Ostatni...
...
Po raz pierwszy doznałam... nieskończoności?
...jak to opisać?...
Wiatr, noc, fale, czarne wody zatoki i chropowaty pokład pod bosymi stopami.
Nie ma mnie, nie ma świata, jestem zawieszona w wieczności, nieskończoności. Jestem tylko słuchem - szum wiatru wypełnia moje uszy, jestem tylko dotykiem - wiatr omywa moje ciało, chropowatość pokładu daje oparcie moim stopom.
Jak to opisać??...
To doznanie, takie jedyne, niepowtarzalne.
...
Wracałam późno. Gwarną Safagę pozostawiłam za sobą, cicha uliczka prowadziła mnie do hotelu. Po prawej milczące mury, po lewej - pogrążona w mroku pustynia. Przede mną - szlaban i budka strażnika.
Mijam puste krzesełko, pierwszy raz nikogo przed budką nie ma. Ale w środku pali się światło.
"Salaam alejkum" - zbyt ciche, by ktoś ze środka usłyszał pozdrowienie.
W ostatniej chwili usłyszałam śpiew.
Odruchowo obejrzałam się, w rozświetlonym prostokącie drzwi ujrzałam klęczącego na podłodze strażnika. To on śpiewał.
Nie zwalniając, szłam dalej.
Dopiero po sekundzie dotarło do mnie, że przecież strażnik się modlił.
Poczułam się nieswojo, jakbym wtargnęła w czyjąś strefę prywatną.
Jeszcze parę kroków i weszłam w krąg świateł hotelowego dziedzińca.
...
Już tylko jutrzejszy, tak krótki, poranek...
...
Szokran, Ahmed.
Ma salaama.