrzymane są w bardzo progresywnej konwencji, często kojarzącej mi się z Marillion (tyle, że chyba w jeszcze bardziej stonowanym wydaniu). Nad całością unosi się natomiast głęboki, ale pełen liryzmu wokal Carla McCoya.

Prawdziwą enigmą są tu natomiast same konstrukcje utworów, bo choć muzyka zespołu klimatem ewidentnie utrzymana jest w ramach rocka gotyckiego, to budowa utworów, złamanie schematu piosenkowego, oraz ucieczka od powtarzania motywów nakazuje zaliczyć "Elizium" do grona wydawnictw progressive rockowych. Same utwory są bardziej dopracowane, bardziej spójne i jednorodne stylistycznie niż na "The Nephilim". Tutaj też pojawia się sporna kwestia - nie da się ukryć, że "Elizium" jest płytą bardziej jednorodną, utrzymaną cały czas w jednym tempie, mniej urozmaiconą stylistycznie niż poprzedni krążek. Z jednej strony słuchacz może mieć odczucie monotonii, ale z drugiej taka konwencja zapewnia spójność koncept albumu - tym bardziej, że "For Her Light" oraz "At The Gates Of Silent Memory" świetnie wprowadzają w klimat płyty zaś wieńczące krążek "Wail Of Sumer" a zwłaszcza ostatni "And There Will Your Heart Be" są majestatycznym ukoronowaniem podróży słuchacza w krainę zmarłych. Te dwa utwory nieco wyłamują się jeśli chodzi o tempo - są wolniejsze, ale bardziej podniosłe z większą dawką dramaturgii.

Nie powinien wiec dziwić fakt, że trzeci album Fields Of The Nephilim stał się ikoną rocka gotyckiego. Carl McCoy z zespołem dostarczyli jeden z najlepszych koncept-albumów w historii muzyki rockowej. Słuchając tej płyty powierzchownie nie ma szans, aby ją zrozumieć. To jest jeden z tych albumów, które trzeba przeżyć, a wszelkie inne atrakcje jak partie instrumentalne, melodie, wokal, różnorodność utworów są tylko drobnym dodatkiem, w tym przypadku przeważającej części bardzo smacznym.

Tracklista:

01. Intro (Dead But Dreaming)
02. For Her Light
03. At the Gates Of Silent Memory
04. Paradise Regained
05. Submission
06. Sumerland (What Dreams May Come)
07. Wail Of Sumer
08. And There Will Your Heart Be Also

Wydawca: Beggars Banquet (1990)
Komentarze
SzalonyKapelusznik : Od razu widać, że myślał nad tym tematem od dłuższego czasu...
Lady_Margolotta : mi marzyła się jedna z moich ulubionych przytulanek: "and there will be you...
SzalonyKapelusznik : AAAAA :evil: Dokładnie masz rację Kochana :!: :!: :!: Wystarczy...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły