Coma dała świetny, porywający koncert pomimo mankamentów ze strony technicznej. 27 października w pilskim Browarze odbył się dynamiczny i porywający koncert zespołu Coma. Jego opóźnione o ponad godzinę rozpoczęcie, poprzedzone niecierpliwymi okrzykami zgromadzonej publiki, miało miejsce o godzinie 20:10.
Coma już od pierwszych minut swego występu poruszyła większość obecnych zarówno swoją muzyką jak i przygotowaną aranżacją sceniczną. Telebim oraz kilka telewizorów rozstawionych w różnych punktach sceny nadały koncertowi wyjątkowy klimat. Spoty odtwarzane zarówno przed koncertem, w przerwach miedzy utworami, jak i w ich trakcie, doskonale uzupełniały spektakl muzyczny, nadając mu dodatkowy - wizualny wymiar. Niestety do pełni wrażeń zabrakło dobrego nagłośnienia.Nie dało się nie zauważyć zbyt mocno nagłośnionej i zbasowanej "stopy", która powodowała wrażenie, iż jest się na dyskotece techno, nie zaś na koncercie rockowym. Kolejnym mankamentem technicznym były źle nagłośnione gitary i wokale, co powodowało, że głos Piotra Roguckiego niejednokrotnie ginął pośród dźwięku instrumentów.Niemniej obecni (w wieku od kilku do kilkudziesięciu lat) zdawali się nie zwracać na to zbytniej uwagi. Zespół Coma zgromadził zarówno "zwykłych Kowalskich" jaki i przedstawicieli wielu subkultur młodzieżowych, które wymieszały się tworząc barwną masę wirującą w rytm repertuaru prezentowanego przez gwiazdy wieczoru. Zespół z "Rogucem" na czele dał pokaz świetnego warsztatu i nie często spotykanego eksperymentu scenicznego w postaci nowych aranżacji starych utworów. Czasem kawałki te, poza samymi tekstami, zupełnie się różniły od ich nagrań studyjnych. Zabieg ten, choć bardzo interesujący, wywołał również zrozumiałą falę krytyki ze strony osób, które chciały usłyszeć utwory płytowe, do których były przyzwyczajone.
Przejdźmy jednak do samej setlisty. Publilice jako pierwsze danie podano tytułowe utwory z albumów "Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków" oraz "Pierwsze Wyjście Z Mroku", po czym zaserwowano surówkę z "Świętej", "Wojny" i "Spadam". Ostatni z wymienionych poruszył do tańca niemal połowę sali, jednak to był dopiero przedsmak tego co miało nastąpić. Kolejne kawałki: "Czas Globalnej Niepogody", "Tonacja", "Nie Wierzę Skurwysynom" porywały kolejne osoby. Podczas dania głównego, które stanowiły "System", "Skaczemy", przerwanego by napełnić uszy zgromadzonych występami solowymi, a podjętego ponownie przez "Ostrość" i "W Ogrodzie" bawiła się już znakomita większość przybyłych. Perkusyjna sekcja solo nagle urwała koncert. Jednak fani doczekali się bisu w postaci "Nie Ma Józka" i sztandarowego "Leszka Żukowskiego".
Ocena koncertu:
Muzyczna jakość występu: 8/10
Kontakt z publicznością: 8/10
Show na scenie: 8/10
Ocena organizacji (organizatorzy: Zespół Coma oraz Klub Browar): 6/10 (zaniżona przez dobór technicznych)
Cena biletu: 20 zł przedsprzedaż, 25 zł w dniu koncertu: powyżej średniej zważywszy na brak suportu
Podsumowując: koncert zespołu Coma to doskonała inwestycja czasu i pieniędzy, pod warunkiem, że będzie on dobrze nagłośniony. Śmiało mogę polecić ich koncerty każdemu, komu repertuar rzeczonego zespołu choć trochę przypadł do gustu, bowiem jeśli jeszcze nie jest posiadaczem obu krążków, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostanie to nadrobione.
Lukasz-Kaspiro-Marczak : W wyniku wprowadzenia mnie w błąd przez osobę, podającą się z...
samsung : ee tamm p[rzesadzasz z tym nagłośnieniem, także tam byłam i było b...