Wspaniały świat
starodawnych skandynawskich bohaterów i pojedynków wciąż żyje.
Mimo, że nasza rzeczywistość rzadko dostarcza nam "walecznych
zdarzeń", to stary duch wikińskich wojowników wciąż się tli i
przejawia. W czasach kiedy nasz świat rządzi się bardzo przyziemną, materialistyczną ideologią, gdzie życie białych ludzi plasuje się w przedziale od skrajnej wygody i dostatku, po wielki stres i ciężkie warunki bytowe, w czasach gdzie panuje reżim tolerancji, promowane są wszelkie sprzeczne z naturą odchyły, a troska o przyszłość sprowadza się do ekologii.
W czasach gdzie biali nie przejawiają już wiary w nieśmiertelność duszy, a ich dominująca religia staje się słaba i elastyczna, w czasach gdzie poprawność polityczna zastąpiła etykę, gdzie nasza psychika jest tak słaba, że nie potrafimy zadać śmierci rozmaitym zwyrodnialcom, tylko pielęgnujemy ich odosobnione, nędzne egzystencje, gdzie my, ciotowaci mieszkańcy Europy, pozwalamy sobie na bierność, w wyniku której zaczynamy się stawać uciskaną częścią niektórych społeczeństw (uciskaną od "sierot", którym przez współczucie otworzyliśmy drzwi), w czasach gdzie nas, białych, nic już kompletnie nie interesuje, poza rozrywkowymi planami na wieczór...Gdzieś tam w świecie, Żydzi sami malują swastyki na swoich domach by podtrzymywać w nas strach przed nami samymi, homoseksualiści patrzą pożądliwie na dzieci naszych tradycyjnych rodzin, żydowski Hollywood kręci ciekawe i zajmujące filmy, wpajając nam fałszywy obraz rzeczywistości, socjaldemokratyczne rządy zachłannie patrzą na swobodę myślenia jednostek, marząc o samodzielnym wychowywaniu i urabianiu idealnych obywateli (tj myślących samolubnie i materialnymi kategoriami), zewsząd rozliczne "pożyczki i kredyty" czyhają by zarzucić na nas swe sieci, godność ludzka to fikcja - człowieka spala się po śmierci a jego płomień ogrzewa domy, w czasach kiedy zwierzęta dostają karty praw podstawowych a tradycyjnej rodzinie odbiera się prawo decydowania o wychowaniu własnych dzieci...
Gdzieś na uboczu pulsuje dynamicznie młode, zdrowe życie. Życie to uzewnętrznia oryginalne cechy charakteru naszej rasy. Obowiązujące, zboczone standardy myślenia "cywilizowanego świata" nie odgrywają tu roli. Jak w tych pięknych, chwytających za serce, dawnych opowieściach z północy, gdzie piękni, biali długowłosi, bez smutku ryzykowali swym życiem by dowieść swego charakteru, oraz spełnić daną sobie lub komuś obietnicę, dotyczącą zgładzenia kogoś kto skrzywdził, tak i nasza codzienność dostarcza nam tych samych scenariuszy.
Mimo, że świat już nie jest tak świeży i pachnący, a śniegi dawno stopniały, dzisiejsi mężczyźni stosują praktyczniejsze sposoby na włosy, a parzystokopytne rumaki wyparły czterokołowe, to Valhalla wciąż istnieje i przyjmuje wojowników, wciąż czekamy na Ragnarok i ostatnią bitwę na równinie Vigrid, przy boku wielkiego Odyna. Niech to się wydaje śmieszne, ale nieśmiertelne dusze wciąż krążą, niespokojne duchy padają od swych ran, ulatują w górę, a w ich dusze przyoblekają się właśnie poczęte białe niemowlęta. Tu w Krakowie miała miejsce jedna z tych szalonych, wilczych pogoni (1.), w wyniku której uległ wielu przeciwnikom, znaczący mąż, mający wielkie poparcie...
"(...) Thorgils i reszta wyruszyli z domu jechali przez Hordadal w górę; dziesięciu było ich razem. Thorgils, syn Halli przewodził. W zastępie byli także synowie Bolliego; Bolli i Thorleik; Thord Kot, ich przyrodni brat był czwartym, piątym Thorsteinn Czarny, szóstym Lambi, siódmym i ósmym Halldor i Ornolf, dziewiątym Swein, dziesiątym Hunbogi. (…) Wszyscy oni byli walecznymi, doświadczonymi wojami.
(…) Wtedy Thorgils zapytał, gdzie on jest w tej chwili.
* Helgi jest w szałasie na hali, Sarp nazywa się to miejsce.
Thorgils zapytał, gdzie to jest i czy wielu jest z nim. Tamten odpowiedział, że syn jego Hardbein, jest z nim i prócz niego dwóch banitów, których Helgi przyjął do siebie. Thorgils prosił, by mu tamten pokazał najbliższą drogę na halę.
(…) Zaraz potem wyłamał Helgi drzwi i wybiegł z takim impetem, że ci, którzy stali najbliżej, cofnęli się. Thorgils stał w pobliżu i zamachnął się na niego mieczem, uderzył w łopatkę i zadał mu ciężką ranę. Helgi błyskawicznie odwrócił się ku niemu. W ręku miał siekierę do rąbania drzewa.
Zawołał:
* Ma jeszcze stary odwagę spojrzeć mieczom w ostrze!
I rzucił siekierą w Thorgilsa, trafił go w nogę i uczynił dużą ranę. Gdy Bolli to zobaczył, rzucił się na Helgiego z Rębaczem Nóg w ręku i przebił go. Był to cios śmiertelny." (2.)
1. krakow.gazeta.pl
2. Wyprawa na upatrzonego, Saga rodu z Laxdalu, Poznań 1973
Rochu : TVN, Onet, Wyborcza i wszelkiej maści lewactwo tak mocno czepia? narodow...
amorphous : Klub sportowy ładnie Pana Michnika przeprosił publicznie. Nie ma co dorab...
amorphous : Jak zwał tak zwał. Miejsce bandytów jest w wiezieniu. Temat zastępcz...