Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Dim Mak - Knives Of Ice

Dla wielu zapewne nazwa Dim Mak nic nie mówi. Co starsi fani powinni jednak pamiętać przynajmniej z nazwy taką legendę jaką był The Ripping Corpse. Po odejściu Erica Rutana, który zasilił szeregi Morbid Angel, zespół przemianował nazwę na Dim Mak, co po chińsku oznacza "dotyk śmierci".
Wraz z odejściem Rutana zmieniła się także muzyka zespołu. O ile dwa pierwsze albumy grupy przeszły niezauważone, o tyle "Knives Of Ice" namieszał odrobinę na deathmetalowym rynku. Pikanterii dodaje fakt, że perkusję obsługuje John Longstreth znany z takich zespołów jak Skinless, Angelcorpse czy Origin - przez wielu uznawany za jednego z najlepszych metalowych perkusistów.

Zawartość krążka to 10 bardzo intensywnych deathmetalowych utworów. Nie nazwałbym jednak tego typową amerykańską nawalanką w stylu Deeds Of Flesh czy choćby Cannibal Corpse. Muzycznie zespołowi bliżej jest do Hate Eternal - muzyka jest gęsta, intensywna, techniczna, zdysonansowana, ale nie jest to instrumentalna masturbacja pokroju Necrophagist czy Psycroptic. Całość brzmi bardzo mięsiscie, soczyście i brutalnie. Odczuwalny jest także ten metaliczny posmak brzmienia, którym szafuje Eric Rutan, który jest także producentem tej płyty. Partie perkusji także są olśniewające, choć nie posunąłbym się tak daleko, aby postawić Longstretha obok Dailora, Hoglana czy Christy'ego. Utwory są bardzo szybkie, riffy mają sporo ciekawych udziwnień, solówki są dobre ... ale jest też łyżka dziegciu w tym wszystkim.

W muzyce Dim Mak ciężko jest bowiem znaleźć urozmaicenie. Praktycznie każdy utwór jest oparty na podobnym schemacie i jedynie nieliczne momenty pozwalają na odróżnienie utworów. Mnie utkwiły w pamięci jedynie brutalny "Great Worm From Hell" oraz następujący po nim "Devil Finding Mirror". Pomimo ogólnej biegłości technicznej zespołu, w pewnym momencie słuchacz czuje się zmęczony i znużony. Warstwa kompozycyjna także wydaje się być kulawa, zespół stosuje wiele powtórzeń w warstwie lirycznej, przez co zdecydowanie bliżej im do bardziej "prymitywnych" i "bezpośrednich" gatunków muzycznych. Wokale poruszają się gdzieś na pograniczu growlu i hardcore'owego krzyku, podobnie jak w Capharnaum, ale nie do końca przekonują.

"Knives Of Ice" jest płytą dobrą, na której technika i chęć "zniszczenia" słuchacza odrobinę przyćmiewają zmysł kompozycyjny. Krążek te niewątpliwie spodoba się fanom brutalnych dźwięków lubującym się w agresji. Sądzę jednak, że dla fanów technicznego death metalu w tym roku pojawiło się co najmniej kilka ciekawszych krążków, po które prędzej warto sięgnąć.

Wydawca: Willowtip Records (2006)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły